Kiehl's Eye Fuel Krem pod oczy dla mężczyzn z kofeiną i witaminą B3

Okolica podoczna to bardzo problematyczna strefa na mojej twarzy, dlatego inwestuję w zabiegi i kremy pod oczy, co by to miejsce wyglądało trochę lepiej. W ramach poszukiwań nowego fajnego kremu zdecydowałam się na Kiehlsa i niestety to był błąd. Tubka jak tubka, jest ok, ma na końcu dziubek, przez który wylatuje nam produkt, ale oczywiście pod oczami mamy sobie go rozprowadzić palcami. Konsystencja jest gładka, biało-przezroczysta, taka jakby galaretkowata nieco, także już pierwsze wrażenie nie wywołało u mnie zachwytu, bo ja nie lubię takiego czego, moja okolica podoczna lubi mocne nawilżenie i gęste treściwe kremu. Potem już było tylko gorzej. Krem po nałożeniu wchłania się niemalże natychmiastowo, skóra pod okiem jak była sucha, tak dalej jest sucha, może tylko ciupek mniej. Ten krem po prostu robi nic. Używałam go przez 2 miesiące nakładając duże ilości, czasami aplikowałam go podwójnie, a i tak żadnej różnicy nie było. On robi wielkie nic, nawet nie nawilża porządnie. Rozumiem, że to niby krem dla mężczyzn, ale w czym niby okolica podoczna u mężczyzn różni się od tej u kobiet? No właśnie, niczym. Na plus jedynie było to, że nadawał się pod makijaż, ale to jak dla mnie jest niewystarczający powód, zeby kiedykolwiek po niego sięgnąć ponownie. Jedno wielkie nic.