Smerfne hity.
Długo zastanawiałam się który szampon kupić. No Yellow z pigmentem fioletowym, klasyczny do blondu (przeciw żółtym odcieniom) czy właśnie No Orange z niebieskim pigmentem do włosów ciemniejszych (redukujących pomarańczowe, miedziane, czerwone tony).
Z natury jestem ciemną blondynką. Aktualnie farbuję włosy na odcień zbliżony do naturalnego. Z duszą na ramieniu, bo mimo wszystko mam tendencję do łapania żółto- pomarańczowych tonów, mimo, że włosów nie rozjaśniam.
W tym czasie, kiedy dokonywałam zakupów szampon "żółty" był wykupiony, zdecydowałam się więc na ten " pomarańczowy". Przemawiała też za nim cena, sporo niższa niż " żółtego"
Szampon posiada dwie pojemności. Mniejszą 350 i większą 1l.
Ceny wahają się różnie, w zależności od sklepu, pojemności, rodzaju.
Mniej więcej 25-40 za małą pojemność; 45-50 za dużą.
Do zakupu skłoniły mnie pozytywne recenzje i efekty widoczne na wielu blogach czy YT. Nooo naprawdę spektakularne.
A jak to jest w rzeczywistości?
Jest naprawdę ok, choć rezultat daleki jest od tego co można zobaczyć w internetach.
Zacznijmy od kwestii technicznych.
Szampon mieści się w wygodnej buteleczce zamykanej na klik.
Jest gęsty, nawet bardzo. Solidnie napigmentowany.
Porównując go chociażby do popularnego fioletowego szamponu Joanny, to widać, że jego barwa jest dużo bardziej nasycona, a pigmentu znacznie więcej. Robi się naprawdę gęsto.
Dość przyjemnie pachnie. Przypomina szampon Familijny w połączeniu z gencjaną.
Pieni się baaaardzo dobrze, jest wydajny, ale też brudzi. I to już po kilku pierwszych sekundach. Oczywiście nie na stałe. Wannę, czy prysznic można domyć bez problemu, gorzej z dłońmi, ale nawet sam producent zaleca używanie rękawiczek ochronnych, czego ja oczywiście nie robię. A Wy?
Szamponu używam na dwa sposoby.
Pierwszy szybki, zgodnie z zaleceniami producenta : Dozuje standardową ilość, spieniam, po 5 min spłukuję
Drugi długi, sposób internetowy: Na lekko zwilżonych włosach nakładam pokaźną warstwę szamponu (używam jak odżywki, nie pomijam nasady), zakładam czepek i paraduję w tym przebraniu ok 30 min. co jakiś czas ścierając z czoła i szyi, ściekające smugi i krople.
Nie muszę chyba pisać, że metoda druga daje lepsze rezultaty, ale też jest i bardziej wymagająca.
Ogólnie rzecz biorąc szampon faktycznie działa, efekt jest bardziej wyraźny niż przy szamponach drogeryjnych tego typu, jest też jest bardziej gęsty, wydajniejszy i mocniej napigmentowany. Poza tym nie wysusza włosów. Nie widzę, aby po zabiegu były one spuszone, czy zniszczone. Czują się dobrze. I tak też wyglądają, ale...
NIE MA CO SPODZIEWAĆ SIĘ CUDÓW.
Efekt jest, ale z ciepłego tonu nie przejdziemy po jednym, dwóch , czy nawet kilku użyciach w tony chłodne. Po prostu ciepłe refleksy nie rzucają się tak w oczy. Tonowanie jest widoczne. Szampon zmniejsza intensywność barwy ciepłej, ale jej nie niweluje całkowicie. Odnosząc się do terminologii kuchennej, to tak jakbyśmy zmniejszyli ogien spod kuchni gazowej z 4 na 3. Ciepło jest, ale zupa gotuje się dłużej.
Pewnie jeszcze nie raz po niego wrócę, bo to jeden z lepszych szamponów tego typu. Profesjonalnych w dogodnej cenie. Niewysuszających i nie obciążających.
Ogólnie polecam.
Zalety:
- cena
- mocny atramentowy pigment
- przyjemny zapach
- bardzo gęsty, wydajny
- nie wysusza włosów tak jak drogeryjne szampony tego typu
- nie powoduje szybszego przetłuszczania się skóry głowy, nie obciąża włosów
- rzeczywiście tonuje
Wady:
- barwi skórę głowy i brudzi jak to fioletowe szampony, wymaga specjalnego traktowania
- nie daje takich efektów jakich mogłabym się spodziewać sądząc po internetowych zachwytach, no ale przecież nie można wierzyć we wszystko to co się zobaczy, przeczyta... bo będzie tak jak z tą szczepioną różą, która miała wyrosnąć na ziemniaku; nie wyrosła ;)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie