Jeszcze z dziecinstwa, z lat 90-tych, pamietam piękne reklamy ( w TS ) Samsary i Meteorytów Guerlaina. Luksus, wtedy po prostu niedostępny ...
Na lata o nich zapomniałam, a trochę rozczarowana tuszami i podkładami z wyższej półki, nie miałam ochoty sięgać po inne luksusowe kosmetyki ( poza perfumami, ale to oczywiste :-) i sporadycznie czymś z kolorówki ).
Jakiś czas temu trafilam jednak na recenzje na wizazu, przypomniałam sobie o niedostępnym luksusie z dzieciństwa i zaczęłam czytać. Czytalam, czytalam, wsiąkałam ;)
W końcu, po analizie opinii nt. wersji "regularnej" oraz limitowanych, postanowiłam, ze zaryzykuję z Pearly White. Przyznam, ze gdy tylko zobaczylam zdjecia kuleczek i Wasze opisy, czulam, ze jest to coś dla mnie. Jedyny problem to fakt, ze nie byly tak łatwo dostępne, ale okazalo się, ze też nie takie trudne do upolowania ;)
W sierpniu tego roku stałam się szczęśliwą posiadaczką malenkiego, biżuteryjnego pudełka ;-)
Na wstępie chciałabym zaznaczyć, ze Pearly White mają moim zdaniem duzo ładniejsze opakowanie od "regularnej" starej wersji, subtelniejsze i bardziej eleganckie. Mimo, ze pod spodem jest tektura, wydaje się być dość solidne. Puszek milutki, ale ewidentnie tylko to zabezpieczenie zawartości.
A same kuleczki, hmmm. Wydały mi się mniejsze, niż się spodziewałam. Kolorystycznie mnie nie zawiodły, piękne, "zmrożone", rozbielone ... Niestety, akurat w moim opakowaniu jest dość mało białych, matowych kulek, ale chyba załapię się na białą odsypkę ;)
Aplikacja bardzo przyjemna, kosmetyki "kupuję" często nosem, zapach ma dla mnie ogromne znaczenie. Tutaj kwiatowo- owocowy ( nie wiem, czy akurat fiołki ;) ), oczywiście pudrowy także. Kuleczki dość twarde, dzięki temu na pędzlu osadzają się cieniutką warstwą i mozna dozowac puder wedle potrzeb i upodobań. Faktycznie, już samo nakładanie jest przyjemnością, takim "gestem dla piękna", zapach, kolory, niesamowita gladkość pudru w czasie nakładania.
Efekt - bardzo subtelny i delikatny. Faktycznie, nie jest mocno widoczny, ale JEST. U mnie to delikatne rozjasnienie karnacji ( naturalnie mam jasną ), ale rozjasnienie naturalne i szlachetne, a nie ala córka piekarza. To także lekkie zmatowienie i głow, ale bardzo naturalny. Zadnych brokatowych drobinek nie widac na skórze, a jedynie, jakby padające na nią swiatlo ( ! ). Do tego tak chwalony efekt rozmycia rysów, na pewno odmladza. Są jak delikatna, upiększajaca mgiełka.
Myślę, ze niemal kazda z nas ma szansę byc zadowolona z tego produktu, pod warunkiem, ze nie będziemy stawiały mu nierealnych oczekiwań ;) To puder rozswietlajacy, a nie nablyszczacz, wiec efekt jest dyskretny. Odświeza koloryt skory, rozmywa rysy, a przez to odmładza, można powiedzieć, ze "fotoszopuje", ale wiadomo, nie jest to efekt jak z komputera. Moim zdaniem puder takze delikatnie matuje i ukrywa drobne niedoskonałości, ale nie można oczekiwać, ze jeśli ktoś ma problemy z cerą- korektor, baza, podklad, przestaną byc potrzebne. Meteoryty są jak wisienka na torcie :-)
Może opinia na temat tego pudru zalezy tez od efektu, jaki preferujemy. Ja lubię bardzo delikatny makijaż, taki, zebym wyglądała na nieumalowaną, tylko młodsza i doskonalszą :D
Czasem rezygnuję nawet z tuszu do rzęs, nakładam tylko krem, a poźniej korektor pod oczy plus baza albo podkład mineralny w pudrze , balsam na usta, mgiełkę meteorytów na cała twarz i gotowe !
Można dyskutować nad ceną ( wiadomo, wysoka ) , pudełeczkiem ( dobrze, ze w nowej wersji jest solidniejsze ), ale wydajność tego pudru i lekki, ale dostrzegalny efekt, rekompensują wszystko.
W mojej kosmetyczce będą luksusowym wyjątkiem ( zwykle stosuję do makijazu kosmetyki ze sredniej póki, Yves Rocher, L\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'Oreal ). Na pewno są trochę gadżetem i pewnie zbliżony efekt mozna osiagnąć tańszymi kosmetykami, ale legenda i przyjemnośc aplikacji robią swoje. Myślę, ze warto podarować sobie "odrobinę luksusu )
Mam zamiar poeksperymentować jeszcze z meteorytkami, uśmiecham się aktualnie do Mikolaja ;) o zestaw miniaturek Mythic, Fresh Pink i Beige Chic razem z pędzlem ( niestety stara wersja :( ), wiec za jakiś czas mam nadzieję podzielic się kolejnymi spostrzeżeniami w temacie :)
Mam oczywiscie ochotę na wersję z 2010 roku, zachwyca mnie ... pudełeczko, dla mnie najpiękniejsze ze wszystkich :D Jednak chęć przetestowania wszystkich 3 odcieni na raz jest silniejsza :-)
Używam tego produktu od: sierpień 2010
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego, ubytek niewielki