Kolastyna Anti-pollution, Ochronny krem do twarzy SPF 30 

Wczoraj wydobyłam resztkę tego kremu i ostatni raz posmarowałam nim twarz. Zrobiłam to wyłącznie na potrzeby tej recenzji, choć wiedziałam, jak to się skończy, ale o tym później ;). Czasem kupuję tańsze, drogeryjne spf-y w nadziei, że może znajdę jakąś perełkę z tej półki cenowej. Z każdym kolejnym zakupem nadzieja niestety niknie. Wracając do kremu Kolastyny - znajdujące się na opakowaniu zapewnienia producenta o matowym efekcie można od razu włożyć między bajki - zaraz po nałożeniu i do czasu zmycia twarz się dość mocno błyszczy (mam cerę mieszaną, dojrzałą). Konsystencja najdziwniejsza, z jaką miałam do czynienia - na początku dość zwarta (ale jednocześnie nie ciężka), trochę tępo się rozprowadza. Po kilku ruchach tak jakby się rozpuszcza - nie wiem, jak to inaczej opisać. W każdym razie staje się taka wodno-oleista i sunie już gładko po buzi. Ochrony nie jestem w stanie ocenić używałam głównie w domu z dwóch powodów: 1) strasznie się roluje, nie nadaje się pod makijaż - to rolowanie bardzo mi przeszkadza nawet bez make-upu, 2) nie nadaje się do stosowania w okolicach oczu. Rozwinę ostatni punkt, bo to mój największy zarzut, całkowicie dyskwalifikujący kosmetyk w moich oczach. W życiu nie miałam tak podrażnionych oczu, piekło jak diabli, a nie mam jakoś szczególnie z tym problemów - retinol leci w te okolice regularnie. Najgorsze, że wysmarowałam się nim po raz pierwszy przed wyjazdem na zakupy - o mało wypadku nie spowodowałam. Omijanie okolic oczu niewiele dawało, bo po kilku h zaczynało się łzawienie. Zużyłam na szyję i dekolt. No i cóż- to chyba wystarczy, żeby nie polecać tego kremu. Na plus - nie wysuszał, nie zapychał i nie podrażniał skóry, nawet lekko nawilżał i ładnie pachniał.