Ostatnio bardzo doceniam marki, które nie obiecują swoim potencjalnym klientom gruszek na wierzbie, tylko wprost mówią, czego możemy się spodziewać po zastosowaniu ich produktu. Taką filozofię obrała właśnie brytyjska marka Q + A – w myśl zasady – ty zadajesz konkretne pytanie, a my dajemy ci przy pomocy kosmetyku konkretną odpowiedź. Nie inaczej jest w przypadku nawilżającego kremu-filtru SPF ze skwalanem.
Skwalan to nawilżające dobrodziejstwo. Naturalnie występuje on jako związek w warstwie hydrolipidowej skóry. Gdy jest ona jednak uszkodzona, musimy posiłkować się składnikami z zewnątrz. I tu przychodzi nam na pomoc na ogół roślinna wersja skwalanu, przypominająca suchy olejek do skóry. Z czystego skwalanu już w swoim życiu korzystałam, kupując go w sklepach z naturalnymi składnikami, i zazwyczaj dodawałam do ulubionego kremu 1-2 kropelki takiego olejku, co już bardzo szybko poprawiało kondycję skóry. Q + A oparło na podobnej zasadzie formułę swojego kremu. Wśród składników mamy więc głęboko nawilżający skwalan, który dostarcza nam witamin A+E i zapobiega odpływaniu wody ze skóry, ale także ekstrakty z zielonej herbaty i sezamu, które mają odżywić i uspokoić np. nadreaktywną cerę.
Dodatkowo, oprócz działania typowego dla kremu nawilżającego, mamy dodatek SPF 50, który ma chronić nas przed promieniowaniem UVA i UVB. Często bywa jednak tak, że jeśli kupujemy taki produkt 2w1, to filtr przeciwsłoneczny sprawia, że po nałożeniu skóra nam się bieli (jakby była wysmarowana wręcz mąką) lub krem już w samym nakładaniu jest mocno „toporny”. W przypadku Hydrating Daily Sunscreen od Q + A niczego takiego nie zauważyłam.
Jako posiadaczka cery wrażliwej, mieszanej, ze skłonnością do przesuszeń muszę przyznać, że powyższy filtr ani mnie nie uczulił, ani nie ściągał skóry, już po kilku dniach regularnego stosowania w ciągu dnia zauważyłam lepsze nawilżenie i jędrność skóry. Krem jest też bezzapachowy, co na pewno ucieszy alergików. Zastosowałam go jako ostatni krok pielęgnacji (tak jak sugerował producent na opakowaniu – 15 minut przed wyjściem z domu) i nie zauważyłam, by kłócił się z resztą używanych przeze mnie kosmetyków. Squalane Sunscreen przypomina typowy krem o średnio-gęstej konsystencji – już 1, max 2 pompki pokryją spokojnie całą twarz i szyję.
Nakładanie produktu również okazało się bardzo przyjemne. Krem idealnie się rozprowadza, a sam filtr na pewno nie pozostawia widocznej warstwy, rzekłabym, że bardziej delikatnie rozświetla skórę, choć oczywiście z początku może wydawać się inaczej, ale wystarczy dobrze wpracować smarowidełko w skórę i odczekać max 10 minut. Nie zauważyłam również warstwy tłustego filmu, żadnej lepkości pozostawionej na twarzy.
Zabrałam krem na urlop w ciepłych krajach i tutaj Q + A również mnie nie zawiodło, ochrona słoneczna była wystarczająca, jak najbardziej po kąpieli, czy kilku godzinach leżenia plackiem na plaży filtr można było dołożyć i nic na twarzy się nie zrolowało. Po 2 tygodniach urlopu zauważyłam, że nie przybyło mi żadnych przebarwień (a była to moja zmora przy okazji wyjazdów zagranicznych), cera się nie odwodniła, uniknęłam też zaczerwienienia i poparzeń. Czyli skóra pozostała w idealnym stanie.
Samo opakowanie to tubka airless, która pozwala na dobrą kontrolę wydobywania produktu, opakowanie można było spokojnie zabrać na plażę, bez obawy, że zawartość zabrudzi się piachem lub że my uwalimy całą swoją kosmetyczkę i torbę. Błękitny kolor opakowania jest radosny i na pewno będzie ładną ozdobą w pokoju, czy łazience, no i po powrocie z wakacji będzie budził przyjemne wspomnienia związane z nadmorską przygodą. Podoba mi się również to, że na samej tubce mamy tzw. checklistę na jakie problemy ma dokładnie nam pomóc powyższy produkt i do jakiego typu cery jest dostosowany. Moim zdaniem tak klarownie napisana informacja powinna widnieć na dosłownie każdym kosmetyku. Bardzo ułatwiłoby to czytanie etykiet w drogeriach, zwłaszcza laikom.
Wydaje mi się, że cena jest adekwatna do jakości kosmetyku, natomiast dla niektórych może okazać się zaporową. Jednak moim zdaniem taka cena jest typowa dla kremów ze średniej półki, które jednocześnie są filtrami. Dziś sam krem do opalania potrafi w zwykłym markecie kosztować nawet i 100 zł, jeśli jest to bardziej popularna marka.
Krem od Q + A byłby dla mnie ideałem, gdyby nie fakt, że nie sprawdził się u mnie jako produkt pod makijaż. Każdy podkład i puder się na nim ciastkował i po prostu kiepsko wyglądał. A próbowałam naprawdę wielu różnych kombinacji. Dlatego z tego powodu odejmuję jedną gwiazdkę przy swojej ocenie. Niemniej jednak uważam, że jeśli ktoś szuka dobrego kremu nawilżającego na dzień lub filtru na wakacje, który przy okazji zatrzyma wodę w skórze, a nie musi codziennie mieć nałożonego makeupu, to to smarowidełko będzie idealnym wyborem.
ZALETY:
- Nie uczulił
- Nie bieli
- Wydajny
- Obecność skwalanu sprawia, że skóra szybko dostaje zastrzyk nawilżenia i dawkę witamin A+E
- Produkt bezzapachowy, nadający się dla alergików
- Konsystencja nieobciążającego kremu
- Opakowanie – tubka airless – pozwala na kontrolę wydobywania kosmetyku i schludność
- Dobrze łączy się z inną pielęgnacją
- Odpowiedni dla cer wrażliwych, odwodnionych, mieszanych, suchych i normalnych
- Filtr SPF 50 i ochrona UVA + UVB
- Standardowa pojemność 50 ml
- Krem szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu na skórze
- Można dokładać produkt bez obawy, że zroluje się na twarzy
- Radosne, niebiesko-białe opakowanie
WADY:
- Moim zdaniem nie nadaje się kompletnie pod makijaż – każdy, który przetestowałam na powyższym kremie-filtrze się ciastkował lub po prostu brzydko wyglądał
- Dla niektórych cena może być zaporowa, ale jest to standardowa cena za filtry SPF ze średniej półki
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
Otrzymałam w ramach testowania na Wizaz.pl