Zanim go dostałam w prezencie, wraz z całą kolekcja pędzli Premium DS, sporadycznie używałam pigmentu do malowania oczu. Tak okazjonalno-eksperymentalnie. Odkąd ten pędzelek ze mną jest, zdarza mi się to częściej. Choć nie nabrałam jeszcze tak wielkiej wprawy, by uważać, że potrafię już wyczarować porządny makijaż z pigmentem w roli głównej. Ale praktyka czyni mistrza, więc wszystko przede mną.
Jeszcze zanim zaczęłam swoją przygodę z pigmentami do malowania powiek, przy pomocy DS17, wiedziałam, że dzięki tym kosmetykom zyskam bardziej wyrazisty makijaż oczu. Długo jednak wybierałam w tym celu wyłącznie cienie, bo nie bardzo wiedziałam, jak się zabrać za pigment. Początkowo nakładałam go na palec i wklepywałam w powiekę, co wydawało mi się dość niehigienicznym sposobem, a na pewno nieprofesjonalnym.
I wtedy na scenę wkroczył On, niepozorny DS 17. Malutki pędzelek, przypominający lekko spłaszczoną kuleczkę. Stworzony po to, by nim aplikować punktowo właśnie pigmenty, ale też cienie. Polubiłam go od razu, bo dzięki niemu nie muszę już wklepywać w powiekę pigmentu palcami. Przy pomocy tego pędzelka pigmentu się nie nakłada na powiekę, w dosłownym tego słowa znaczeniu, a go jakby wciska, delikatnie wklepując. Uprzednio muszę jednak zanurzam pędzel w pigment i wcisnąć produkt w pędzel, a nie nabierać, jak cienie. Przynajmniej taka jest moja metoda:)
Poza tym moja kuleczka ma też inną funkcję. Można nią aplikować cienie lub pigmenty w wewnętrznym kąciku oka czy zewnętrznym, po to by uzyskać piękne rozświetlenie oka, takie które możemy „nosić” na co dzień. Gdy mam akurat taki pomysł na makijaż, wówczas nie aplikę pigmentu na powiekę, tylko w jednym z tych dwóch, wspomnianych już miejsc, uzyskując makijaż dzienny.
Mój sposób malowania oczu, od czasu nawiązania współpracy z DS17 się zmienił, nie tylko pod względem technicznym, że tak powiem. Ale także efektów. Makijaż stał się dzięki pigmentom wyrazistszy, bardziej widoczny, słowem ciekawszy. Choć to nie znaczy, że zrezygnowałam z cieni, na co dzień wciąż ich używam. Teraz jednak mam wybór. A pomógł mi polubić zabawę z pigmentami właśnie mój mały pomocnik.
Pędzel Hulu, jak cała kolekcja, z której pochodzi, jest wykonany starannie i precyzyjnie. Jego trzonek stworzono z drewna naturalnego, ma kolor fioletowy z odcieniem granatu. Użyto do jego wyrobu naturalnego włosia kozy, które jest połączone z pędzlem skuwką w kolorze złotym. Mimo że jest to pędzelek mały i sprawia wrażenie „zbitego”, to jednocześnie jest łagodny dla skóry w okolicach oczu. Nie podrażnia jej i nie czyni jej żadnych szkód. Za to z wielką precyzją dociera w takie zakamarki, jak kąciki oczu, które są niedostępne dla jego większych gabarytowo kolegów. Współtwórcą tego „maleństwa” jest wizażysta Daniel Sobieśniewski, oficjalny makijażysta marki Kobo.
Podsumowując mój wywód: ) : pędzel DS 17 jest to produkt, który według mnie spełnia swoją rolę bez zastrzeżeń, a poza tym cieszy oczy swoim wyglądem i… lekkością dotyku. Jest elegancki, trwały, solidny i nie gubi włosia. Polecam go wszystkim, niezależnie od tego czy mają wprawę w makijażach oczu za pomocą pigmentów, czy też tak jak ja, dopiero jej nabywają. DS 17 Wam w tym pomoże.
Zalety:
- Pędzel jest elegancki
- Z naturalnego włosia
- Trwały i solidny, mimo gabarytów:)
- Precyzyjnie dociera w zakamarki oczu
- Nie podrażnia skóry wokół oczu
- Łatwiej mi wykonać z jego pomocą makijaż przy użyciu pigmentów
- Mając zbitą strukturę jest jednocześnie miękki i delikatny
- Nie gubi włosia
- Trwałość / wykonanie
- Zgodność z opisem producenta
- Stosunek jakości do ceny
- Design produktu