W ostatnich czasach Natura kusi mnie różnymi wyprzedażami, a że za chwilę czeka mnie wyprowadzka kilkaset kilometrów od rodzinnych stron, gdzie najbliższa drogeria tej sieci znajduje się jakieś 70 km od mojego nowego domu, to zaopatruję się w co ciekawsze kosmetyki marek własnych tej drogerii :)
A My Secret należy do jednej z ciekawszych propozycji Natury-w ciągu lat ta marka wyewoluowała z tanich kolorowych kosmetyków dla nastolatek do naprawdę świetnej jakościowo kolorówki.
Dałam się skusić na recenzowaną paletkę w wyprzedażowej cenie po przemacaniu testera, urzekły mnie te kolory oraz śliczne opakowanie. I absolutnie nie żałuję, używam tej paletki z przyjemnością oraz ochotą.
Kolorystka jest idealna zarówno do szalonych makijaży(jak ja już widzę cień FREE latem!), ale spokojne codzienniaczki do pracy(i to w aptece) też nią kręcę.
Nie jest to idealna paletka bazowa-brakuje tu matowego cielistego czy bardzo ciemnego brązu, ale te braki uzupełniam cieniami z innych palet.
Ja traktuję Magic Garden jako urozmaicenie i jestem zadowolona.
-Dwa pierwsze błyski(BLUSH i BLOOM, pierwszy to odcień szampański, drugi nieco ciemniejszy i bardziej różowy) to dla mnie bardziej takie satynowe perły. Na powiece dają blask jakby przytłumiony, bardzo spokojny, więc jeśli kochasz turbo blask, migoczące drobinki, świetlistość jak Edward Cullen w słońcu-tutaj poczujesz niedosyt. Niemniej ja je lubię(a też jestem straszną sroczką), są przyjemne w aplikacji-mięciutkie oraz dobrze napigmentowane, dobrze się aplikują zarówno palcem jak i pędzelkiem.
-Uwielbiam błysk ROSE-tu już jest więcej blasku oraz migoczących drobinek, tonacja jakby szampańskiego różu. Śliczny-pięknie wygląda solo z kreską i dobrze wytuszowanymi rzęsami. Aplikacja oraz pigmentacja-bezproblemowe.
-FREE-petarda! Piękny metaliczny odcień morskiej zieleni. Bardzo intensywny, turbo napigmentowany-już malutka ilość lekko muśnięta palcem daje mocny kolor. Super właściwości do zrobienia nim kreski. Protip-jeśli po nałożeniu będzie dla Was zbyt zielony i zbyt krzykliwy to wetrzyjcie w niego malutką ilość cienia BLUSH, fajnie go stonuje do metalicznej mięty.
Maty w tej paletce także są bardzo dobre jakościowo-miękkie, napigmentowane, dobrze się rozcierają oraz łączą(zarówno ze sobą jak i cieniami innych firm). Czasami nieco wytrącają pigment podczas rozcierania, ale można budować nasycenie i da się nimi uzyskać wyraźny kolor.
Są dosyć kruche, trzeba aplikować je ostrożnie oraz małymi porcjami, aby uniknąć osypu. Szczególnie bordowa purpura (ORCHID), ten cień się kruszy nawet przy minimalnym nacisku.
Mam wrażenie, że maty wychodzą na skórze nieco ciemniej niż w opakowaniu, do tego po aplikacji wybija się z każdego trochę purpurowych/różanych tonów, ale może to kwestia mojego odcienia skóry/nakładanej pod spód bazy/mojego subiektywnego spojrzenia-nie wiem.
Nie podrażniają oraz nie uczulają, zarówno mojej alergicznej skóry, jak i wrażliwych oczu.
Mam tłuste i opadające powieki, więc zawsze używam bazy(Inglot lub Hean). W takich warunkach cienie z recenzowanej palety dają radę-trzymają się przez większość dnia, nie rolują się, gdy wracam wieczorem do domu to nadal są na miejscu i to w całkiem dobrym stanie. Jedynie czasami zdarza im się zlewać ze sobą po 6-7h w jednolitą plamę koloru, nadal nie mam pomysłu od czego to zależy.
Opakowanie nie dość, że ładne to jeszcze praktyczne-lekko się otwiera, ale jednocześnie magnes dobrze trzyma całość i nic się samo nie otwiera. Brak lusterka mi absolutnie nie przeszkadza.
Plus za fabryczne zaklejenie paletki taśmą, dzięki temu udało mi się kupić na wyprzedaży niezmacany egzemplarz :)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie