Przywiązuję ogromną wagę do wyglądu i stanu moich dłoni, dlatego też kremy, oliwki/olejki i inne tego typu specyfiki są u mnie w użyciu niemalże na okrągło.
Masełko z Semilaca mam od dobrych kilku miesięcy i cóż - jakoś nie mogę go zużyć, a to chyba najlepiej pokazuje, jaki mam stosunek do tego kosmetyku...
Zacznę jednak od początku, czyli od opakowania - niby jakie jest, każdy widzi, jednak dla mnie nie jest ono zbyt funkcjonalne - noszę długie paznokcie i wydobycie masełka z tej uroczej, maleńkiej puszeczki bywa problematyczne.
Graficznie wygląda ok - nalepka nie zdziera się, a samą puszeczkę z łatwością się zakręca.
Masełko jest zbite i gęste, w kontakcie ze skórą topi się i zmienia w olejek, co znacznie ułatwia aplikację. Polubiłam jego zapach - kokosowy i słodki, choć to raczej syntetyk (w INCI Parfum jest na 3 miejscu, dopiero później są oleje, m.in. kokosowy). Jest również wydajne, wystarczy odrobina, by pokryć skórki i/lub płytkę paznokcia. Nawet cena jest sympatyczna - 19,99 zł, niedużo ;).
Tyle jeśli chodzi o aspekty wizualno-techniczne, a teraz przejdę do meritum, czyli do działania - tu niestety aż tak różowo nie jest.
Semilac obiecuje nam poprawę elastyczności, nawilżenie, odżywienie i natłuszczenie skórek, zapobieganie wysuszeniu i pękaniu skórek, hamowanie rozdwajania paznokci i ich kruszenia oraz redukcję ich łamliwości.
Tyle z obietnic, a ja na to - pitu, pitu.
Regularne stosowanie masełka zapewni nam głównie natłuszczenie skórek i POZORNĄ ochronę oraz nawilżenie- Pozorną - bo już pierwsze umycie rąk sprowadza nas na ziemię.
Nie zauważyłam, by moje skórki stały się bardziej miękkie i zadbane, nie odnotowałam również wzmocnienia paznokci, zniwelowania rozdwajania czy też zmniejszenia łamliwości - a gdy nie nosiłam żelu przez 2 miesiące i regenerowałam płytkę, to miałam co obserwować, ot co!
Większego wpływu na stan skórek również nie ma - a potrafię wmasowywać to masło nawet i kilkanaście razy w ciągu dnia!
Dla mnie to taki gadżecik, ładnie pachnący, dający jakieś tam złudzenie, że o te skórki dbamy - ale dla mnie to za mało, za stara jestem na iluzoryczne dbanie o siebie ;). Ja potrzebuję konkretów (jak na przykład sztyftu z Ala Natural Beauty) i nie dla mnie takie gadżety.
Słowem - używać (czy też raczej męczyć) to masło będę aż do zobaczenia denka, bo jednak szkoda mi wyrzucać produkt, który większej krzywdy mi nie robi, ale na pewno nie ponowię zakupu - jak dla mnie jest to przerost formy nad treścią i zdecydowanie nie jest to kosmetyk, który warto mieć i włączyć do codziennej pielęgnacji. Nie spełnia obietnic producenta, na dłuższą metę widać, że nie działa nawet w tak błahej kwestii, jaką jest solidne odżywienie skórek, a śliczny zapach, dobra wydajność i brak podrażnień po użyciu to zdecydowanie za mało, by określić produkt jako dobry.
Lepiej kupić wspomniany wcześniej sztyft lub zainwestować w naturalne oleje, a masełko Semilaca sobie darować - wierzcie mi ;).
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie