Molton Brown Indian Cress, Purifying Shampoo Szampon oczyszczający

Marka Molton Brown do niedawna była mi zupełnie obca, jakiś czas temu zauważyłam ją u Youtuberek, które bardzo polecały ich żele pod prysznic. Cenowo nie jest to najniższa, drogeryjna półka, a ja miałam przeświadczenie, że jest to marka premium tylko ze względu na opakowanie i perfumowany zapach. Miałam okazję przekonać się, że to nie tylko ładna otoczka, ale i świetna zawartość - dostałam w prezencie szampon i balsam - takie niespodzianki to ja lubię ;) Opakowanie to przezroczysta, plastikowa butelka, wykonczona srebrnym korkiem z wybitą nazwą marki. Bardzo ładna szata graficzna - proste napisy i gustowne logo marki, które daje nam vibe kosmetyku droższego i wysokopółkowego. Jest ładnie, wygodnie, poręcznie - nie mam się do czego przyczepić. Zapach po prostu zwalił mnie z nóg! Sama nazwa Indian Cress brzmi tajemniczo, a ta jest kompozycja jest po prostu genialna na koniec lata/początek jesieni. Pachnie jak ostatnie dni wakacji ;) Zapach niezidentyfikowanych dla mnie kwiatów, takich trochę vintage, ale zmieszany z czymś zielonym, skoszoną łąką, ma w sobie też jakby nuty olejku do opalania i ogólnie opalonej skóry. Mycie głowy tym szamponem to czysta przyjemność. Szampon ma żelową, gęstą konsystencję i herbaciany kolor. Przyjemnie się pieni, myje, oczyszcza. Włosy po umyciu są skrzypiące i szeleszczące w dłoniach, ale nie mam problemu z rozczesaniem. Używałam go po szamponie Elseve, który jest bardzo pielęgnujący lekko obciążający i to była miła odmiana, bo po Moltonie włosy były bardziej lekkie i odbite od nasady. Podsumowując, jest to niezwykle przyjemny kosmetyk, dający poczucie dopieszczenia i relaksu jak u fryzjera. Myje poprawnie, spełnia podstawowe zadanie. Nie jest to jednak kosmetyk, który ma silne właściwości pielęgnacyjne, a po droższym kosmetyku oczekuję czegoś ekstra. Świetny jako prezent, ale do regularnego zakupu raczej się nie palę, ze względu na cenę.

Kosmetyki marki Molton Brown otrzymałam w prezencie w formie miniaturek 50 ml po kilka sztuk, było ich na tyle dużo że jestem zainteresowana zakupem pełnowymiarowych produktów, intrygująco i ciekawie pachną, a moje włosy po użyciu szamponu i odżywki z serii Indian Cress zawsze wyglądają jakbym wyszła z ekskluzywnego salonu fryzjerskiego :). Mam włosy suche, cienkie, rzadkie, wysokoporowate, farbowane, mają tendencję do łamania, kruszenia, wypadania i rozdwajania, dodatkowo są codziennie myte i stylizowane. Szampon ma żelowo olejkową konsystencję i niesamowicie ciekawie pachnie, mamy tu połączenie rzeżuchy indyjskiej o której pierwszy raz słyszę :),jaśminu, wiciokrzewu i drzewa sandałowego. Niewielka ilość wytwarza pianę która pozwala na dokładne oczyszczenie włosów, bez problemu się wypłukuje nie plącząc ich ani nie zbijając ich w strąki, po umyciu są one miękkie, pachnące, zdyscyplinowane, gładkie, takie mięsiste i nawet popołudniowa drzemka im nie straszna :). Włosy zachwycają swoim niesamowitym blaskiem, szampon podkręca nawet dawno wypłowiałą farbę że nawet doświadczonego fryzjera ciekawość zżera :).