Bardzo lubię kosmetyki Benton - na stałym wyposażeniu mojej łazienkowej półki jest toner z kwasami i aloesem, a esencję Snail Bee na pewno nadal będę kupować stale (jednak dopiero po tym, jak uporam się z innymi kosmetykami aktualnie do zużycia - narzuciłam sobie kosmetyczne embargo) ;) To jest naprawdę wysoka, azjatycka jakość pielęgnacji - kupując coś tej firmy mam pewność że się nie zawiodę.
Kosmetyk ma postać gęstego, bezbarwnego żelu. Żel jest lekki, łatwy w rozprowadzaniu, chwilę po nałożeniu lekko się lepi, co zanika po czasie, gdy całkiem się wchłonie. Przy moim typie cery wymaga oczywiście nałożenia dodatkowo kosmetyku na wierzch, ale i tak muszę przyznać że nawilżenie po jego nałożeniu i tak jest odczuwalne.
Zapach - nie wyczuwam tu nic wyraźnego.
Sprawdza się doskonale jako serum pod krem, znakomicie potęguje nawilżenie cery, dzięki czemu wygląda ona lepiej i jest o wiele bardziej nawodniona niż przy samym kremie.
Nie sprawia problemów przy warstwowej aplikacji, nie roluje się ani nie warzy w połączeniu z żadnym kremem, nie utrudnia też nakładania makijażu - jako produkt pod makijaż jest świetny, bo to naprawdę lekka formuła.
Jest też super na lato, gdy nie chcemy przeciążać skóry zbyt wieloma ciężkimi czy tłustymi produktami. Dodatkowo rewelacyjnie spisywał się u mnie latem właśnie, podczas urlopu, był świetnym nawilżaczem i doskonale koił skórę zmęczoną słońcem.
Zwykle używałam go dwa razy dziennie, na tonik i pod krem, czasem także jeszcze z inną esencją i olejkiem. Nigdy nie kłócił się z innymi formułami, niezależnie od ich rodzaju.
A jakie są efekty? Od razu po aplikacji - lepiej nawilżona i ukojona skóra. Przy regularnym stosowaniu widziałam różnicę w poziomie nawilżenia cery, nie ulegała ona tak łatwo wysuszaniu i była gładsza w dotyku, miała ładniejszą fakturę. Wydaje mi się, że serum niweluje widoczność porów, wygładza cerę, nadaje jej dzięki temu młodszy, bardziej wypoczęty wygląd. Miałam wrażenie wręcz jej zregenerowania. Szczególnie latem widziałam różnicę, bo zwykle moja skóra ciężko znosi słońce (mimo filtrów), a przy tym serum szybciej i lepiej się regenerowała.
Bardzo dobre efekty serum dawało łączone z tonerem tej samej marki (Aloe BHA Skin Toner) - w dni, gdy moja skóra bardziej tego potrzebowała, nakładałam dość hojnie toner, a na to, w dość krótkim czasie, praktycznie od razu po jego wchłonięciu, Snail Bee Essence, na wierzch oczywiście krem.
Podoba mi się skład - moja cera bardzo lubi się z wyciągiem ze śluzu ślimaka, bardzo często kupuję kremy z tym składnikiem, bo na moją łatwo wysuszającą się skórę działają naprawdę mocno nawilżająco i regenerująco. Poza tym INCI naprawdę jest imponujące! Na pierwszym miejscu mamy sok z aloesu, wysoko w składzie wyciąg z jadu pszczelego, mnóstwo wyciągów roślinnych, alantoinę. To jest właśnie jakość, która uzasadnia wysoką cenę (bo cena jest, no cóż - spora. Choć mnie udało się kupować go na promocjach za jakieś 60 zł w Hebe).
W kwestii jadu pszczelego - nie wywołał u mnie żadnego uczulenia czy podrażnienia. Jeśli występuje u Was takie ryzyko, warto wcześniej przetestować czy na pewno alergia nie wystąpi, na pewno też nie nakładać go w okolice oczu.
Produkt wydaje mi się bezpieczny - uczulił mnie kiedyś krem pod oczy także z jadem pszczelim, ale był on innej firmy, i był to krem pod oczy. Tutaj żadnych negatywnych skutków nie było. Serum nie wywoływało też u mnie absolutnie żadnego pieczenia skóry.
Cena, jak wspomniałam, jest dość szalona. Ale trzeba pamiętać, że płacimy za bardzo wysokiej jakości kosmetyk, z naturalnym składem, za bogatą prawdziwie azjatycką pielęgnację. Dodatkowo - to serum jest super wydajne! Przy codziennym stosowaniu buteleczka wystarcza mi na blisko rok, myślę że spokojnie jakieś 10 miesięcy (dokładnie nie pamiętam, w kalendarzu ani pamiętniku nie zapisywałam) ;)
Opakowanie - kolejna zaleta produktu. Funkcjonalne (idealnie działająca aż do zużycia pompka) i ładne. Dokładnie takie opakowania podobają mi się najbardziej - wyważona, nie kolorowa, wysmakowana estetyka, elegancka buteleczka, ładna graficznie czcionka. Jedną buteleczkę po zużyciu serum sobie zostawiłam i przelewam do niego serum do dekoltu albo inne półpłynne kosmetyki do twarzy z mniej eleganckich opakowań.
Zdecydowanie polecam. Jeśli Wasza skóra łatwo się przesusza, warto takie serum włączyć do codziennej pielęgnacji i nakładać pod krem. Wielki plus za naprawdę świetny skład,nie sądzę żeby znalazło się tu coś, co nie ma dobrego wpływu na naszą cerę.
(moja cera: normalna w kierunku suchej)
Zalety:
- rewelacyjny skład, naturalne wyciągi, zawartość śluzu ślimaka; oryginalna produkcja azjatycka; opakowanie; poprawia nawilżenie, regeneruje, koi skórę; zmniejsza widoczność porów, wygładza, przy regularnym używaniu regeneruje skórę; świetne do warstwowej pielęgnacji; lekka żelowa formuła; nie podrażnia; bardzo duża wydajność
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie