AA Wings of Color Blush & Rouge Róż do policzków

Róż AA Wings of Color Blush & Rouge to prawdziwe odkrycie! Ma piękne, subtelne kolory, które łatwo się aplikują i świetnie stapiają ze skórą, dając naturalny efekt zdrowego rumieńca. Pigmentacja jest idealnie wyważona – można budować intensywność bez ryzyka przerysowanego efektu. Dodatkowy plus za trwałość – utrzymuje się przez cały dzień, nie blaknie i nie ściera się zbyt łatwo. Opakowanie jest poręczne i estetyczne, świetnie sprawdza się także w podróży. Idealny wybór na co dzień i na większe wyjścia. Zdecydowanie polecam!

ten kolor jest fantastyczny. jest taki.. rozgrzany, daje efekt takiego rozgrzanej twarzy, nieco jakby zawstydzonej. cudownie to wygląda na twarzy i plusem jest to, ze można aplikować go bez od razu wielkiego pigmentu. poza tym jeszcze dodam, że cena jest bardzo dobra ;) dobra czyli.. niska :D

Róż dostałam w prezencie. Nie spodziewałam się ,że będe aż tak zadowolona. Róż utrzymuje się cały dzień. Mam go ponad rok i nadal mogę się cieszyć z jego używania.

Posiadam przepiękny odcień Orange - idealny dla ciepłych karnacji. Był bardzo tani, bo dałam za niego coś ok 13 zł. Róż posiada całkiem mocną pigmentację, więc trzeba nakładać go z wyczuciem, żeby nie przesadzić i nie skończyć z plamami na policzkach, ale też nie jest tak że nakłada się go jakoś bardzo topornie. Po prostu trzeba uważać z ilością. Róż daje efekt satyny, ma super trwałość, bo trzyma się u mnie cały dzień, czasem mam makijaż 15 godzin i on pod koniec dnia przed zmyciem nadal jest widoczny tak samo jak po nałożeniu. Faktycznie opakowanie nie jest najwyższej jakości, bo mi się po prostu połamało, ale oprócz tego jestem z niego bardzo zadowolona.

Nie wiem, czy ten róż można jeszcze gdzieś dostać, stacjonarnie w moim Rossmanie już są wycofane i podmienione na nowe wersje. Jakiś czas temu kupiłam odcień Flamingo, na który się długo czaiłam. Taki jakby odcień wina. Bordo ale wpadające w róż. Nie znam się na nazwach kolorów. Kolor jest przepiękny...w opakowaniu. Albo może gdyby go nałożyć na powieki ,,pakując" kolor i budując intensywność. Ale na policzki tego NIE DA SIĘ nałożyć tak, żeby dobrze wyglądało. Jest przepigmentowany, nakłada się go za dużo i robi plamy. Dla porównania - mam pomarańczowy róż z Ingrid, ten ,,marchewkowy", który też ma tak intensywny kolor. ALE. On w przeciwieństwie do tego z AA jest jedwabisty, da się go nałożyć w małej ilości, i ładnie się rozciera. Z tym dziadem to strzepiesz i odbijesz pędzel kilka razy, a i tak masz plamy, zawsze musiałam go ratować, blendując jakimś dużo jaśniejszym różem, żeby się wyrównało. Może jakby ktoś miał bardzo ciemną karnację, to byłoby ok - nie byłoby widać plam...Nie wiem, jak inne kolory, ale dobrze, że tego akurat już nie ma. Podobno te nowe są lepsze, czaję się na nie w Rossmanie, ale trochę boję się znowu kupić róż z tej marki. Obawiam się, że ten trafi do kosza, bo za każdym razem gdy go użyłam, to musiałam z nim walczyć.

Kupiłam go kiedyś na promocji w Rossmanie. Wyszedł za ok 7zł, więc postanowiłam wypróbować. Jak za taką cenę (nawet biorąc pod uwagę cenę niepromocyjną) to całkiem dobry jakościowo produkt. Dobrze napigmentowany, klasyczny wybór kolorów, róż trzyma długo na policzkach. Efekt jest naturalny, buzia wygląda świeżo i promiennie. Ale cały efekt psuje tandetne opakowanie. Róż zamknięty jest w okrągłym opakowaniu wykonanym chyba z najtańszego plastiku. Już po kilku dniach zamknięcie się oszczerbiło, a nieco później opakowanie pękło w kosmetyczce w torebce. W efekcie roż się cały rozsypał. Myślałam, że trafiło mi się po prostu takie felerne opakowanie, jednakże gdy kupiłam go następnym razem to opakowanie również uległo pęknięciu. Zatem mimo, iż róż jest godny polecenia i jest w miarę trwały to nie kupię go ponownie bo ważna jest dla mnie również trwałość opakowania bo jakby nie było- wpływa również na wydajność kosmetyku.

Pierwszy raz skusiłam się na róż inny niż Bourjois i jestem zadowolona. Kupiłam kolor 003, jest świetny. Takiego wyraźnego koloru nie widziałam u innych producentów. Róż jest trwały, nie ściera się. Wielki plus za polski oraz hypoalergiczny produkt.

Stwierdziłam, że zrecenzuję ten produkt mimo faktu, że mam go już mnóstwo czasu i szczerze to tak bardzo się do niego przyzwyczaiłam, że zapomniałam już, że jest tak wyjątkowy :):):) Zacznę od tego, że ten kosmetyk jest niekończący się. Mam go już chyba z dwa lata i oczywiście używam na zmianę z innymi różami jednak wraca do mnie jak boomerang gdyż zgadza się tu wszystko- ładny kolor, lekko opalizujący efekt, wielkość i cena produktu. Za każdym razem kiedy chcę aby moja skóra nabrała dziewczęcej niewinności to używam tego kosmetyku na szczyty policzków oraz czubek nosa na kości aby dodać efektu opalonego noska. Kosmetyk zachęcił mnie do zakupu ładnym opakowaniem z wypiekanym kwiatem który bardzo zdobi całość i umila użytkowanie. Nie ukrywam, że jakiś czas temu kiedy go kupowałam uwagę przyciągneła atrakcyjna cena- nie wiem jak to wygląda teraz. Generalnie polecam ten kosmetyk jako alternatywę dla drogich i markowych kosmetyków.

roz zdecydowanie spelnia swoje zadanie, latwo sie blenduje, nie osypuje sie z twarzy. nie jestem fanka uzywania rozu na policzkach, ale ten wyglada bardzo naturalnie i swiezo przy dobrym zblendowaniu. nadaje sie na cere lekko tlusta, nie roluje sie, nie sprawia zadnych problemow. uwazam ze firma aa wykonala kawal dobrej roboty, ten roz zdecydowanie kupie ponownie. kolor jest ladnie napigmentowany, opakowanie jest ladne schludne

Róż kupiłam na promocji w Rossmanie za coś koło 14 zł. Od razu zaciekawił mnie kolor flamingo. To śliczny, chłodny fiolecik z delikatną drobiną. Kolor jest bardzo unikatowy i wyróżnia się na tle większości róży w popularnych różowych lub brzoskwiniowych tonacjach :) Opakowanie różu jest klasyczne, plastikowe, a sam róż ma eleganckie tłoczenie w kształcie kwiatka. Używam go nie tylko do policzków ale także (a nawet częściej) jako cień do powiek. Daje śliczne, satynowe wykończenie. Drobinki są bardzo malutkie, eleganckie. Dobrze się z nim pracuje, ładnie się rozciera, nie tworzy plam. Ma bezpieczną pigmentację i pozwala się budować. Jeśli tak jak ja kochacie fiolety to warto się nim zainteresować. Jak dla mnie jeden z piękniejszych, drogeryjnych róży :)

Róż ten gości w mojej kosmetyczce od wielu lat, a co więcej był to mój pierwszy róż jaki kupiłam ;) Co mogę powiedzieć o tym produkcie ... Przede wszystkim to, że jestem bardzo zadowolona z jego użytkowania. Róż ten jak wile kolorowych kosmetyków nie zawiera rewelacyjnego składu, ale plusem jest to iż występują w nim ekstrakt z alg, które zawierają duża ilość krzemu, który pozytywnie wpływa na kondycje skóry oraz ekstrakt z pestek moreli. Co do samego stosowania produkt ten bardzo łatwo i równomiernie rozprowadza się na policzkach, nie tworzy nieestetycznych plam co jest bardzo dużym plusem. Efekt jaki tworzy na buzi mogłabym porównać do delikatnej mgiełki, która ładnie połyskuje na buzi, dzięki czemu cera wydaje się wypoczęta i promienista. Z całego serca polecam ten produkt szczególnie dla osób początkujących z makijażem ;)

Lubię ten róż do policzków,bo jest bardzo wydajny, delikatny i na twarzy daje efekt naturalnego zarumienienia. Róż nie uczula , nie podrażnia . Dziś brze i kątów się go nakłada na makijaż . Róż jest wydajny.

Odkąd trafiłam na ten kosmetyk, nie mam potrzeby sięgania po inne - Blush & Rouge od AA Wings of Color to najlepszy róż, jaki kiedykolwiek używałam. Posiadam odcień 04 Light Pink - jasny, delikatny róż, idealny dla bladych cer. Jeszcze nie trafiłam na odcień, który tak pięknie współgrałby z moją jasną skórą. Produkt zamknięty jest w minimalistycznej plastikowej kasetce. Jego gładka konsystencja i optymalna pigmentacja sprawiają, że zrobienie sobie nim krzywdy jest niemal niemożliwe. Codzienny makijaż wykonuję często w pośpiechu - nawet wtedy, przy niedbałych muśnięciach pędzlem, ten produkt daje rewelacyjny efekt. Nie tworzy plam, pięknie łączy się z pudrem, dzięki czemu granice między kosmetykami są rozmyte i tworzą estetyczny efekt. Róż trzyma się na swoim miejscu przez cały dzień. Kolor jest bardzo naturalny, dzięki czemu buzia wygląda na zdrowo zarumienioną. Niewielkie opakowanie wystarczyło mi na rok - a wykonuję makijaż codziennie. Jest to więc bardzo wydajny kosmetyk. Produkt ten to mój niekwestionowany faworyt wśród róży do policzków. Z pewnością kupię jeszcze nie raz.

Róż kupiłam z sympatii do marki oraz w ramach poszukiwania różu w pomarańczowym odcieniu - i tak zakupiłam nr 01 Orange. Od razu zwrócił moją uwagę uroczym, bardzo efektownym wzorem wypalenia. Na plus solidne opakowanie, które nie powinno samo otworzyć się w kosmetyczce, oraz informacja o składzie produktu na wieczku - co rzadko się zdarza a w przypadku produktów AA w szczególności. Gama kolorystyczna tego różu jest bardzo bogata - aż 6 odcieni o bardzo zróżnicowanych kolorach i tonacjach. Róż jest dość mocno prasowany, ale nie jest przesadnie suchy i łatwo się nakłada na pędzel. Powinien to być jednak dość twardy pędzel, najlepiej ten ścięty na ukos. Wtedy jedno pociągnięcie wystarcza, żeby nabrać odpowiednią ilość produktu i również parę pociągnięć po kości policzkowej, żeby szybko zbudować wyraźny efekt. Róż dobrze się łączy z innymi produktami sypkimi jak bronzery. Ma w sobie drobinki rozświetlające, jednak są one bardzo subtelne. Jest bardzo trwały - wytrzymuje w niezmienionym stanie cały dzień. Najważniejsze, że róż dobrze i szybko się rozkłada, nie tworzy plam i jest dobrze napigmentowany. Idealny do codziennego szybkiego makijażu o poranku. Daje bardzo naturalny efekt rumieńca. Odcień Orange oczywiście bardziej pasuje do śniadych i cieplejszych karnacji. Jestem z niego bardzo zadowolona i na pewno wrócę w przyszłości, czyli pewnie za niecały rok, bo tyle wynosi termin ważności różu, a nie sadzę, żeby zużył się przed tym terminem. Względnie szybko się ściera w opakowaniu, ale za to malutko go potrzeba. Serdecznie polecam, gdy tylko uda się dobrać odcień do karnacji - a jest w czym wybierać.

Róż mam już ze 3 lata i nadal go nie zużyłam w minimalnym choćby stopniu ponieważ nie lubię po niego sięgać. Mam odcień 02 coral ale na mojej cerze wypada jako intensywny róż, zbyt intensywny. Jest mocno napigmentowany i łatwo zrobić sobie nim plamy. Nałożony w jedno miejsce nie daje się już rozetrzeć, żeby go nieco zgasić muszę poprawiać go pudrem co mija się z celem dla mnie. Może gdyby kolor był na mnie subtelniejszy bardziej bym go polubiła. Z pewnością znajdzie grono fanów ze względu na pigmentacje i trwałość.

Osobiście posiadam numer 04 Light Pink - piękny odcień neutralnego różu z odbijającymi światło mikrodrobinkami. Róż pięknie rozjaśnia i ożywia cerę. Ma leciutką i kremową konsystencję, w żadnym stopniu nie jest suchy ani kredowy. Bardzo dobrze się rozprowadza i stapia ze skórą. Bez problemu można go również dokładać - nie ciastkuje się, nie robi plam i dziur. Bardzo lubię używać go na co dzień, doskonale komplementuje mój typ urody. Utrzymuje się cały dzień, nie blednie i nie znika z wraz z upływem godzin. Bardzo go lubię i używam z przyjemnością.

Na co dzień używam naturalnego różu marki Felicea. Kupiłam jednak róż do policzków AA Wings of Color, Blush & Rouge, bo spodobał mi się jego kolor, który widziałam u koleżanki. Czy to był dobry pomysł? Opakowanie, konsystencja i zapach Produkt AA jest zamknięty w białym pudełku z przeźroczystym wieczkiem i złotymi napisami. Opakowanie jest dość solidne, zamyka się na klik, samoczynnie się nie otwiera. Róż ma pojemność 4,5 g. Na opakowaniu nie zauważyłam informacji, że zawiera drobinki. Ale je ma, co mi nie przeszkadza, bo są one drobne. W moim odczuciu, jeśli nawet ma jakiś zapach, to jest on niewyczuwalny. Jego konsystencja nie jest sucha. Powiedziałabym, że lekko kremowo- jedwabista. Skład Róż, jak informuje producent wzbogacony o ekstrakt z alg koralowych i pestek moreli. Przeanalizowałam cały jego skład, gdy tylko zdałam sobie sprawę, że zawiera mikroplastik. W INCI na pierwszym miejscu mamy Talk, który jest minerałem naturalnie występującym w naturze. Stosowany w kosmetykach wykazuje działanie przeciwzbrylające. Nadaje im wygodniejszą w użytku konsystencję, zapewnia przyczepność, jak również wpływa na intensywność barw. Dalej mamy Mikę, naturalnie występujący w przyrodzie minerał, który odbija i rozprasza światło, optycznie wygładza skórę i ukrywa nierówności. A do tego jest w pełni bezpieczny dla zdrowia. Kolejne miejsce zajmuje Octyldodecyl Stearoyl Stearate - Emolient tłusty, tworzy na powierzchni skóry i włosów ochronny, wygładzający i zmiękczający film, zapobiega odparowywaniu wody, jak podaje nasza baza. Składnik, jak czytamy w ostrzeżeniach, może nasilać problemy trądzikowe, niewskazany jest do cery tłustej ze skłonnością do powstawania wyprysków. Jego komodogenność w skali do 5 ocenia się na 4. Magnesium Stearate zaś to Sól sodowa kwasu stearynowego, poprawia nieco krycie, wydłuża "żywotność" makijażu. Sugerowana zawartość procentowa: 5-10%. Stosowany także jako biały barwnik. Diisostearyl Malate – substancja pochodzenia naturalnego, pełniąca funkcję emolientu, wygładza i natłuszcza. Niestety na miejscu 6 znajduje się NYLON-12. Jego potoczna nazwa to Poliamid. Jest to MIKROPLASTIK. Dodatek poliamidu do kosmetyku, jak dowiedziałam się w Internecie, powoduje lepsze rozprowadzenie kosmetyku na skórze oraz zapobiega jego rolowaniu. Ponadto matuje skórę. Mikroplastik to zaś nic innego, jak drobno zmielony plastik. Cząsteczki mikroplastiku mają mniej niż 5 milimetrów średnicy. Szkodzi środowisku, przez co nie jest dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych. Nie jest biodegradowalny. Methyl Methacrylate Crosspolymer – Kolejny MIKROPLASTIK. Syntetyczny polimer, który wykazuje zdolność do absorpcji sebum bez wysuszania skóry. Nadaje produktom jedwabistą teksturę i ułatwia rozsmarowywanie. Rozprasza światło, zmniejsza widoczność drobnych zmarszczek i minimalizuje widoczność porów. Modyfikuje konsystencję kosmetyku i stabilizuje go. Może podrażniać skórę. Hydrogenated Polyisobutene - Polimer. Emolient suchy. Tworzy trudno przepuszczalny dla tlenu film na skórze, który sprzyja rozwojowi Propioibacterium acnes odpowiedzialnych za nasilanie zmian trądzikowych. Nie uczula, nie podrażnia jednak stwarza ryzyko powstawania niedoskonałości. Phenoxyethanol - Składnik stosowany jako konserwant lub wspomagacz innych konserwantów, a także rozpuszczalnik konserwantów, np. parabenów oraz jako rozpuszczalnik substancji zapachowych. Całkowicie zakazany do stosowania w przemyśle kosmetycznym na terenie Japonii. Niezalecany w produktach dla dzieci i kobiet w ciąży. Może działać drażniąco na skórę, wchłania się przez skórę do krwiobiegu. Substancja nie została dostatecznie przebadana. P-Anisic Acid - kwas anyżowy, naturalny konserwant otrzymywany z nasion anyżu. Caprylyl Glycol - Emolient tłusty, filmotwórczy. Ma właściwość wnikania głęboko w skórę, przez co jest dobrym nośnikiem dla substancji aktywnych. W dużych stężeniach i często stosowany może powodować zmiany skórne, nasilać trądzik, powodować wypryski i zaskórniki. Hexylene Glycol - Emulgator do tworzenia emulsji, obniża lepkość, jest rozpuszczalnikiem substancji aktywnych i zapachowych, a także nawilża i zmiękcza skórę. Może działać drażniąco na skórę i oczy. Prunus Armeniaca Kernel Oil - Olej z pestek moreli. Nie uczula i nie podrażnia, dlatego często jest dodawany do kosmetyków dla najwrażliwszej skóry, także niemowląt. Jest lekkim emolientem, tworzy na powierzchni skóry i włosów bardzo cienki film, delikatnie natłuszcza, napina, wygładza i odżywia. Lithothamnium calcareum extract - Ekstrakt z alg Lithothamnium calcareum zawiera 30% wapnia i 2% magnezu. Znajdują się w nim także inne minerały, m.in. fosfor, potas, siarka, żelazo, mangan, sód, kobalt, miedź, cynk, selen. Dimethicone - Emolient suchy. Wykazuje działanie osłonowe, chroni skórę i włosy przed czynnikami zewnętrznymi. Tworzy film dający odczucie jedwabistej gładkości, zmiękcza i zapobiega odparowywaniu wilgoci. Zastosowanie znajduje w różnego rodzaju kosmetykach, np., jako substancja nośna dla pigmentów. Jak podaje nasza baza w Ostrzeżeniach: „Składnik blokuje pory skóry i jest trudnozmywalny, w dużych stężeniach i regularnie stosowany może powodować powstawanie wyprysków i stanów zapalnych oraz ogólne "przemęczenie" i przeciążenie skóry oraz włosów. Może się "nabudowywać". Tin Oxide – Tlenek cynku. Substancja pochodzenia naturalnego. Perłowy pigment mineralny. Działa przeciwzapalnie, chroni przed promieniami UV. Zwiększa krycie kosmetyku i jego możliwości aplikacyjne. Mannitol, mannit – organiczny związek chemiczny, polihydroksylowy alkohol cukrowy. Jest to substancja wiążąca, utrzymująca wilgoć i maskująca oraz odżywiająca skórę i nawilżająca. Mannitol podobnie jak inne alkohole cukrowe działa na skórę: nawilżająco, ochronnie przed czynnikami atmosferycznymi, przeciwświądowo i regenerująco. Diatomaceous earth - jest to substancja przeciwzbrylająca, wchłaniająca i środek zmętniający pochodzenia mineralnego. Zinc sulfate - Siarczan cynku, Składnik pełni częściowo funkcję konserwantu, działa bakteriobójczo- antymikrobowo i dezynfekująco. Ostrzeżenie: Substancja jest toksyczna w dużych dawkach dla środowiska naturalnego i wszystkich organizmów żywych, dlatego jej zastosowanie, także w kosmetyce jest ograniczone w zakresie stężeń. Wrażenia z użytkowania i efekty Kupiłam odcień 04 light pink. Jest to nieinwazyjny różowy kolor, bardzo dziewczęcy, w miarę spokojny, dodający uroku. Nie zawiera dodatków w postaci łososiowo- pomarańczowych tonów, co bardzo mi się podoba. Róż mimo że nie jest ostrym, nadmiernie wyrazistym kolorem, jest dobrze napigmentowany. Nie potrzeba go dużo, aby zrobił „robotę” w postaci zdrowego, nienachalnego i nie „barbiowego” rumieńca. Nadaje się na co dzień do pracy. Wygląda na twarzy korzystnie, ładnie ją ożywiając. Lekko się osypuje z pędzla. W moim odczuciu jest prosty w „obsłudze” i nie można sobie tym produktem zrobić krzywdy, bo nie tworzy w miejscu aplikacji plam. Drobinki w nim zawarte dają efekt świeżości. Ich ilość jest w sam raz. U mnie wytrzymuje na twarzy około 6 godzin, potem wymaga poprawek, co jest wynikiem dobrym. Nie uczulił mnie ani nie podrażnił. Podsumowanie Kłopot z produktem marki AA polega na tym, że jego działanie mnie zadowala. Ma piękny, dający efekt naturalnego rumieńca kolor, jest dość trwały i łatwy w aplikacji. Jednak jego skład jest dla mnie nie do przyjęcia. Mikroplastikowi i innym szkodliwym składnikom mówię bowiem „Nie”. Tym bardziej, że można je zastąpić i nie trzeba szpikować nimi kosmetyków. Niezależnie od efektów działania, z których jestem zadowolona, więcej tego produktu nie kupię. Nie mogę go też polecić. Każdy, analizując jego skład, powinien sobie sam odpowiedzieć czy chce sobie aplikować na twarz mikroplastik czy nie. Moje zdanie znacie:)

Zacznę od tego, że produkt kupiłam zupełnie przypadkowo na wielkiej promocji na makijaż. Od razu po powrocie do domu postanowiłam go przetestować, co zauważyłam? Przede wszystkim bardzo dobrze nakłada się na skórę, nie robi nieestetycznych plam na twarzy, nawet niewprawiona ręka poradzi sobie z nałożeniem tego różu nie robiąc sobie krzywdy Nadaje nam zdrowy koloryt, wyglądamy bardziej świeżo, promiennie i dziewczęco:) wytrzymuje na twarzy cały dzień, aż do wieczornego demakijażu, pod koniec dnia efekt jest nieco mniej spektakularny, ale wciąż widoczny