Trwała i luksusowa, ale...
Kupiłam tę szminkę w ramach snobistycznego rozpieszczenia się, przyznaję - lubię selektywne kosmetyki i nie będę tego ukrywać, choć oczywiście mam mnóstwo perełek ze średnich czy wręcz niższych półek cenowych.
No ale same rozumiecie - otoczka luksusu wokół Pat McGrath, polecajki koleżanek, youtuberek itd zrobiły swoje i tak oto nabyłam Matte Trance w odcieniu Dream Lover - to śliczny nude z brzoskwiniowym niuansem, idealny do mojej ciemniejszej, ciepłej karnacji.
Używam jej od czerwca tego roku - i choć bardzo ją lubię, to jest niestety coś, co sprawia, że nie sięgnę po nią ponownie.
Matte Trance zachwyca od samego początku - opakowanie jest solidne i zamykane na klik,odporne na zarysowania/upadki. Projekt również jest intrygujący - te złote usta na przodzie bardzo mi się podobają, całość jest dopracowana, elegancka i kobieca.
Sama szminka również jest wspaniała - ma konsystencję zbitego musu, a rozprowadza się jak marzenie, od razu pokrywając usta satynowo-matową woalką koloru - jestem w szoku, że pomadka w tak jasnym, neutralnym odcieniu może tak kryć i dawać tak nasycony, a przy tym subtelny efekt - jeszcze rozumiem płynne pomadki, ale tutaj mamy absolutny klasyk, w sztyfcie :).
Sam sztyft jest ukośnie ścięty i pozwala na dokładne wyrysowanie konturu ust, bez potrzeby używania konturówki.
Matte Trance wygląda na ustach obłędnie - wygładza, nie wchodzi w żadne załamania, nie podkreśla ewentualnych suchych skórek (choć i tak o nawilżenie i złuszczanie trzeba dbać, nie ma przeproś!), a do tego jest trwała.
Początkowo brudzi, to prawda - ale gdy zejdzie ta pierwsza warstewka, to okazuje się, że szminka nadal jest na naszych ustach i zmyć ją może dopiero micel - bo ani picie, ani jedzenie jest jej niestraszne.
Czasami odciskam nadmiar na chusteczce i dzięki temu unikam ''brudzenia'' sztućców czy szkła, za to od razu cieszę się nieskazitelnym, matowym makijażem ust. Słowem - efekt jest taki, jak tego oczekiwałam, ale nie oznacza to, że wszystko jest takie cukierkowe - niestety.
Doceniam, że Matte Trance nie wysusza i nie uczula, doceniam również efekt, jaki daje, doceniam wydajność i doceniam ogromny wybór nieoczywistych kolorów, jaki oferuje nam marka - ale jednak cena tej szminki to dla mnie nieporozumienie. 189 zł - bo tyle aktualnie kosztuje w Sephorze - to dla mnie nieporozumienie. Rozumiem, że to marka luksusowa, rozumiem całą tę otoczkę i rozumiem, że za komfort stosowania oraz jakość się płaci - ale taką samą jakość oferuje Chanel w pomadkach Rouge Allure, które są jednak TROCHĘ tańsze od Matte Trance - a i one są przecież drogie.
To właśnie wysoka cena sprawia, że nie sięgnę po tę szminkę ponownie, mimo wszystkich pozytywów - głównie dlatego, że wiem, iż można mieć kosmetyk o takiej samej jakości, ale w niższej cenie.
Pat się ceni, rozpieszcza zmysły, wodzi na pokuszenie pięknymi kolorami, ale nie ze mną te numery - wolę Chanel ;).
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie