Mydlarnia Cztery Szpaki Róża i baobab, Peeling do ciała 

Testowałam wszystkie peelingi Szpaków i wiem doskonale, że oni nie szczędzą olejów przy produkcji peelingów. Niestety nie polubiłam się z tłustą, oleistą warstwą na mnie i na mojej wannie, ale to nie jest jedyny minus. Mój peeling okropnie śmierdział rzecznym zielskiem, niestety róża była praktycznie niewyczuwalna, a to głównie dla niej dałam się namówić na kupno. Produkt jest bardzo zbity, co prawda łatwo daje się rozprowadzać po skórze, jednak drobinki są bardzo delikatne i było ciężko wyczuć jakąkolwiek zmianę czy wygładzenie skóry. Słoik jest duży, ja dostałam go jeszcze w plastiku ale widzę, że opakowanie zostało zmienione na szkło, więc to jest jak najbardziej na plus. Peeling jest bardzo wydajny, ale nie mogąc przeboleć nieprzyjemnego zapachu, musiałam go oddać przyjaciółce. Naprawdę, wiele byłabym w stanie wybaczyć, ale nie ten zapach. Nie polecam.

Peeling zużyłam z czystą przyjemnością. Jest zapakowany w ciężki szklany słoik z zakrętką, więc trzeba uważać pod prysznicem i kłaść go w stabilnym miejscu. Do opakowania jest dołączona mała szpatułka, ale szczerze mówiąc mi się akurat nie przydała i wolałam wydobywać produkt nabierając go na dłonie. Peeling ma zbitą konsystencję z wyraźnymi grubymi drobinami cukru. Pięknie pachnie - jest to zapach różany, ale mi bardziej przypomina konfiturę z róży niż zapach świeżych płatków, bo jest w moim odczuciu słodki. Zapach jest intensywny i po kąpieli pachnie nim cała łazienka. Sam w sobie peeling to konkretny zdzierak. Drobinki - choć zatopione w olejach - są dość ostre i po jego użyciu skóra jest bardzo gładka. Trzeba mimo to go rozsądnie dawkować, bo zostawia na skórze oleistą powłokę, jak po wysmarowaniu oliwką. Mamy więc 2 w 1 i fajne w nim jest to, że po użyciu nie trzeba smarować skóry balsamem, bo jest już odżywiona, gładka i super miękka. Oczywiście użycie takiego peelingu wiąże się z tym, że brodzik również będzie jak naoliwiony, więc trzeba uważać z wychodzeniem spod prysznica. Produkt jest bardzo wydajny, ten duży słój wystarczył mi na trzy miesiące stosowania raz w tygodniu. Polecam i czuję się zachęcona, by wypróbować inne warianty od Czterech Szpaków.

Hmm... A gdyby tak połączyć cukier trzcinowy, pestki dzikiej róży oraz najbardziej odżywcze oleje i stworzyć peeling idealny ? Brzmi wspaniale, prawda?❤ Dzięki Mydlarni Cztery Szpaki ta wizja stała się rzeczywistością! W składzie peelingu do ciała "Róża i Baobab" znajdziemy: - cukier trzcinowy, - olej lniany, - masło shea, - pestki dzikiej róży, - glicerynę roślinną, - olej jojoba, - wosk Candelilla, - olej z baobabu, - witaminę E, - olejki eteryczne. I nic więcej. Jest to prawdziwa bomba odżywienia i nawilżenia dla naszej skóry ❤ Scrub ma gęstą konsystencję, kryształy cukru i pestki dzikiej róży z łatwością rozprawiają się z martwym naskórkiem Zapach kojarzy mi się z różaną marmoladą połączoną z nutką grefrutowego aromatu Ja jestem zachwycona, a moja skóra nigdy jeszcze nie była tak odżywiona i gładka

Dziś kilka słów o produkcie, o którym wspomnieć po prostu należy i którego przemiło używa się właśnie pora zimową ( ze względu na zapach i otulające działanie) - Peeling do ciała RÓŻA I BAOBAB od Marki 4szpaki , który udało mi się kupić w świetnej promocji w sklepie Fitoskincare. Manufaktura ma w swojej ofercie multum peelingów, które ja (jako peelingowa pasjonatka) miałam chęć przetestować wszystkie. Za racji uwielbienia zapachu różanego w każdej postaci zdecydowałam się najpierw na wypróbowanie właśnie tej wersji. Jego peelingującą bazę stanowi gruboziarnisty cukier trzcinowy oraz cząstki pestek dzikiej róży Baza tłuszczowa to: *Olej z baobabu (źródło witamin A, E, D i F) *Masło Shea (tworzy na skórze ochronny film, przyspiesza proces gojenia) *Olej jojoba (działa antyoksydacyjnie, zmiękcza naskórek) *Olej lniany (źródło NNKT) Mamy tu także naturalne olejki eteryczne: z drzewka różanego i grapefruita- zapewniają działanie odprężające i relaksujące W moim odczuciu peeling należy do mocnych zdzieraków. A to za sprawą grubych cukrowych drobin, które wydają się stosunkowo ostre. Jest to też produkt zbity- tej bazy peelingujacej jest bardzo dużo. Masaż z nim w roli głównej: *pobudza krążenie * usuwa martwe komórki naskórka *zmiękcza, odżywia, zabezpiecza skórę *to mocny sojusznik w walce z cellulitem Peeling ma stosunkowo dobrą przyczepność do skóry, choć przyznaję, że podczas jego stosowania nie obywa się bez strat. Najlepiej rozprowadzać na skórze jego niewielką ilość, a wydobywać za pomocą szpatułki, bo bez takiej może to być nieco problematyczne. Pozostaną mi po nim dobre wspomnienia, choć przyznaję, że wolałabym, by był to produkt mniej "zbity"- raczej przyjemniej by się go wówczas używało. O czym warto jeszcze nadmienić to to, że nawet po spłukaniu pozostawia na skórze bardzo tłusty, wyczuwalny przez długi czas film (ja lubię taki efekt, choć może nie w takim wymiarze). Jego opakowaniem jest przepiękny szklany słoik (również ciężki !), zamykany aluminiową zakrętką. Co prawda prezentuje się w łazience bajecznie, ale nie jest to opakowanie poręczne. To produkt, na który warto zwrócić uwagę, choć na pewno nie jest bez wad.

To mój pierwszy peeling od Czterech Szpaków. Muszę przyznać, że po peelingu różanym spodziewałam się, że będzie mniej lub bardziej pachniał różami, a w tym przypadku okazało się, że się pomyliłam. Opakowanie: słój z grubego, przezroczystego szkła z metalową zakrętką, czytelna, wodoodporna etykieta. Zapach: jak już wspomniałam wyżej, nie doszukałam się tu choćby nikłego aromatu róży. Zapach kojarzy mi się z wiosną, na początku mocno czuć zapach przypominający świeżo skoszoną trawę (prawdopodobnie odpowiada za to olejek eteryczny z geranium), potem lekko wyczuwalny jest zapach grejpfruta. Nie jest to typowo kobiecy zapach, powiedziałabym, że tego peelingu z powodzeniem może użyć także facet (bez obaw, że bedzie pachniał jak dziewczyna). Konsystencja: zwarta, maślana, z dużą ilością drobinek peelingujących (cukier i zmielone pestki dzikiej róży). Działanie: peeling nakłada się bardzo dobrze, nie osypuje się, dobrze złuszcza skórę. Pozostawia na ciele i wannie/prysznicu oleistą powłokę (polecam uważać podczas kąpieli, można się poślizgnąć). Po użyciu tego peelingu można pominąć nakładanie balsamu lub olejku do ciała. Peeling oceniam na piątkę. Nie kupię go ponownie tylko dlatego, że mam już swoje dwa ulubione. Ale z pewnością wykorzystam słoik do końca

bardzo pięknie pachnie. Jest zapakowany w uroczy słoiczek z kolorową nitką. Do peelingu jest dołączona drewniana szpatułka. I w zasadzie jedyne do czego moge się doczepić to fakt, że ta drewniana szpatułka jest przywiazana nitką i nie jest w żaden sposób chroniona, schowana etc - jakos tak mało higienicznie mi się to kojarzy. fajna konsystencja, wydajny, skóra po użyciu jest miękka, delikatna i mam wrażenie odżywiona.

bardzo podoba mi sie zapach i konsystencja. co tego skład jest naprawde kozak, a sam peeling nie dość że wygładza to jeszcze fajnie nawilża. do opakowania jest dołączona szpatłuka, za co tez duzy plus. generalnie jestem bardzo na tak i polecam!!

Pięknie pachnie... Ale ma jedną wielką wadę. Oleista konsystencja przemienia wannę w śliską rynienkę, w której nie trudno o poślizgnięcie. Poza tym, działanie jest skuteczne, dodatkowo natłuszcza skórę, a skład jest dobry.

To już moje kolejne opakowanie i zawsze chętnie po niego wracam. Dla mnie najlepszy peeling cukrowy. Bardzo dobrze ściera, nawilża, skóra jest odżywiona i rewelacyjnie pachnie. Pozostawia efekt bardzo nawilżonej skóry, nie trzeba dodatkowo używać masła czy innych produktów. Polecam !

Kupiłam sobie parę produktów z Czterech Szpaków no i nie jestem fanem marki. Ten peeling jednak odbił nieudane produkty. Uwielbiam go i jest wart każdych pieniędzy! Mam skórę tłustą i jak mi się nie chce przez tydzień kremu użyć, to cera to dobrze znosi. Ostatnio jednak po zmianie diety walczę z przesuszeniem całego ciała, w tym okropnym przesuszeniem łydek. Zacznijmy od tego, że peeling jest super wydajny. Kupiłam w tym czasie inny peeling, który musiałam zużyć szybciej i tamto 200 g zużyłam w 3 tygodnie, a ten mam od ponad 3 miesięcy. Peeling ślicznie pachnie, trochę jak pączki różane, wcale nie tak chamsko różą jak się spodziewałam. Ma postać naprawdę gęstej pasty, dużo bardziej gęstej niż pasty do zębów, bliżej pasty do butów. Ziarenka cukru są spore, wyczuwalne i nie stapiają się tak szybko, jakbym mogła się tego spodziewać w porównaniu do konkurencyjnych cukrowych peelingów. Nawet teraz, kiedy moja skóra wymaga większego zadbania do ładnego wyglądu, peeling jest niesamowicie wydajny i nawilżająco-odżywczy. Przy moim normalnym stanie skóry po jego użyciu nie musiałam stosować żadnego kremu, bo skóra była miękka i odżywiona, wyraźnie nawilżona. Latem dla niektórych może być to mniej przyjemne, bo jest to taki oleisty cieniutki film, jakby masłem shea się posmarować. Ja akurat bardzo lubię ten efekt. Cieszę się więc, że ten peeling trochę oszczędza moje kremy do ciała. Jednak teraz, gdy byłam w szczycie przesuszenia (poziom: nie wiedziałam, że można mieć łupież na łydkach), sam peeling był niewystarczający i dobiłam go z wierzchu lekkim nawilżającym kremem. Wtedy już było OK! Peeling dobrze ściera, ale z łupieżem na łydkach poradził sobie w dwa, nie jeden wieczór (podkreślam jednak, że dla mnie to była pierwsza taka sytuacja, więc nie wiem, czy dobrze zareagowałam na taki stan rzeczy, nie mam wyrobionych mechanizmów działania dla suchych nóg). Ślicznie pachnie, co uprzyjemnia wieczór, a dodatkowo odżywia i pielęgnuje skórę ciała. Ja jestem zadowolona. Ponieważ ma on w sobie dużo olejów, przy kąpieli zostawia kożuch na poziomie wody na wannie. Ale to normalne przy olejach ;)

Długo się do niego zabierałam, bo kompozycja zapachowa róży tak średnio mi podchodzi. W końcu nadszedł ten dzień i zamówiłam peeling - okazało się, że zapach rewelacja! Peeling jest twardy, ale mamy drewnianą łyżeczkę, którą można wydłubać produkt, wystarcza na długo, fajnie nawilża. I jeśli musiałabym już na siłę znaleźć jakąś wadę tego peelingu to chyba tylko to, że zostawia wannę w okropnym stanie - istne pobojowisko i ślizgawka.

Bardzo przyjemnie się go używało - to było moje pierwsze podejście do naturalnych peelingów, które zostawiają skórę natłuszczoną, odżywioną - i bardzo polubiłam ten efekt 2 w 1. Peeling pachniał raczej przyjemnie, raczej - bo czasami bardziej czułam siano, ale generalnie siano z dodatkiem róży, więc było ok. Problematyczne było jedynie wycelowanie z odpowiednią ilością wody - próbowałam używać peelingu prosto z opakowania, ale wtedy bardzo dużo drobinek po prostu spadało, gdy dolałam trochę wody na rękę i starałam się zrobić z tego papkę, która nie spadnie przy kontakcie ze skórą - trzeba było szybko działać, bo po chwili cukier rozpływał się. Ale to było do opanowania, efekt peelingu był wart odrobiny pracy. Skóra była przyjemnie odżywiona, ładnie pachniała (na skórze zapach róży, takiej jakby konfitury) utrzymywał się dosyć długo. Bardzo fajny produkt.

"Róża i baobab". To wystarczyło żebym od razu dodała produkt do koszyka. Ciekawe, unikalne połączenie, które w rzeczywistości - jeśli chodzi o sam zapach - niezbyt przypadło mi do gustu. Woń trochę pieprzowa, spodziewałam się czegoś bardziej słodkiego. Ale jest to jeden mały minus produktu. Za to konsystencja peelingu - super. Zbita, ale jednocześnie dobrze się ją nabiera (plus za dołączoną łyżeczkę) i aplikuje na skórę. Peeling cukrowy, ale oprócz cukru są w nim jeszcze zmielone pestki dzikiej róży, co dla mnie jest strzałem w 10! Nawet kiedy cukier już się rozpuści, dalej masujemy ciało drobinkami pestek. Moc peelingu średnia - nie jest ani za mocny ani zbyt delikatny. Zapewnia skórze delikatne złuszczenie i wygładzenie. Dodatkowo poziom nawilżenia jest na tyle wystarczający, że czasami odpuszczam sobie balsam. Wizualnie produkt prezentuje się zachęcająco, wolałabym jednak dostać taki kosmetyk w szklanym opakowaniu zamiast plastikowego.

Bardzo lubię ten peeling, właściwie ciężko dopatrzeć się w nim wad. Bardzo przypadł mi do gustu zapach - przypomina mi pączki z nadzieniem różanym, aż chciałoby się go zjeść :) Bardzo wygodne, przemyślane opakowanie. Zakręcany słoiczek z miękkiego plastiku to strzał w dziesiątkę - nie ma obawy że stłucze się lub pęknie jeśli wypadnie z ręki pod prysznicem. Do słoiczka dołączona jest drewniana łyżeczka i moim zdaniem to również bardzo przydatny gadżet, można nabrać potrzebną ilość produktu tak by woda nie dostawała się do środka. Dodatkowo całość wygląda przeuroczo :) Konsystencja jest dość zbita, ale na tyle miękka, że nakłada się bardzo wygodnie. Złuszcza przyzwoicie, a przy tym fajnie nawilża. Zostawia na skórze lekką warstewkę ochronną, nie jest to ten irytujący, tłusty i lepki film, a bardzo przyjemna warstewka natłuszczająca na tyle, że nie jest już konieczne nakładanie balsamu. Być może jeszcze kiedyś po niego sięgnę, jeśli zatęsknię za tym pysznym zapachem :)

Najlepszy peeling do ciała jaki do tej pory miałam! Najlepszy w tym wszystkim jest naturalny skład! Peeling pachnie i różą i baobabem jak jest napisane na wieczku! Dodatkowo zawiera mieszankę rożnych olejków, ktore po peelingu ciała zostawiają skórę miękką i bardzo odżywioną. Bardzo polecam wszystkim! Wlasnie zdenkowalam pierwsze pudełko i na pewno zaopatrzę się w kolejne!

Naturalny peeling o zapachu drzewka różanego i grejpfruta zawierający w swoim składzie: •Olej z baobabu •Witaminy: A, E, D i F •Masło shea •Olej jojoba •Olej lniany Wszystkie oleje użyte w peelingu są nierafinowane i tłoczone na zimno. Skóra po jego użyciu jest miękka, przyjemna w dotyku i dobrze złuszczona. Piękny zapach, który całkiem długo utrzymuje się na skórze. Peeling godny zainteresowania.

Peelingów używam na potęgę - cukrowe, kawowe, takie "zwykłe" kremowe, byle nie na bazie soli, więc i w 4 Szpakach zainteresował mnie właśnie peeling. "Róża i baobab" brzmiało bardzo intrygująco. Peeling zawiera m.in. różany olejek eteryczny i olej z baobabu - stąd ta nazwa. zapach zawdzięcza olejkom eterycznym - różanym i grejpfrutowym. Ciekawe połączenie, które mi się spodobało. Spodobała mi się też konsystencja. Jest zbita, ale wbrew pozorom łatwo się nabiera. Peeling należy do tych cukrowych, ale oprócz cukru są w nim jeszcze zmielone pestki z dzikiej róży. Muszę przyznać, że dodatkowe drobinki to trafiony pomysł! Gdy drobinki cukru już się rozpuszczą, co się dzieje dosyć szybko, nadal peelingujemy i masujemy ciało mnóstwem drobnych, łagodnych, ale wyczuwalnych drobinek pestek z dzikiej róży. Ogólnie peeling nie należy do tych bardzo mocnych,a ale też nie do tych bardzo delikatnych. Baza peelingu jest przyjemnie maślana, ale nie bardzo tłusta. Film jakie zostaje jest bardzo komfortowy, nie ma uczucia lepienia czy oklejenia skóry.

To najlepszy peeling jaki znam, a przetestowałam tego trochę. ;) Żaden tak mocno nie złuszczył i nie nawilżył mojej skóry jednocześnie. Oprócz tego jest bardzo wydajny; jedna łyżeczka wystarcza mi na całe ciało. Konsystencja jest bardzo zwarta. Polecam.