Kilka lat wstecz Oriflame w swojej ofercie posiadał żel pod prysznic o zapachu lawendy i figi, który wybitnie przypadł mi do gustu. Niestety, ta seria zapachowa została wycofana, ale że pojawił się nowy żel z dodatkiem lawendy, to zdecydowałam się spróbować.
Zwłaszcza, że w przypadku środków do mycia ciała nie mam wielkich wymagań, właśnie poza zapachem, który dla mnie jest bardzo ważny, bo ma umilać kąpiel i relaksować.
Żel ma głęboki fioletowy kolor, ale jest przezroczysty. Jego konsystencja idealnie współpracuje pod prysznicem. Bez najmniejszego problemu wydobywa się z butli, ale jednocześnie nie przelewa się przez palce. Bardzo mocno się pieni, przez co jest biezwykle wydajny.
Zapach... Cóż, to nie jest moja bajka. Mocny, gorzki aromat lawendy, jak ze środków na mole. Zdecydowanie nie poprawiał mi nastroju. Na szczęście dla mnie zapach nie utrzymuje się ani chwili na skórze i nawet w łazience po kąpieli go nie czuć.
Dobrze, że mąż także go używał, to przynajmniej szybko się skończył...
Żel, jak to żel, myje skórę do czysta. Daje uczucie świeżości po wyjściu z wanny. Nie pozostawia na ciele żadnej nieprzyjemnej warstwy. Właściwości pielęgnacyjnych od niego nie oczekuję, bo znam składy kosmetyków tej marki i wiem, że są średniej jakości. Ale mam wrażenie, że przesuszał ciut bardziej, niż inne żele. A może to kwestia ostatnich upałów. W każdym razie wystarczył lekki balsam, żeby zniwelować swędzenie.
Żel znajduje się w okrągłej butelce wykonanej z dobrej jakości plastiku. Zamykana na zatrzask, który otwiera się i zamyka bez najmniejszego problemu, a dodatkowo wyposażony jest w klips zabezpieczający przed samoczynnym otwarciem, np. podczas podróży.
Grafika kolorowa, ale ładna, przyciągająca wzrok i estetyczna, nieprzeładowana.
Cena regularna jest zdecydowanie zawyżona, ale ja zdaje się, że kupiłam żel w promocji za jakieś 5,99 zł i to już jest dobra okazja.
Dostępny tylko u konsultantek.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie