Fenty Beauty od znanej piosenkarki i celebrytki Rihanny to z pewnością jedna z najbardziej popularnych marek selektywnych, przynajmniej na Instagramie oraz YouTube. O tej pomadce, o ciekawej nazwie Mattemoiselle, nie słyszałam jednak wiele, w przeciwieństwie do płynnych pomadek Fenty czy innych produktów marki, jak na przykład podkład, rozświetlacze czy puder.
Całkiem nieoczekiwanie znalazła się w pudełku Sephora Favorites Red Lips Selection z roku 2019, które kupiłam w charakterze prezentu świątecznego od siebie dla siebie. Znalazłam ją tam obok marek takich jak Kat von D czy Huda Beauty. Przyznam szczerze, że był to jedyny produkt, którego nie znałam bliżej, dlatego wzbudziła moje wyjątkowe zainteresowanie.
Pomadka nie jest zapakowana dodatkowo w jakiś rodzaj kartonika. Opakowanie pomadki jest bardzo eleganckie - mały i wąski sztyft w kolorze srebrnym, który lśni jak wypolerowane lustro. Jedynym akcentem graficznym jest tutaj nazwa marki. Na zdejmowanej części, na samej górze, znajduje się monogram marki. Sam produkt znajduje się w jeszcze cieńszym sztyfcie w kolorze ercu. Co ciekawie, na ściętym szczycie pomadki również znajduje się monogram "FB", który nie ściera się podczas użytkowania produktu. Całość naprawdę bardzo mi się podoba pod względem designu i muszę przyznać, że prezentuje się niezwykle elegancko na toaletce.
Tutaj warto odnotować, że pomadka nie jest zbyt wydajna - produktu jest bardzo niewiele (zaledwie około 4g) w stosunku do jej wysokiej ceny. Używam więc oszczędnie.
Posiadam pomadkę w kolorze Ma'Damn - jest to intensywna czerwień, na pierwszy rzut oka dość standardowa, ale przy nałożeniu i przyjrzeniu się jej można w niej dopatrzeć się, w mojej opinii z nieco różowymi i bordowymi akcentami wewnątrz, w zależności w jakiej ilości nałożymy ją na usta i naszej własnej czerwieni wargowej (ja mam usta w odcieniu dość ciemnego, chłodnego różu). Jest to naprawdę ładny, ciekawy kolor, który pasuje do wielu, przede wszystkim, wieczorowych stylizacji.
Pigmentacja pomadki jest na naprawdę dobrym poziomie - wystarczy jedno pociągnięcie na ustach, by pokryć je nieprześwitującą warstwą koloru. Pomadki można jeszcze dołożyć, wtedy kolor jest znacznie ciemniejszy, ale nic nie roluje się czy rozwarstwia. Produkt też ma bardzo przyjemną, dość śliską konsystencję, która przyjemnie sunie po ustach. Przez fakt, że sztyft jest niewielki, malowanie nią ust jest bardzo wygodne i trudno wyjechać poza kontur ust (nawet dla osób, które są pod tym względem początkujące) tak jak w wypadku klasycznych sztyftów. Wszystkie te czynniki sprawiają, że aplikacja tej pomadki jest bardzo wygodna, szybka i bezproblemowa.
Wykończenie tej pomadki bardzo mi się podoba. Jest to mat (jednak w stronę welwetowego wykończenia), ale u mnie (staram się dbać o prawidłowe nawilżenie ust oraz pod każdą matową konsystencję nakładam pomadkę-primer z Paese) nie podkreśla suchości ust czy nie wchodzi w zmarszczki - usta są wygładzone, pokryte równomiernym, matowym kolorem, przez co pomadka naprawdę ładnie wygląda na ustach. Jest również komfortowa w noszeniu; nie lepi się do ust czy włosów. Pomadka nie migruje, nie roluje się.
Istotną wadą pomadki są jednak kwestie związane z jej trwałością. Chociaż nie wymagam od tego typu formuły trwałości takiej, jaką mają pomadki zastygające, myślę, że za tę cenę i od tej marki warto wymagać jednak coś znacznie lepszego, niż dostajemy. Zrozumiem jeszcze to, że po dwudaniowym posiłku z rosołem na początku pomadka zje się w widoczny sposób (trzeba przyznać, że zjada się całkiem wolno), jednak ten produkt zjadł się bardzo nieestetycznie - pozostał jedynie mocniejszy kontur wokół ust, natomiast cały środek niemal całkowicie zniknął. Naprawdę paskudnie to wyglądało i choć szybko naprawiłam sytuację, zraziłam się nieco do tej pomadki. Efekt ten zminimalizowałam również przypudrowaniem jej przez chusteczkę, jednak część wewnętrzna znów była jaśniejsza od konturu, co nie wyglądało najlepiej. Co więcej, zostawia ślady na krawędziach szklanek i filiżanek, podobnie jak o jakieś sto złotych tańsza konturówka marki Bell, co dla mnie jest również wielkim minusem. Cóż, ta pomadka wygląda ładnie i trwale na ustach, dopóki nie zaczniemy jeść, albo pić.
Cieszę się więc, że kupiłam ją w pudełku. To bardzo dobra pomadka w pięknym, stylowym opakowaniu, jednak przez jej opisane wyżej wady, uważam, że nie jest ona warta przeszło sto złotych jej ceny regularnej, chociaż nawet gdyby była produktem w standardowej cenie drogeryjnej, jej minusy nadal byłyby drażniące i bardzo widoczne (przetestowałam już sporo drogeryjnych pomadek, które zjadają się w ładniejszy sposób, a na przykład konturówka do ust z Golden Rose nie zostawia śladów na szklankach).
Zalety:
- niezwykle estetyczny design opakowania
- mimo matowej formuły nie podkreśla suchości ust
- komfortowa w noszeniu
- nie migruje poza kontur ust
- bardzo dobra pigmentacja
- ciekawa kolorystyka
- przyjemnie i łatwo aplikuje się produkt na usta
Wady:
- zjada się i w nieestetyczny sposób, pozostawiając jedynie kontur ust
- pozostaje na kubkach, filiżankach i szklankach
- jest dość nietrwała
- cena nie jest w tym przypadku adekwatna do jakości i nie spełnia obietnicy producenta
- jest dość niewydajna i niewielka jak na swoją cenę
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie