Ostatnio dostałam jakiegoś hiper uczulenia w obrębie rąk, dekoltu, szyi i twarzy. Skóra była bardzo podrażniona, podpuchnięta a w późniejszym etapie mocno wysuszona (z dłońmi dalej walczę o względne nawilżenie, ale chłoną wszystko jak gąbka, nawet oliwę z oliwek). Kiedy najgorszy okres uczulenia miałam za sobą (niezbędna była farmakoterapia) to postanowiłam postawić na jakąś maskę, która będzie miała delikatne, niedrażniące działanie oraz ukoi zaczerwienienie. Niestety moja sprawdzona maska 'Zły Kot' ze Skin79 była niedostępna i musiałam zdecydować się na coś innego. Za myśl przewodnią oczywiście miałam słowa: 'nawilżenie', 'ukojenie' i 'regeneracja' i tym kierowałam się przy wyborze. Kojąca maseczka z pandą, która miała rzekomo zawierać składniki łagodzące, m.in. alantoinę - wydała mi się dobrą propozycją. Czy taka się okazała? No nie koniecznie..
Zacznę może od samego wyglądu maski. Nadruk pandy jest naprawdę uroczy, ale wycięta jest tragicznie. Otwory na oczy są tak małe, że kończyły mi się w połowie oczu. Trzeba mieć twarz wielkości dziecka, aby dobrze ją dopasować:D Niemniej, sam materiał jest miły w dotyku, mięciutki i dobrze dopasował się do twarzy. Zauważyłam tylko, że maska szybko wysycha. Po zalecanych 15-20 minutach trzymania jej na twarzy straciła praktycznie całą swoją wilgoć. Zaczęła odklejać się na brodzie i po bokach twarzy właściwie już po 10 minutach, ale dało się jeszcze względnie docisnąć ją do cery.
Serum miało bardzo ładny zapach, taki świeży i orzeźwiający, ale jednocześnie niezbyt intensywny - lubię takie zapachy masek, nie drażnią moich nozdrzy. Ilość serum wystarczyło na jednorazowy zabieg i do tego chyba nie mam się co przyczepiać, choć przyznam, że niektóre marki przyzwyczaiły mnie już do tak dużej ilości koncentratu, że spokojnie wystarczało mi go na następny dzień do użycia jako serum pod makijaż lub na noc. Tutaj powiedzmy, że ilość serum jest idealnie na raz.
Efekty maski? Mizerne, choć chyba nie powinnam spodziewać się cudów przy takim uczuleniu. Mimo to cały czas mam z tyłu głowy kojącą maskę z kotkiem ze Skin79, która w podobnej przypadłości spisała się rewelacyjnie. Tutaj niestety nie mogę potwierdzić większości obietnic Producenta. Maska zamiast ukoić skórę to przez pierwsze 5 minut piekła mnie w twarz. Nie było to jeszcze takie pieczenie, abym musiała natychmiast ją zdjąć i przemyć skórę, ale w moim rozumieniu maska opisana jako 'kojąca' ma uspokoić skórę, zaczerwienienie i nie wywoływać uczucia pieczenia czy gorąca. Po zdjęciu maski cały czas czułam pod palcami suchość skóry na brodzie i szyi, nie mogę powiedzieć, że była nawilżona i zregenerowana (więc nie wiem co miał tu zrobić ekstrakt z ziemniaka czy alantoina). Przyznam natomiast, że skóra nie objęta uczuleniem była lekko wygładzona i prezentowała się świeżo. Możliwe więc, że zdałaby egzamin na nie podrażnionej, zdrowej skórze. Czemu więc nazywa się kojąca i łagodząca skoro tego nie robi? Tego nie wiem.
I nie wiem jak Wy, ale ja działam doraźnie na skórę i jeśli szukam nawilżenia - nakładam płachtę nawilżającą, jeśli chcę dobrze wyglądać przed jakimś wyjściem - nakładam maskę ujędrniającą. Jeśli więc szukam uspokojenia skóry i ukojenia zaczerwienień to tego właśnie będę wymagać od maski kojącej. Miewam uczulenia, częściej lub rzadziej, ale w odpowiednim stadium zawsze szukam pomocy w tego typu maskach, bo potrafią dawać naprawdę niezłe efekty. Tu niestety zawiodłam się, bo maska nie zrobiła tego, co obiecano na opakowaniu. Nawet lepkość po zdjęciu maski tak by mi nie przeszkadzała jeśli coś zrobiłaby dla mojej skóry, bo wystarczyłoby nałożyć tylko nawilżający krem, aby to zniwelować.. a tu niestety.. Raczej nie wrócę do niej, bo w prawdziwej potrzebie praktycznie w ogóle mi nie pomogła. Wam także jej nie polecam, lepiej już dołożyć 2zł i kupić kojącego 'złego kota' ze Skin79 a efekt będzie o niebo lepszy.
Zalety:
- ładny, świeży zapach
- uroczy design
Wady:
- przede wszystkim nie koi skóry, przez pierwsze 5 minut odczuwałam raczej pieczenie a nie ukojenie
- nie nawilżyła i nie zregenerowała skóry, zaraz po zdjęciu maski czuć było suchość skóry w miejscu, które chciałam uspokoić (brodę i szyję)
- słabo wycięta, bo otwory na oczy kończyły mi się w połowie oczu, połowa widoku była zasłonięta (chyba tylko na dziecko można ją dobrze dopasować)
- szybko wysycha, już po 10 minutach trzeba było ją poprawiać i dociskać na brodzie i bokach twarzy
- po zdjęciu maski odczuwalna lepkość, lepiej od razu nałożyć jakiś krem
- niewarta swojej ceny
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie