Jedna z lepszych masek na tkaninie, jakie miałam okazję wypróbować. Jeśli chodzi o samą płachtę, to mam ambiwalentne uczucia odnośnie jej wyjątkowości - jest bambusowa, trzywarstwowa, ale po prawdzie wizualnie nie różni się od większości dostępnych na rynku, nie sądzę też, aby była grubsza. Wydaje mi się za to, że jest bardziej miękka, ale to wrażenie mogło być spowodowane specyficzną esencją. A ta naprawdę jest nietypowa, zamiast mniej lub bardziej wodnistego żelu/płynu otrzymujemy mlecznobiałą, stosunkowo gęstą emulsję o leciutko perłowym połysku. Preparatu jest odpowiednia ilość, pozostałości w saszetce spokojnie wystarczą na pokrycie również szyi i dekoltu. A zatem może dzięki płachcie, a może dzięki esencji tkanina jest cudownie miękka, delikatna i wylegiwanie się podczas zabiegu było wyjątkowo komfortowe. Zapach subtelny, kremowo-mleczny, taki bezpieczny i w moim odczuciu ładny. Maska dobrze przylega do twarzy, nie czułam się jak kosmitka z oczami czy ustami w dziwnych miejscach. Esencja nie wysycha przez cały czas trzymania płachty na buźce, zdejmuje się więc łatwo i bezboleśnie.
Po zdjęciu tkaniny i wmasowaniu resztek w twarz, szyję i dekolt ukazał mi się całkiem przyjemny widok. Skóra solidnie nawilżona, odżywiona, miękka i gładka w dotyku, zero podrażnień. Pomimo tego, że mam cerę tłustą w ciągu godziny większość esencji się wchłonęła, a to, co zostało było odrobinę klejące, ale do zniesienia. To naprawdę duży plus.
Pozwoliłam sobie uzupełnić skład, którego zabrakło w zgłoszeniu - lista jest bardzo długa, ale warto rzucić okiem, ile odżywczych, nawilżających i kojących komponentów się tam znajduje. Tak, są też niepotrzebne i brzydkie rzeczy, ale obok nich wartościowe, a nawet rzadko spotykane. Takiego zeolitu, korzystnego między innymi dla tłustej cery, to ja chyba jeszcze nigdy nie widziałam. Z dobrodziejstw wymienię jeszcze tylko niacynamid, betainę, allantoinę, panthenol, argininę, trehalozę, kilka produktów fermentacji, no i olejki: sosnowy, słonecznikowy, bergamotkowy, eukaliptusowy, rozmarynowy itd. OK, oleje są na samym końcu, symbolicznie, ale i tak uważam, że skład jest godny uwagi. Produkt nie powinien zaszkodzić, chyba że ktoś jest szczególnie wrażliwy na te mniej korzystne ingrediencje.
Maskę Tofu Milk Mediheal polecam szukającym ukojenia, nawilżenia, odświeżenia. Na pewno wrócę do niej zimą, przy podrażnieniach spowodowanych niższymi temperaturami. Dużo cennych substancji aktywnych, bogata mleczna esencja i duży komfort podczas noszenia płachty to niezaprzeczalne atuty. Warto przetestować.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie