Bell Set For Me, Potrójny cień do powiek 

Kupiłam cienie 0.3 są to odcienie szarości. Bardzo kruche opakowanie, łamie się i rozpada w rękach. Cienie osypują się i to tak konkretnie, przy czym na powiece zostaje niewiele ale na policzkach i pod okiem mamy go pełno. Bardzo słaba pigmentacja i bardzo krucha formuła cienia. Przy użyciu jest WSZĘDZIE pełno cienia tylko nie tam gdzie ma się znaleźć czyli na powiece. Lubię markę Bell, niestety te cienie mnie zawiodły. Na pewno nie powrócę do nich i nie polecam.

Uważam, że to trio nie jest złe, ale mam też lepsze cienie. Cienie z trio są tak średnio napigmentowane co wcale nie jest wadą! Przyjemnie się z nimi pracuje, ale dla mnie nie są samowystarczalne ponieważ wszystkie trzy zawierają drobinki, nawet najciemniejszy ma ich niewielką ilość, a jednak w każdym moim makijażu zaczynam od matów i jestem w stanie zrobić sobie np cały makijaż oczu matami, ale nie błyskami. Tak czy inaczej są calkiem ok

Jestem posiadaczką wersji 03 i jestem bardzo zadowolona. Cienie są aksamitne i dobrze sie z nimi pracuje. Wielkość paletki jest dla mnie dużym plusem, super sprawdza się do szybkich makijaży w podróży. Dodatkowo za tą cene warto.

Ja mam o nr 04 Cienie mają delikatną, kremową formułę, łatwo się je aplikuje. Są dobrej jakości, nie osypują się. Mają mocną pigmentacje. Dobrze się z nimi współpracuje, nie stwarzają problemów.

Kupiłam paletkę nr 2 przy okazji zakupów w Biedronce i miło się rozczarowałam, ładne kolory, nie osypują się, naturalnie wyglądają, super, trochę mało wydajne, ale za taka cenę to nieduża wada. Opakowanie wygodne, łatwo się otwiera. Polecam!

Trio cieni z Bell dostałam jako nagrodę za recenzentkę miesiąca. Niestety kolorystycznie nie był to trafiony prezent, bo reprezentuję ciepły typ urody, a trio w kolorze 03 to zimne, wpadające w szarość odcienie. Z tego powodu przyznam szczerze, że rzadko po nie sięgam. Opakowanie jest proste, wręcz minimalistyczne, ale funkcjonalne zarazem. Otwiera się lekko, bez żadnego wysiłku (w podróży może to być jednak problemem). Plastikowe wieczko jest przezroczyste i widać bez otwierania jakie kolorki są w środku. Co do samych cieni to ich kolorystyka jest spójna, pozwala na wykonanie estetycznego makijażu, każdy kolor pasuje tu do reszty. Rozcierają się bezproblemowo, żadnych plam, w kilka sekund można uzyskać chmurkę koloru. Ładnie też blendują się między sobą, tworząc płynne przejście. Mam tylko zastrzeżenie co do pigmentacji. Jest ona co najwyżej średnia. Tym trio ciężko jest zrobić mocniejszy makijaż wieczorowy. Pigment podczas blendowania wytrąca się i cień na oku cień wychodzi delikatnie. Uważam że jest to dobra opcja do wykonania makijażu dziennego, takiego na szybko, do pracy, gdy chcemy tylko lekko podkreślić oko, a nie mamy dużo czasu na porządne dopracowanie powiek cieniami. Trwałość jest ok. Nawet po 12-14 godzinach mój makijaż nadal wyglądał ładnie. Cienie nie zebrały się w załamaniu, nie miały tendencji do zanikania. Nakładałam je jednak zawsze na bazę albo przypudrowany korektor. Mam wiele palet i pojedynczych cieni z różnych marek, uważam że nie zawsze mocna pigmentacja cieni jest pożądana. Gdy rano się spieszę, to nie bawię się nigdy w mozolne blendowanie, wtedy wybieram cienie które przy niewielkim nakładzie czasowym dadzą mi na oku szybki i schludny makijaż, bez plam, bez osypu pod okiem. Te cienie z Bell takie właśnie są, akuratne do wykonania dziennego makijażu w szybkim czasie, przy wykorzystaniu 1-2 pędzli.

Mini paletkę trzech cieni otrzymałam w prezencie z tytułu recenzentki miesiąca. Trio zamknięte w plastikowym opakowaniu, taka płaska kostka jak można tak nazwać z otwieraniem na zawiasku i klik zamknięciu. Przechodząc do sedna mojej oceny będzie krótko... Bardzo kiepska pigmentacja. W swojej ofercie kolorówki mam baaaardzo dużo wszelkiego rodzaju cieni do powiek, począwszy od tanich drogeryjnych marek do profesjonalnych palet. I co...? Różnica jest kolosalna. Wszelkiego rodzaju próby budowania koloru na powiece, pomimo bardzo solidnie utworzonej bazy na powiece graniczy z cudem. Bynajmniej moja paletka w żadnym razie nie współpracuje z moimi oczekiwaniami. Dodatkowo jakość kamienia pozostawia wiele do życzenia... Po kilkunastu użyciach, za każdym razem zmagam się z osypującymi się cieniami pod okiem, dodatkowo efekt pylenia i osypywania się cienia na toaletce powala na łopatki. Podsumowując moja przygoda zakończy się na jednej paletce. Wspomnę jeszcze o samym kamieniu. Podczas regularnego stosowania zaobserwowałam zjawisko dosłownie kostnienia jeśli można tak nazwać problem, który mnie spotkała. Cień dosłownie w kilku miejscach zmienił się w kamień. W żadnym razie nie ma możliwości odczarowania go do dalszej współpracy... No cóż... Jeszcze dodam kilka słów odnośnie jakości opakowania. Kruchy plastik, kiepskiej jakości. Zawias ukruszył się w transporcie.

Jak tylko zobaczyłam te paletki w różnej kolorystyce w szafie Bell to od razu miałam ochotę zakupić wszystkie i po dniu namysłu wróciłam, ale dobrze, że kupiłam tylko jedną i jak się okazuje o tą jedną za dużo.. Cienie sprawdzone z testerka na dłoni wyglądały obłędnie! Pigmentacja była naprawdę bardzo fajna. Tym bardziej, że cena to 7,49zł. Bardzo rzadko zdarza mi się mieć różną pigmentację na dłoni i na powiece a do tego marka Bell jest jedną z moich ulubionych tanich marek, więc nie sądziłam, że AŻ TAK się zawiodę. Następnego dnia przystąpiłam do makijażu. Jeden cień poszedł w załamanie powieki - sama satyna. Drugi cień do nadania głębszego koloru w załamaniu i tu pojawia się szok - gdzie ten kolor się podział? Na powiekę transferował mi się sam połysk a kolor był tak blady, że wręcz brudny i nieestetyczny a miała być brudna czerwień - zgaszony burak. Trzeci kolor sobie odpuściłam bo akurat był to kolor czarny a masakry na oku nie chciałam bo całość szła niestety i tak do zmycia. Można by rzec, żeby cienie nakładać na środek powieki palcem bo do współpracy z pędzlem nie nadają się kompletnie. Nie wiem czy warto wydawać nawet te 7,49zł..

'Być może przyjdzie dzień, [kiedy zamienię moje ulubione Guerlainy i Pupy na polskie cienie], ale to nie jest ten dzień!' - że tak polecę Aragornem ;-) Bo tym razem Bell nie trafiło. Z całego produktu podoba mi się tylko sposób zamykania - wreszcie coś, z czym nie trzeba się siłować. Sam kosmetyk jest marny i nie spełnia moich oczekiwań. Kolor 01 - ciepłe brązy, nie dla lata, ale miałam nadzieję, że wykorzystam przynajmniej najciemniejszy, w kolorze palonej kawy, do podkreślenia załamania i ew. najjaśniejszy, beżowo-różowy do rozjaśniania wewnętrznych kącików. Niestety. Cienie wyglądały na leciutko satynowe, natomiast po roztarciu zabłysły paskudną srebrzystą, wszechwładną perłą. Zamiast koloru jest perłowy błysk. Nigdy nie lubiłam takiego efektu, a w moim wieku już należy go unikać jak ognia. Najciemniejszy kolor, po roztarciu nie różni się niczym od sąsiedniego - jaśniejszego - oba, to taki średni brąz - nic nie podkreślą, sprawdzą się najwyżej jako cień bazowy. Bez bazy cienie w ogóle się nie trzymają. Konsystencja dobra (z gatunku aksamitnych) i dobrze się nakłada, ale co z tego?

Bell to jedna z moich ulubionych, polskich marek kosmetycznych, ciągle odkrywam wśród jej asortymentu perełki. Nowa kolekcja cieni zaciekawiła mnie jak tylko pojawiły się jej zapowiedzi w sieci. Chciałam kupić między innymi te cienie, więc kiedy dostałam je w prezencie byłam zadowolona. Cienie Set for me dostępne są w kilku wersjach kolorystycznych. Ja posiadam je w kolorze 01, który idealnie sprawdzi się do makijażu dziennego jak i wieczorowego, kiedy chcemy podkreślić nasze oczy. Barwy dobrane są tak, że idealnie do siebie pasują. OPAKOWANIE Jeśli ktoś miał już puder BB z serii Hypoalegenic będzie na pewno dostrzegał podobieństwo między tymi opakowaniami, bo są niemal identyczne. Cienie znajdują się w opakowaniu w kształcie małej kosteczki wykonanym z przezroczystego plastiku. Górę opakowania zdobi logo marki, nazwa produktu oraz tło składające się z mnóstwa srebrnych kropeczek tworzących ciekawą całość. Dzięki temu, że opakowanie jest przezroczyste widzimy jakie kolory znajdują się w środku. Opakowanie łatwo się otwiera, ale nie na tyle, aby samo mogło otworzyć się np. w kosmetyczce. Cienie położone są bardzo blisko siebie i oddzielone niewielkimi przekładkami. Na początku obawiałam się, że będą się ze sobą mieszać podczas nakładania, ale jeśli używamy wąskiego pędzelka nie mamy się co obawiać. CIENIE Cienie są idealnie dobrane pod względem kolorystycznym: mamy tutaj jasny, ciepły odcień brązu idealnie sprawdzający się jako cień bazowy, dalej nieco ciemny brąz przypominający mleczną czekoladę a ostatni kolor to głęboki, bardzo ciemny brąz, który porównałabym do mieszanki brązu i czerni lub gorzkiej czekolady. Kolory świetnie ze sobą współgrają i pozwalają na stworzenie zarówno jasnych, dziennych makijaży w klimacie nude jak i mocniejszych, wieczorowych wariacji. Cienie mają bardzo przyjemną konsystencję, nie osypują się zbytnio podczas nakładania na pędzel. Ich pigmentacja jest bardzo dobra, dzięki czemu kolory są wyraziste. Mimo takiej pigmentacji dobrze się blendują, a efekt jaki chcemy uzyskać można stopniować. Na mojej powiece przetłuszczającej się w ciągu dnia bez bazy wytrzymują 5-6 godzin nienaruszonym stanie, z bazą spokojnie cały dzień aż do wieczornego makijażu. Za taką cenę otrzymujemy naprawdę dobrą jakość. Uważam, że produkt jest wart uwagi, każdy znajdzie coś dla siebie w tych kolorach, szkoda tylko, że gama jest ograniczona. PLUSY: + idealne zestawienie kolorów + nie osypują się + dobrze się blenduja + intensywna pigmentacja + trwałość + ładne i praktyczne opakowanie + korzystna cena MINUSY - ograniczona gama kolorów