Kilka lat temu, z ciekawości, kupiłam pierwszą szczoteczkę elektryczną w hipermarkecie - taką tanią, marki własnej sklepu. Po tym jak zużyłam główkę, szczoteczka poszła w kąt i ani mi w głowie było dokupić nowe końcówki - przyjęłam, że elektryczne nie są dla mnie.
Tą Oral-B dostałam w prezencie i zmieniła moja opinię o elektrycznych o 180stopni.
Tamta hipermarketowa to był wibrujący kijek-zabawka, który buczał, uciekał mi z ręki, denerwował i nie czyścił.
Ta Oral-B, przede wszystkim, genialnie czyści. Kiedyś moja dentystka powiedziała mi, że nie domywam zębów przy dziąsłach, jakoś nie bardzo wiedziałam, o co jej chodzi - teraz wiem.
Rzeczywiście, po myciu mam ten odruch przejeżdżania językiem po zębach - takie gładkie.
Pewnie większość markowych szczoteczek elektrycznych jest równie super ale mam tą, więc mogę opisać.
Wygląd szczoteczki - jak na zdjęciu.
Solidne wykonanie, dość gruba, masywna rączka, pewnie leży w dłoni, nie ucieka.
Ładowarka mała, kabel zasilający długości 85cm.
Szczoteczka ma dwa tryby czyszczenia przestawiane przyciskiem power: po włączeniu tryb zwykłego czyszczenia dziennego, drugie przyciśnięcie powoduje włączenie trybu delikatniejszego dla dziąseł (szczoteczka po prostu trochę zwalnia).
Co fajne (mając w pamięci tamten wibrujący badziew) ta szczoteczka ma jakiś sensowny, opracowany tryb działania - pulsuje, obraca się.
Ma wbudowany timer, który ma zadbać o to, by czyścić zęby przez 2 minuty, po 30 sekund na każdą z ćwiartek szczęki- wygląda to tak, że po 30 sekundach słyszymy i czujemy, że na chwilę zwalnia i główka rusza w drugą stronę - no fajny bajer ale i tak coś nie współgram i czyszczę według własnego widzimisie.
Używanie szczoteczki, według wskazań producenta: zwilżyć główkę szczoteczki, nałożyć pastę, włożyć do ust i dopiero włączyć (inaczej pasta się rozbryźnie). Resztę samouczka sobie daruje, ponieważ jest w każdej ulotce i filmiku o szczoteczkach elektrycznych. Napiszę jeszcze, że bardzo malutko pasty do zębów potrzeba. Na manualną też nie nakładłam dużo ale tu to dopiero jest minimum - w połączeniu z wibracjami jakoś tą pastę napowietrza, bo mi wielkość groszka wystarcza (ale może to też być specyfika pasty?).
Z kolejnych bajerów: ma wbudowany czujnik nacisku, co oznacza, że gdy za mocno dociśniemy do zębów, to na chwilę się zatrzyma, czujnik zabłyśnie - w praktyce - takie dociśnięcia zdarzają się na chwilę i szczoteczka absolutnie się nie wyłączy, bo i tak już będzie 5sekund dalej. Ale fakt, bajer fajny, zwłaszcza dla początkujących, żeby nauczyć się dobrze szczotkować.
Już po pierwszym szczotkowaniu, tak wyczyściłam zęby z powierzchniowego nalotu, że wyglądały jak po domowym wybielaniu specjalistyczną pastą... czy kurkumą, węglem... no wiecie - ja też sprawdzam domowe sposoby:)
Ogólnie rzecz biorąc: fajnie jest mieć taką szczoteczkę ale cena wysoka.
Kupując dla całej rodziny, cena zaczyna się rozkładać ale na start dostajemy tylko jedną końcówkę. A te główki (oryginalne) drogie.
Podsumowując: jeżeli masz kupić szczoteczkę no name z hipermarketu - nie rób tego! Chcesz elektryczną - niech będzie markowa!
- Trwałość / wykonanie
- Zgodność z opisem producenta
- Stosunek jakości do ceny
- Design produktu
- Łatwość obsługi