Brakujące ogniwo.
Envy to zapach wyjątkowy z tego względu, że stanowi pomost między zapachami zielonymi a zmysłowymi. Łączy cechy obu tych grup w swojej lekkiej, wiosenno-letniej, ale głębokiej, intrygującej, skrzącej się, wibrującej na skórze nucie. Do tej pory nie spotkałam tego rodzaju perfum. Zieloności były albo typowo świeżakowate, jak gadżety odświeżające na upał, albo zupełnie uniseksowe, sportowe, albo owszem-głębokie, bardzo eleganckie, szyprowe, jednak beznamiętne, albo dziko-ziołowe, ale też nieerotyczne. Envy to fenomen, owszem, trochę na początku może pobrzmiewać zgniło, owszem, może i potem drażnić odrobinkę-ale to drażnienie wynika z połączenia nut roślinnych z wibrująco-typowo perfumeryjnymi.
Zapach na ciepłe dni, na każdą porę i okazję wiosną i latem. Sprawdzi się w pracy, na eleganckim wyjściu, na randce (choć to zależy od gustu mężczyzny, wiadomo), wszędzie. Połączenie nut kwiatowych (ale ani delikatnych dziewczęcych kwiatuszków, ani mocnych bukietów z kwiaciarni) z odrobiną owoców i "zapachem perfum" - wibrującą sztuczną, zadziorną nutą.
Pachnie świeżo, a przy tym bardzo elegancko, a jednocześnie swobodnie i seksownie. Czasami widzę go jako sok z winogron i jabłek spływający po nagim ciele pięknej kobiety, a czasami jako po prostu synonim "zadbania" - pachnienia czystością i elegancją. Z kolei mojemu narzeczonemu się nie podoba - na pewno odrzuca go nuta głowy, a dalszego rozwoju zapachu w zasadzie nie komentował, więc, jak widać, bez większych emocji na niego zadziałał.
Flakon fajny, nazwa i kolor zniechęcające.
Szkoda, że Envy jest wycofywany.
Używam tego produktu od: kilku tygodni
Ilość zużytych opakowań: próbka