taka skromna, a zarazem wygodna, kobieca i niezbędna mała czarna - wypada mieć ten zapach w swojej kolekcji
Pamiętałam go z czasów studenckich z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych. Wtedy mi i koleżankom ze studiów wydawał się on niezmiernie szykowny i elegancki ( cóż, człowiek wtedy nawet nie spoglądał na zapachy z wyższych półek). To był zapach, na który warto było wydać pieniądze ze stypendium czy z prac dorywczych.
Minęło wiele lat, poznałam inne zapachy i zapomniałam o swoim młodzieńczym zauroczeniu. Jednak jakoś w czerwcu ubiegłego roku odkryłam, że Pret a Porter jest dostępny w Rossmannach, Hebanach i takich tam. Cena była więcej niż przystępna, bo pojemność 50 ml dawało się kupić na promocji za mniej niż 25 dukatów. Kupiłam więc i powróciły wspomnienia - wspomnienia nieco wyblakłe, ale nadal całkiem fajne.
Zgadzam się z opinią, że flakonik jest nieco tandetny, ale mi to nie przeszkadza. Sam zapach jest z gatunku tych bezpiecznych. Nie posiada ogona ani nawet ogonka. Pasuje i do statecznej urzędniczki lubiącej ołówkowe spódnice i dobrze uszyte koszule w paski jak i do młodego dziewczęcia, które wybiera się na pierwszą w życiu randkę. Otwiera się świeżo, cytrusowo, aby po chwili ustąpić miejsca frezji i magnolii doprawionych odrobiną pieprzu. Jednak ten pieprz nie służy, aby dodawać pikanterii- w żadnym wypadku nie jest to zapach pikantny i prowokujący- jego rolą jest raczej wzmocnienie kwiatowej świeżości.
Całość wieńczy dostojne drzewo sandałowe.
Nie jest to, jak pisałam, zapach pikantny i prowokujący. Nadaje się na pierwszą niewinną randkę, podczas której zakochana para będzie trzymać się za rączki i czule patrzyć sobie w oczy. Na spotkania bardziej namiętne raczej się nie sprawdzi, ale nie jest to wada. Nie ma po prostu w nim pazura, jest za to kwiatowa i wyrazista świeżość, która już od rana daje nam wiarę, że to będzie udany dzień.
Jest to zapach tak prosty, a zarazem tak fajny, jak prosta i fajna zarazem może być wygodna, skromna, ale jednocześnie niezwykle kobieca sukienka w stonowanym kolorze. Która z nas nie ma takiej w swojej szafie?
I dlatego warto, moje miłe Panie, sięgnąć po ten zapach - choćby po to, aby sprawdzić - zwłaszcza jeśli jest się osobą młodą - jak to w tych latach dziewięćdziesiątych było.
Mogę się przyczepić jedynie do trwałości, bo po półtorej, góra dwóch godzinach zapach kompletnie się ulatnia. Ale to w końcu EDT, nie EDP, w dodatku w śmiesznej cenie . W końcu w życiu nie mozna mieć wszystkiego...
A zatem, drogie Wizażanki, czy jesteście gotowe, aby wybrać się w podróż do przeszłości i poznać lata dziewięćdziesiąte?