Cien Maska na tkaninie `Nawilżająca i tonizująca` 

Nie jestem zbytnią fanką masek na płachcie - z nimi zawsze coś nie gra. Jako że lidl coraz częściej organizuje akcje "kupuje nie marnuje" złapałam ją za 2 zł. Cena jak za maskę na tkaninie- super! Od razu wpadła do koszyka, niestety byla ostatnia. Akurat na test. Maska okropnie mocno nasączona, dużo esenecji pozostaje również w samym opakowaniu. Zaczęłam ją nakładać od czoła, mówie wooooow, idelanie będzie leżeć! No niestety ale nie... Juz pryz okolicy oczu byla za wąska - wchodziła do oczu od zewnętrznych kącików - ja musiałam ją lekko rozerwać zeby nic nie wpadło do środka. Mam dosyć małą twarz - maska była jednak zbyt wąska. Nieproprocjonalnie wysoka w stosunku do szerokości. W konsekwencji była cała pomarszczona na buzi (jak wiadomo, na pewno nie powinno tak być). Do tego tkanina jest dosyć gruba. Mówię : no dobra, jakoś wytrzymam te 10-15 minut. Szczypało, mocno. Ale skoro ma tonizować, może będzie ok. No nie było. Co prawda, skóra nie była ani czerwona, ani nie dostałam wysypki, ale było mi dziwnie. Szybko ją zdjęłam, a samą buzię wysmarowałam esencją Esencja MOCNO kleista. MOCNO, podkreślam. Jak klej. Przyłożyłam palec do szyi, przykleił się XD Zapach - ładny, orzeźwiający. Opakowanie dosyć przyjemne jeżeli chodzi o szatę graficzną. Bez różnicy, bo i tak to się szybko wyrzuca. No i teraz działanie. Na ryjku mam MASAKRĘ. Potworzyły się ropne zmiany, gule. Okropieństwo. Jestem przekonana że to od tego, bo ani nic nie zmieniłam w pielęgnacji, ani nie jadłam świnstw, ani to hormony. Porażka jednym słowem. Lidl ma cudne kosmetyki, po które chętnie sięgam, ale to, to nie... Uciekajcie, nie kupujcie, za 2 zł można kupić w lidlu naprawdę dobrego loda w białej czekoladzie .