Przyznam szczerze, że miałam na oku tą paletkę od dluższego czasu, bo zawiera (tak mi się wydawało) wszystkie odcienie, które będę używać każdego dnia. Jestem fanką stonowanych nudziakowych makijażu i nigdy nie robię od tego odstępstwa, więc ta paletka wydawała się czymś fajnym, kompaktowym, czymś, co będę sobie zabierała na wyjazdy.
Niestety po używaniu jej przez kilka dobrych miesięcy moja opinia jest taka, że lepiej sobie kupić cienie Inglot pojedyncze, niż tą paletkę.
Kolorystyka jest ładna, mamy jeden cielisto-żółtawy cień do nałożenia na całą powiekę, mamy też świetlisty lekko różowawy cień, który by się nadawał na całą powiekę i te dwa to są największe rozmiarowo cienie.
Mamy też 3 ciepłe odcienie, z których jeden to matowy beż, jest też ciemniejszy beż, a między nimi perłowy brąz, a z drugiej strony 3 chłodne odcienie, jeden z nich jest po prostu tak brzydki, że nie wiem, jak miałabym to używać. Opakowanie przyjemne w odbiorze, nie za dużo się na nim dzieje. Paleta jest dość mała i płaska, więc tak jak przewidziałam idealna będzie na wyjazdy. Ale czy ją będę zabierać gdziekolwiek? Nie sądzę, bo te cienie są słabe. Nie wszystkie, ale jednak zawiodłam się tutaj na jakości.
Zacznę może od matowego tego lekko żółtego odcienia (jednego z 2 największych), nadaje się on na całą powiekę jako cień bazowy, mógłby mieć nieco bardziej neutralny odcień, ale daje radę. Cień jednak jest dość kredowy, suchy, łatwo się nabiera, ale też pyli się mocno. Drugi cień poziomo obok niego w którym pokładałam największe nadzieje to ten świetlisty. Nie wiem, czy to miała być perła, czy błysk, ale jeśli szukacie efektu wow na powiece, to raczej nie tutaj. Cień się słabo transferuje pędzlem, palcem ciut lepiej, ale na powiece wygląda słabo, nawet jak się nałoży ze 2 czy 3 warstwy. Jeśli macie porównanie z dobrymi jakościowo cieniami, z ich świetlistością i blaskiem na powiece, ten po prostu się może schować. Cień beżowy (1 od lewej) jest całkiem dobry, wciąż suchy, ale nabiera i transferuje się go w porządku, nie mam z nim problemów. Cień obok ma podobną konsystencję do tego jasnego w którym pokładalam duże nadzieje, słaba jakość, słaby blask, no po prostu takie meh. Lepiej wygląda nakładany palcem niż pędzlem. Najciemniejszy ciepły odcień jest też bardzo suchy, nie transferuje się dobrze, robi na powiece plamy i prześwity.
Przejdźmy więc do tych chłodnych. 4 cień od lewej, to taki kolor, którego nikt nigdy nie wybiera do niczego. Brzydki, zielonkawo-szary, ani to na całą powiekę, ani do wyblendowania innych cieni. Jak próbowałam go użyć tak samo jak matowy beż, czyli nadać nieco wielowymiarowości mojej powiece to on wygląda jak brud, druga sprawa że nie chce się blendować, a trzecia, że jest dosłownie prześwit na prześwicie. Tragicznie się z nim pracuje. Kolejny cień - 5 od lewej ma konsystencję podobną do tych innych pereł z palety, słaby, bez efektu wow, nadaje się na całą powiekę, ale nie używam go często, bo kolor mi się niezbyt podoba. I dochodzimy do ostatniego, czyli 1 z prawej cienia, który ma też suchą i ciężko przenoszącą się formułę.
Ogólnie z tymi cieniami tragicznie się pracuje, już nawet nie mówię o pigmentacji, o tym, że niektóre nie chcą się nakładać na pędzel i przenosić, ale głównie mówię o ich efekcie na powiekach, który jest po prostu marny. Miałam paletkę Rimmela Spice, której się pozbyłam bo nie lubiłam kolorów, ale ona jest jakościowa lepsza, niż ta ze Smashboxa. Przyznaję, że po tej palecie zniechęciłam się do całej marki. Po prostu te cienie to nie jest jakość, jakiej by się oczekiwało za takie pieniądze.
Mam zamiar pozbyć się tej palety, albo po prostu wywalę. Testowałam ją chyba 4 miesiące używając codziennie, ale nie mam ochoty po nią sięgać. Jest problematyczna, nie pracuje się z nią przyjemnie. Jest to niestety jedna z najgorszych palet, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia.
Cienie utrzymują się ok na powiekach, ale ja zawsze używam bazy, więc każde cienie mi się utrzymują i nie migrują, jednak bledną w ciągu dnia, także tu też jest słabo.
Daję tylko 2 gwiazdki za ładne opakowanie i za to, że ten bazowy cień i beż się do czegoś nadają (choć wciąż nie są mistrzowskie), ale cała reszta po prostu leży.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie