Baylis & Harding Moisturising Hand Cream Sweet Mandarin & Grapefruit Nawilżający krem do rąk

Dostałam ten w prezencie, ale w wersji w białej tubce (50ml) ze złotymi napisami. Taka mała wersja do torebki. Krem ma dość lekką konsystencję, dobrze się rozprowadza. Nawilżenie daje średnie, przy suchych dłoniach zbyt małe. Z tego powodu bardziej nadaje się do stosowania na co dzień, gdy nie potrzebujemy dużego nawilżenia. Krem ma perfumowany, ale niedrażniący zapach. Wygórowana cena.

Dostałam zestaw kosmetyków z tej firmy od rodziny z Anglii, zapakowany w piękne firmowe pudełko. Powiało luksusem... W zestawie były 2 myjadła po 100 ml, krem do rąk, balsam do ciała, myjka oraz porcja soli do kąpieli. Pierwsze co mnie zaskoczyło to to, że krem ma identyczny skład jak balsam do ciała, więc raczej jest średnio. Ale abstrahując od powyższego, krem jest słaby, nawet słabszy niż te z Avonu, które u mnie okazywały się zawsze niewypałami. Ma dość rzadką i lekką konsystencję, a rozsmarowuje się niemal jak wodna emulsja. Jeśli nie przedobrzy się z ilością, to wchłania się całkiem szybko. Dłonie są pokryte jakąś warstwą, wygładzone... Tylko co z tego, skoro efekt nie trwa nawet 3 minut? Dosłownie po chwili między palcami pojawiają mi się białe miejsca, a skóra robi się szorstka. No Sahara. To już lepiej niczym się nie smarować, a dłonie byłyby zapewne w lepszym stanie. Przynajmniej dzięki temu szybko go ubywa ;) Nie podoba mi się zapach, jest taki sam jak w całej serii. Trochę gorzkiego, trochę kwasku, jest mdło i zgniło. Nic przyjemnego dla mojego nosa, choć bywa dość wybredny. Jedyny plus to elegancka tubka, rzeczywiście produkt może sprawiać wrażenie ekskluzywnego. Ale wygląd opakowania to nie wszystko, a w kosmetykach szczególnie. Kremu poużywałam na tyle, żeby go dobrze wytestować i pójdzie dalej w świat. Albo do kosza. Zawsze boli mnie serce, gdy mam wyrzucić jakiś kosmetyk, ale w tym przypadku nie miałabym skrupułów. Ogólnie seria nie warta złotówki. Być może jestem trochę krytyczna, ale naprawdę, nie znalazłam w tym smarowidle żadnych istotnych zalet.

Kremy zapakowane w zestaw (3x 50ml) ładnie się prezentują. Szata graficzna przejrzysta, dwa kremy czarne ze złotymi napisami, jeden beżowy, również ze złotymi napisami oraz złotymi aplikacjami w formie kropek. Wszystko wygłąda ładnie, jest miłe dla oka. Po otwarciu, widzimy brak dozownika (zostaje otwór podobny jak przy paście do zębów), który moją osobe denerwuje- nie potrafie wydobyć odpowiedniej ilości kremu, zawsze idzie go zbyt duzo, ale nie opakowanie najważniejsze, a zawartość :) Produkt ma ładny zapach, nie jest on mocny, nie drażni w nosek. Konsystencja kremu lekka, oleista, biorąc na łapkę może spływać z rąk. Kiepsko się wchłania, po rozsmarowaniu czekamy aż produkt wchłonie się całkowicie- wiemy, że czekamy, bo do momentu aż to się nie stanie to mamy zafundowaną lepką maź na rękach, niczym klej. Gdy krem się wchłonie, a lepka formuła znikinie pozostaje uczucie totalnego braku nawilżenia rączek, za to mamy je w pełni wygładzone, ale odnoszę wrażenie, że jest to zasługa produktu, który pozostaje na naszych dłodniach, zero nawilżenia, aż ma sie ochotę ponownie użyć kremu- ale nie tego, bo dalej łapki zostaną bez nawilżenia :P