Produkty Patisserie de Bain są na Wizaż.pl! Radość ogromna na ten widok, ale powinny jeszcze pojawić się w polskich sklepach
Serio, rozczuliłam się widząc, że niebiańskie kosmetyki tej Marki zostały zgłoszone na Portalu Wizaż, ale kontakt z nimi niestety jest na polskim rynku dość utrudniony. Krem do rąk o aromacie truskawkowej babeczki z tej serii poznałam dzięki uprzejmości Koleżanki z biura, a o kilka innych równie upojnych specyfików uśmiechnęłam się do dalszych Ziomków mających kontakt z wielkim... nie – z Wielkim Światem.
Kosmetyki nie są szczególnie tanie, bo w przeliczeniu na środki płatnicze emitowane przez Narodowy Bank Polski, w krem do rąk – również w opiniowany fiołkowy – w niedużej tubce (50 ml) należy zainwestować około 20 zł. Nie tanio, choć z drugiej strony znam kremy z tożsamej kategorii nawet droższe, za to o dużo gorszej jakości.
A te są... niebiańskie.
Już to na wstępie napisałam, ale warto powtórzyć, bo przy czymś tak... mniamsznym (jako dzieciak byłam, i nadal jestem wielką fanką Wesołego Diabła Piszczałki) trudno o merytorykę. Człowiek jest po prostu oczarowany. Krem zamknięty w poręcznej, skromnej, ładnej tubce ma konsystencję mięciutkiego, atłasowego puchu, a wmasowuje się leciutko i jest bardzo wydajny, więc mały kleksik na czubku palca skutecznie nawilża i odżywia obie dłonie. Wysoką cenę znacząco to niweluje. Krem wchłania się natychmiast, pozostawiając od razu uczucie wypielęgnowanych dłoni – suchych, nie lepiących się, ale świetnie nawilżonych.
Do tego krem cudnie, prześlicznie, bardzo trwale (jeszcze po umyciu mydłem, czuć go ulotnie na dłoniach) pachnie – fiołkowymi lodami. Piękny aromat to jeden z głównych atutów, choć walory pielęgnacyjne kosmetyku są imponujące.
Krem ma wspaniały, bogaty skład odżywczo-nawilżający: glicerynę, oleje słonecznikowy i ze słodkich migdałów, masło kakaowe i shea, oraz ekstrakt z liści aloesu. Kosmetyk natychmiast po użyciu wygładza dłonie i odczuwalnie, głęboko je nawilża, nie pozostawiając tłustego lub mokrego filmu, i przez kilka długich godzin subtelnie, choć naprawdę trwale syci je aromatem fiołków. Nie testowałam go zimą, ale przypuszczam, że może być wystarczająco bogaty również dla zmarzniętych i zniszczonych dłoni.
Polecam krem i inne kosmetyki Marki serdecznie, ubolewając nad ich jedyną ogromną wadą – niedostępnością w polskich sklepach.
Zalety:
- skład – naturalny – gliceryna, oleje słonecznikowy i ze słodkich migdałów, masło kakaowe i shea, oraz ekstrakt z liści aloesu,
- efekt – odczuwalnie nawilżone, odżywione, gładkie dłonie,
- konsystencja – delikatna, ultrasensualna w dotyku – jak puszysty, gładki mus,
- wchłanialność – fantastyczna – natychmiastowa, i bez poczucia ściągnięcia skóry rąk,
- wydajność – wyjątkowa – mały kleksik na czubku palca wystarcza na obie dłonie,
- zapach – prześliczny, trwały – subtelnie fiołkowy – podoba się Wszystkim bez wyjątku,
- opakowanie – ładna, miękka, poręczna tubka z dobrym zamknięciem
Wady:
- cena – wysoka – ok. 20 zł za 50 ml kremu do rąk – dość drogo, ale krem jest wybitny,
- dostępność – w zasadzie nie do zdobycia w Polsce
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie