Kiedy zabrakło w promocji mojego ulubionego kremu do rąk, sygnowanego nazwiskiem Ewy Chodakowskiej wybrałam tym razem markę Farmona i jej serię my’Bio Kanadyjska Bioregeneracja Czerwony Klon. Krem do skóry suchej i mało elastycznej był akurat w promocji, więc długo się nie zastanawiałam. Choć nie mam aż tak przesuszonej skóry. Czy było warto skusić się na ten zakup?
Opakowanie, konsystencja i zapach
Krem jest zamknięty w tubce o pojemności 100 ml, więc całkiem nieźle. Tuba jest plastikowa, dość miękka. Ma kolor piaskowo-rdzawy, jak jesienne liście. Taka parkowo-liściasta grafika została zastosowana właśnie na etykiecie kremu. Kolorystyka jest stonowana, niezbyt rzucająca się w oczy. Gdybym wybierała krem tylko ze względu na jego opakowanie, to nie trafiłby do mojej łazienki. Bo jest ono smutne i nie przyciąga wzroku. Jednocześnie zaś czytelne, co można uznać za jego plus.
Krem ma kolor biały. Jego konsystencja jest dość gęsta, ale nie przesadnie. Nie jest tępy, więc dobrze się rozprowadza na rękach. Pachnie zioło-kwiatowo, z naciskiem na ziołowo. Jego zapach jest subtelny, niechemiczny, ale dobrze wyczuwalny. Przywołuje mi na myśl balsamy do ciała z górnej półki cenowej. Szczerze mówiąc początkowo bez umiaru stosowałam ten krem właśnie po to, by się nacieszyć jego aromatem.
Skład
Na opakowaniu produktu znajdujemy informację, że składniki aktywne tego nawilżająco-ochronnego bio-kremu do rąk są w 100% naturalne. A co mu tam mamy? Między innymi ekstrakt z kory czerwonego klonu oraz olej Canola. Ów ekstrakt z kory czerwonego klonu, jak się dowiedziałam, jest bogaty w polifenole, wzmacnia i kondycjonuje skórę, stymuluje produkcję kolagenu i elastyny. Działa na skórę przeciwstarzeniowo. Zaś Olej Canola, to Olej rzepakowy kosmetyczny, pozyskiwany z rzepaku kanadyjskiego Brassica napus, występującego w Europie i Azji. W przeciwieństwie do tradycyjnego rzepaku nie zawiera toksycznego dla ludzi kwasu erukowego, a kwas oleinowy, który cudownie działa na skórę: odżywia ją, silnie nawilża, regeneruje i zmiękcza. A dodatkowo tworzy ochronną barierę zapobiegającą nadmiernej utracie wody przez skórę. Tak przynajmniej zachwalają ów olej w Internecie:)
Ze składników, których nie lubię w kosmetykach mamy w tym produkcie na końcu składu: Geraniol, Limonene oraz Linalool. Składniki te mogą wywoływać reakcje alergiczne, gdyż znajdują się na liście potencjalnych, groźnych alergenów. Działanie alergenne Geraniolu w skali do 5 oceniane jest na 4. Zaś Limonene w tej samej skali uzyskał wynik5, a Linalool zasłużył na niechlubną czwórkę. Może on podrażniać skórę oraz oczy i powodować wysypki skórne. O czym powinni wiedzieć alergicy.
Wrażenia z użytkowania kremu i efekty działania
Po gęstym kremie do rąk Ewy Chodakowskiej, który ma w moim odczuciu świetne działanie, produkt „Kanadyjska BioRegeneracja” wydał mi się na pierwszy rzut oka mniej treściwy. Takie wrażenie spowodowała jego mniej gęsta od poprzednika konsystencja. Ale nic bardziej mylnego, jak się okazało. Krem, jak już wspominałam dobrze się rozprowadza i dość szybko wchłania. Nie jest lepiący i nie pozostawia tłustej warstwy na rękach. Ale też nie wchłania się całkowicie. Gdy go stosuję czuję na dłoniach jego obecność, jeszcze długo po aplikacji. Ale w niczym mi to nie przeszkadza. Krem nie traci od razu swojego aromatu, czuję go przez jakiś czas na rękach, co rzecz jasna jest przyjemne z uwagi na to, że polubiłam jego zapach.
Produkt wygładza dłonie, ładnie je nawilża i pozostawia skórę rąk zadbaną i przyjemną w dotyku. Dobrze sobie razi nawet ostatnio, gdy na dworze jest spory mróz i ręce stają się bardziej suche niż zwykle. Zaznaczałam już, że moja skóra na rękach nie jest mocno przesuszona, więc też zadanie miał niezbyt karkołomne. Nie wiem, jak poradziłby sobie ze skóra super przesuszoną i bardziej problematyczną. Ja jestem jednak z niego bardzo zadowolona.
Podsumowanie
Krem bogaty, w kanadyjskie i nie tylko, dobra naturalne ma piękny zapach. Dlatego od razu polubiłam pielęgnację dłoni przy jego udziale. Spełnia też wszystkie obietnice producenta: nawilża skórę, wygładza, sprawia, że jest miękka i miła w dotyku. Spotkanie z tym produktem uważam za udane. Polecam go do wypróbowania, bo na to zasługuje. Alergicy muszą jednak pamiętać, że zawiera w składzie substancje, które mogą podrażniać skórę. U mnie taka reakcja nie wystąpiła.
Nie doszukałam się też żadnych jego znaczących wad. Być może nie ma ich wcale… Ale o tym każdy musi się przekonać na własnej skórze:)
Zalety:
- Piękny, nie sztuczny zapach
- Zapach pozostaje jakiś czas na skórze po aplikacji
- Krem nie jest „tępy”, dobrze się rozprowadza
- Nie lepi się
- Dobrze się wchłania, pozostawiając na skórze lekką, nietłustą powłokę
- Nawilża skórę, wygładza ją, pozostawia miękką i przyjemną w dotyku
- Nie uczula, nie podrażnia
- Składniki aktywne bio-kremu do rąk są w 100% naturalne
- Spełnia wszystkie obietnice producenta
Wady:
- Cena regularna mogłaby być nieco niższa
- Zawiera w składzie substancje potencjalnie alergenne: Geraniol, Limonene oraz Linalool
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie