To bardziej taki gadżet, ciekawy bajer do torebki niż codzienny produkt pielęgnacyjny, choć całkiem nieźle nawilża, zmiękcza usta a efekt jest długotrwały.
Produkty do pielęgnacji ust to jeden z moich must have. Zawsze mam w torebce jakiś balsam czy pomadkę ochronną, ich nigdy nie jest za wiele, choć z systematycznością bywa u mnie różnie, nie zawsze w ciągu dnia mogę pozwolić sobie na jego użycie. Niemniej jednak nie zapominam o tym produkcie tak jak o kremie do rąk czy bibułkach matujących do torebki. Balsam z limitowanej kolekcji Summer Blooming zakupiłam już jakiś czas temu w cenie promocyjnej. Cena 15 zł za 1,5g to chyba jakiś kiepski żart,a z pewnością mało opłacalny. Sama kupiłam go za około 5 zł i ta cena jest jak najbardziej adekwatna biorąc pod uwagę gramaturę, małą wydajność i przeciętny skład. To bardziej taki gadżet, ciekawy bajer do torebki niż codzienny produkt pielęgnacyjny, choć całkiem nieźle nawilża, zmiękcza usta a efekt jest długotrwały.
OPAKOWANIE
Przyznam bez bicia, że kupiłam go ze względu na to słodkie opakowanie, choć jest ono nieco dziecinne, szczególnie po zdjęciu ochronnej folii, w której prezentuje się bardziej subtelnie. Nakładka z kartonu w piękne kwiatowe wzory przyciągnęła mój wzrok i od razu dostrzegłam to maleństwo na wyprzedażowej półce. Na tylnej stronie znajduje się krótki opis i przede wszystkim skład zajmujący znaczną część miejsca. Opakowanie ma kształt róży i wykonane jest z grubego, połyskującego plastiku o różowej barwie. Prezentuje się intrygująco z zewnątrz. Posiada zamknięcie na zatrzask, które zapobiega przypadkowemu otwieraniu się w torebce czy kosmetyczce. Po otwarciu można zauważyć, że wyposażono je w maleńkie lusterko, co ułatwia ewentualną aplikację produktu kiedy jesteśmy poza domem. Pod lusterkiem znajduje się wgłębienie, w którym znajduje się balsam. Opakowanie ogólnie jest ładne, jednak bardziej kojarzy mi się z produktami dla małych dziewczynek. Pamiętam, że sama jako kilkuletnie dziecko miałam podobne balsamy/błyszczyki, które kupowała mi mama razem z ulubionym czasopismem (kto pamięta jeszcze 'Barbie'? :))
BALSAM
Sam balsam ma biały kolor i bardzo przyjemny zapach. Ten aromat przypomina mi połączenie cytrusów z wyrazistą nut kwiatową, jest całkiem przyjemny i wyczuwalny chwilę po aplikacji. Jest to kosmetyk o bardzo gęstej, zbitek konsystencji przypominającej masełka do ust, jednak o wiele bardziej twardszy. Aplikacja nie jest higieniczna – po prostu nakładamy go palcem na usta. Kosmetyk pod wpływem ciepła nieco się rozpuszcza, co znacznie ułatwia jego wydobycie z opakowania i nakładanie. Zaskoczeniem było dla mnie to, że bardzo dobrze nawilża, a efekt ten utrzymuje się przez dłuższy czas. Pozostawia solidną ochronną warstwę, która zapobiega przesuszaniu. Usta są wygładzone i przyjemnie miękkie, to spory plus. Kiedy aplikuję go wieczorem, rano nadal wyczuwam obecność tej warstewki na ustach. W ciągu dnia również nie zjada się zbyt szybko, choć wtedy oczywiście szybciej znika niż nocą: picie, jedzenie, rozmowy robią przecież swoje. Ogólnie składem nie powala, gdyż opiera się głównie na parafinie. Mimo wszystko działanie pielęgnacyjne jest jak najbardziej na plus. Minusem natomiast jest mała wydajność – stosowany codziennie 1-2 razy wystarczył mi na zaledwie niecałe 2 tygodnie. Kiepsko, choć ze względu na pojemność 1,5 g nie ma co się dziwić. Czy kupiłabym ponownie? Raczej nie, to była jednorazowa przygoda. Poza tym nie widzę go już w ofercie drogerii, nie wiem czy można go na chwilę obecną jeszcze gdzieś kupić.
PLUSY
ciekawy zapach
treściwa konsystencja
długotrwałe nawilżenie
nietypowe opakowanie z lusterkiem i zatrzaskiem
MINUSY
wysoka cena
mała pojemność
niezbyt wydajny
sposób aplikacji (palcem)
edycja limitowana
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie