Raczej meh. Nawilża i to by było na tyle
Zabierałam się za recenzję tego produktu jak przysłowiowy pies do jeża. Bardzo długo nie mogłam sobie wyrobić o nim zdania. Właśnie skończyłam opakowanie, więc się zawzięłam, żeby go ocenić, bo jak nie teraz, to kiedy? Mam cerę mieszaną, z mocno przetłuszczającą się strefą T i okresowo przesuszonymi bokami. Ostatnio z powodu zmian hormonalnych walczę z wypryskami. Jest też wrażliwa.
Opakowanie może i wygląda całkiem dobrze, ale mam kilka uwag. Po pierwsze jest szklane, dla dość cienkie. Totalnie bałabym się go zabrać gdziekolwiek poza domem, ponieważ ryzyko jego zbicia jest naprawdę duże. Poza tym jestem pewna, że jeden upadek na płytki by go załatwił. To raz. Dwa, pipeta nie sięga do samego dna, przez co trudno wydobyć resztki produktu. Trzeba się pod koniec nieźle nagimnastykować. Początkowo miałam przyzwyczajenie, że wstrząsałam go przed użyciem. I wydostawał się przy pipetce. No nie jest to najlepsze opakowanie, chociaż wygląda pięknie, ma dobrej jakości i schludną etykietę, jest przezroczyste, więc możemy śledzić stopień zużycia, a pipeta sama w sobie działa sprawnie, dozuje odpowiednio produkt i nie zacina się.
Kolor produktu jest piękny, żółto-pomarańczowy. Jednak zauważyłam, że moja biała poszewka na poduszkę zrobiła się właśnie jakaś taka zażółcona i łączę to właśnie z tym serum. Ma konsystencję ciężką, bogatą, tłustą, bardziej w stronę olejową. Jest przy tym dość problematyczna podczas aplikacji, trudno się rozprowadza na suchej skórze. Polecam nakładać go na mokrą, na przykład na tonik, wtedy idzie gładko. Zapach jest delikatny, kwiatowy, bardzo typowy dla kosmetyków naturalnych. Wyczuwalny jedynie w trakcie aplikacji. Wchłania się raczej wolno, a i tak nie do końca, pozostawia lekką powłokę, która jest tłustawa. Ja zdecydowanie nie jestem fanką takich formuł. Skład prosty, bazujący głownie na naturalnych olejach, bezpieczny. Data ważności to 6 miesięcy od otwarcia, co jest dość typowe dla kosmetyków z takim składem. Nie wiem, czy jest dostępny stacjonarnie, ja zamówiłam na stronie producenta. Cena jest wysoka, Sylveco przyzwyczaiło mnie do niższych.
Aplikowałam go raz dziennie, wieczorem, zaraz po użyciu toniku, na mokrą skórę. Początkowo dozowałam zbyt dużo, co kończyło się mocnym oblepieniem twarzy. Dopiero po jakimś czasie udało mi się wypośrodkować dozowanie- optymalne dla mnie były 4 pompki (które i tak nie wchłaniały się do końca, ale przynajmniej tak strasznie się nie lepiły). I teraz wypadałoby coś powiedzieć o efektach stosowania. Na pewno mogę powiedzieć, że wyraźnie podbija nawilżenie skóry. I chyba to by było na tyle… ani nie wygładza, ani nie odżywia, działania odmładzającego też nie zauważyłam. Bardzo liczyłam na rozjaśnienie przebarwień, ale i tutaj się zawiodłam. Dobrze chociaż że nie podrażnia ani nie zapycha, pomimo swojej bogatej i ciężkiej konsystencji. Nałożony w okolicę oka również nie sprawia problemów, szczypania ani pieczenia. Krzywdy nie robi, daje trochę nawilżenia i to by było na tyle. Za takie pieniądze liczyłam na coś więcej. Dla mnie mocny meh, cieszę się, że już go zdenkowałam, łatwo o nim zapomnę.
Zalety:
- podbija nawilżenie
- wydajny
- naturalny skład
- polska marka
Wady:
- tłusty
- trzeba bardzo ostrożnie aplikować, żeby nie przesadzić z ilością, bo wtedy się nie wchłonie
- pozostawia delikatnie lepką warstewkę
- chyba trochę brudzi poduszki
- jakość przeciętna, a cena dość wysoka
- kruche, szklane opakowanie, nie nadające się w podróż
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie