Serum Róża-Malina to kolejny produkt od MDM, który dosłownie mnie zachwycił - i kolejny, któremu na pewno pozostanę wierna tak długo, jak długo będzie on w produkcji!
Serum zamknięte zostało w szklanej, nieprzezroczystej buteleczce z wygodną i porządną pipetą - jedynym minusem jest to, iż nie jesteśmy w stanie na bieżąco kontrolować zużycia (przynajmniej nie na pierwszy rzut oka), ale w tym przypadku mogę temu produktowi to wybaczyć - skład, działanie oraz zapach rekompensują bowiem wszystko ;).
W składzie, który jest w pełni naturalny, znajdziemy m.in. oleje z róży, pachnotki, rycynowy, z nasion malin, z pestek dyni, buriti, koenzym Q10 czy witaminę E - nie znajdziecie tutaj alkoholu, parafiny, silikonów, PEG-ów, fenoksyetanolu i innych tego typu rzeczy.
Zapach serum jest absolutnie urzekający - cudowna mieszanka róży z maliną, zapach apetyczny, słodki, kobiecy i bardzo relaksujący.
Sam produkt ma konsystencję lekkiego olejku o intensywnej barwie - zapewne dziewczyny z jasną karnacją mogłyby być zaskoczone ewentualnym przyżółceniem skóry tuż po aplikacji, zatem zalecam ograniczyć się w tym przypadku do wieczornej aplikacji ;). U mnie, na ciemniejszej skórze, takiego efektu nie ma absolutnie, dlatego stwierdziłam - co się będę czaić, ładuję je na lico i rano, i wieczorem! :D
Aplikowałam tę różano-malinową ambrozję każdego dnia, rano i wieczorem i bardzo szybko zaobserwowałam poprawę stanu skóry.
Podrażnienia znikały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, skóra była doskonale nawilżona, mięciutka i gładka. Pokochałam to serum za ukojenie, jakie daje i za działanie ochronne - po raz pierwszy kupiłam je w grudniu 2020, akurat panowały mrozy, w mieszkaniu ogrzewanie pracowało na najwyższych obrotach, a to serum plus konfiturowy krem tej samej marki doskonale radziło sobie z przesuszeniem, podrażnieniem i szorstkością mojej skóry.
Pokochałam je również za to, jak poprawia koloryt, ujednolica cerę i dodaje jej blasku - z przyjemnością patrzyłam (i nadal patrzę!) w lustro po jego użyciu, bo wyglądam po prostu...ładnie, co przy skórze atopowej wcale nie jest takie łatwe.
Co ciekawe, mimo olejkowej formuły, serum nie zapycha porów, nie rozpulchnia skóry i nie obciąża jej - aczkolwiek ja jestem posiadaczką cery suchej, wrażliwej i atopowej, a to też ma ogromne znaczenie, dlatego też zaznaczam ten fakt w mojej recenzji.
Serum znakomicie sprawdza się pod makijażem - niestraszny mi wiatr i niskie temperatury, moja twarz jest dopieszczona i skutecznie chroniona przed czynnikami zewnętrznym - wraz z różano-malinowym kremem ten produkt stanowi podstawę mojej jesienno-zimowej pielęgnacji,
To prawdziwy eliksir piękności, naprawdę :). Niepozorny, a działa cuda - to, jak on działa i jak odmienia wygląd skóry, to jest po prostu kosmos!
Łączy w sobie działanie oleju z opuncji figowej i moich ukochanych hitów, takich jak serum Genifique Lancome, ANR EL czy Life Plankton Elixir z Biothermu - dokładnie takie same efekty uzyskuję łącząc w/w olej z dowolnym preparatem z mojej listy ulubieńców - tyle, że tu mam tylko jeden kosmetyk, a nie dwa! ;)
Wydajność rekompensuje wysoką cenę - wystarczy odrobina, aby cieszyć się piękną skórą, co sprawia, że 30 ml wystarcza spokojnie na ponad 2 miesiące.
Podsumowując - wcale nie dziwię się, że to właśnie to serum zyskało status kultowego i jest flagowym produktem spod szyldu MDM - ono zasługuje na ten tytuł i to w pełni! Doskonały, naturalny skład, efektywne działanie i do tego piękny, relaksujący aromat - dla mnie to serum jest genialne, po prostu!
To mój niezbędnik na chłodniejsze miesiące i Wam również mogę je polecić - naprawdę warto! <3
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie