Nature Queen Hydrolat z magnolii 

Uwielbiam Wasze kosmetyki! Nie wyobrażam sobie już nie zaczynać dnia i kończyć hydrolatami! Mój numer jeden to hydrolat Magnolia ???? Również cudownym produktem na letnie dni jest olejek z drobinkami złota, który dodaje pięknego blasku oraz genialnie pachnie ????????

To mój pierwszy hydrolat. Coraz częściej, jak to tylko możliwe, staram się sięgać po kosmetyki o naturalnym składzie. Nie zawsze są do trafione wybory, ale w tym wypadku ja i moja skóra oraz włosy jesteśmy zadowoleni. Wybór padł na magnolię, ale nie patrzyłam szczególnie na właściwości, a na zapach, bo uwielbiam zapach kwiatu magnolii. Okazało się, że i zapach i właściwości hydrolatu przypadły mi do gustu. - OPAKOWANIE: wykonana z brązowego szkła poręczna butelka z naklejką informującą o produkcie i jego zastosowani. Szata graficzna charakterystyczna dla producenta, prosta i estetyczna. Butelka wyposażona jest w plastikowy, niezawodny atomizer osłonięty za pomocą małej plastikowej, przeźroczystej zatyczki. Atomizer idealnie rozpyla kosmetyk tworząc mgiełkę, mikroskopijne kropelki, które osadzają się na skórze i wnikają w nią, a nie spływają i nie wymagają rozcierania. Szklane opakowanie to ukłon w stronę ekologii, tak samo jak fakt, że nie trzeba używać wacików do aplikacji hydrolatu – to kolejny plus. - ZAPACH: należy do przyjemnych, subtelnych, kwiatowych. Nie utrzymuje się na skórze, co ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony czasem chciałabym, by towarzyszył mi dłużej, z drugiej jednak, mógłby czasem drażnić na dłuższą metę, a hydrolat stosowany rano lub w ciągu dnia mógłby kłócić się z perfumami. Nie mniej jednak oceniam kompozycję na duży plus. - KONSYSTENCJA: płynna, rzecz jasna, jak woda. - DZIAŁANIE: postanowiłam dostosować się dokładnie do zaleceń producenta i aplikować kosmetyk i na skórę i na włosy, czasem również na ciało, przede wszystkim dekolt. Ale po kolei. * twarz: hydrolat stosuję zamiast toniku wyrównującego ph po oczyszczaniu skóry. Delikatna mgiełka osadza się na skórze i wnika w nią delikatnie nawilżając i odświeżając cerę oraz przygotowując ją na nałożenie kolejnych warstw kosmetyków, serum i kremu. Oczywiście nie jest to jakieś spektakularne nawilżenie, nie oszukujmy się, ale już ta niewielka dawka wilgoci przyjemnie koi i dostarcza już pierwszej dawki nawilżenia mojej odwodnionej cerze. Czasem stosuję kosmetyk również w ciągu dnia, jako preparat, który przynosi ulgę skórze, którą męczy noszenie maseczki czy coraz niższa temperatura, a w pomieszczeniach powietrze nagrzane od kaloryfera. W cieplejsze miesiące również potrzebuje ulgi. Do tej pory sięgałam regularnie po wody termalne, ale dziś wiem, że i hydrolaty będą mi towarzyszyć na co dzień. Te osiadające kropelki na skórze przyjemnie ją koją i jakby ściągają z niej ciężar dnia, dając uczucie ulgi, to bardzo relaksująca chwila. Również po wieczornych zabiegach, gdy już wyklepie i wymasuję twarz sięgam czasem po raz drugi po hydrolat i ponownie „oprószam” tą kojącą mgiełką skórę. *do ciała używam hydrolatu jako odświeżającej mgiełki dającej wytchnienie, gdy aplikuję ją na dekolt, szczególnie w cieplejsze dni. *włosy: obecnie moje kosmyki nie wymagają szczególnego traktowania, są w dobrej kondycji, jednak zdarza się, że czasem się przesuszą przez źle dobrany szampon lub silniejsze odwodnienie organizmu. Wtedy nakładam na pasma krople olejku i stają się one lepiej nawilżone i elastyczne. Ale kiedy przeczytałam, że hydrolat można stosować na włosy, to zaciekawiona, cóż może on zadziałać na czuprynie, bez wahania spryskałam wilgotne włosy po myciu. Gdy włosy wyschły, ukazały się moim oczom wygładzone, optymalnie nawilżone i elastyczne pasma. I to był dobry moment, bo akurat używałam szamponu, który nieco przesuszał mi kosmyki. I proszę bardzo, kilka psiknięć, a włosy odzyskały blask. Teraz stosuję hydrolat na włosy zamiennie z olejkami i jestem zadowolona z rezultatów.