Zdecydowałam się kupić ten kosmetyk ze względu na zachęcające opinie na wizażu :).
Wybrałam odcień Golden Peach.
Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z produktami E.L.F., ale wiedziona ich niezłą opinią i bardzo niską ceną, zaryzykowałam i zamówiłam dwa produkty - puder brązująco rozświetlający i właśnie All Over Color Stick za zawrotną ( ;) ) kwotę, niecałe 20 zł :D
Nie powiem, to właśnie zaliczam na duży plus kosmetykom tej firmy, a reszta - hmmmm ...
O pudrze będzie w osobnej recenzji ( jest dobry ! ), natomiast sztyft mnie akurat przyniósł spore rozczarowanie :(
Zacznę od plusów :) :
- zdecydowanie jest to niska cena, która sprawia, ze każdy może sobie na nie pozwolić i nie żałować zbyt mocno, jeśli eksperyment się nie uda :)
- dostępność na Allegro bez problemu
- duża paleta kolorystyczna ( bodaj 6 czy 8 kolorów )
- multifunkcyjność kosmetyku ( przynajmniej z nazwy, ale o tym za chwilę :) ) - producent poleca go do policzków, powiek i ust
- estetyczne i dość wygodne opakowawnie
Plus/Minus :
- bardzo mała ilość kosmetyku w opakowaniu, przynajmniej 2-3 krotnie mniejsza niż innych tego typu
- wysoka niewydajność, krótko mówiąc - po 2-3 użyciach ubytek jest spory !
Zaliczam to na plus i minus po połowie, ponieważ zwykle mam problem z tym, aby zużyć kosmetyk do końca.
W tym przypadku problem rozwiązuje się sam ;)
Oczywiście na takie podejście mogę sobie pozwolić, biorąc pod uwagę niską cenę kosmetyku i traktując to z przymrużeniem oka.
Poważnie podchodząc, taka tragiczna wydajność sprawia, ze tani kosmetyk wcale taki tani już nie jest, ponieważ mnie wystarczyłby może na miesiąc ...
No i przyszedł czas na minusy, a tych jest sporo :(
Przede wszystkim konsystencja sztyftu, twardy jak diabli !
Miał też jakby " powłoczkę " i dopiero po starciu tej wierzchniej warstwy nadawał się do użytku.
Jednak z tym użytkiem było różnie - bardzo twardy, bardzo tłusty, klajstrowaty jak wazelina ( ale twarda ! ).
Gdy już udało się go szczęśliwie nanieść na policzki, dawał kolor pomarańczowo - złoty ( taki sobie, ale do przejscia ) z drobinkami.
Drobinki to złe słowo, bo to wielgaśne kawałki brokatu, które zamiast zdobić, szpeciły policzki :( Poza tym, miałam wrażenie " zaklejonej" czymś skóry :(
Policzki odpadły, przyszedł czas na usta.
Wysuszał, miał chemiczny smak i zapach ( cytrusowy, ale naprawdę sztuczny i nieładny ), dawał bardzo tandetny efekt - tylu " lata 80-te i perłowe szmineczki " :(.
Jedynym rozsądnych zastosowaniem, w którym się jako tako ten kosmetyk odnalazł, były powieki.
Efekt kolorystycznie był nawet przyjemny, rozswietlał ładnie, ale oczywiscie natychmiast zbierał się w załamaniach powiek.
W internecie znalazłam informacje, iż AOCS ma być ponoć tańszym odpowiednikiem Nars Multiple. Nic bardziej mylnego ! Niestety E.L.F. nie dorasta Narsowi do pięt ( o ile sztyft ma pięty :D ) i nijak tych kosmetyków jakościowo nie da się porównać.
Z żalem muszę dać kosmetykowi dwóję ( z żalem, ponieważ nie jestem kosmetyczną snobką i nic nie cieszy mnie tak bardzo jak tani i fajny kosmetyk ).
Ja już nie będę z E.L.F.em ryzykować ( choć drugi zamówiony kosmetyk trzyma dobry poziom ), ale sądząc po opiniach innych wizażanek, sztyf może się podobać :).
Pewnie to kwestia koloru, wiem, ze niektóre nie mają drobinek, może te wyglądają lepiej, poza tym - fakt faktem, wole pudrowe lub płynne rozswietacze, jednak sztyfty Max Factor czy Nars bardzo lubiłam :)
Jeśli macie ochotę, spróbujcie, mnie - przyznaję - już szkoda pieniędzy na takie eksperymenty.
Jeśli miałabym coś polecać, byłby to Healthy Glow Bronzing Powder tej firmy, który w odcieniu Luminance jest naprawdę bardzo fajnym rozświetlaczem, uważam, ze jest o niebo lepszej jakości niż AOCS.
Używam tego produktu od: tygodnia
Ilość zużytych opakowań: w trakcie 1 ( bardzo mało wydajny )