Zapach wody perfumowanej Little Black Dress Pink Edition jest flankerem czarnego Little Black Dress, który znany jest mi od wielu, wielu lat i z resztą bardzo go lubię. Jego różową edycję zakupiłam przez przypadek, skuszona ceną (19,99 zł/ buteleczka 50 ml). Mimo zakupu dokonanego „w ciemno” nie żałuję. Wiele opinii napotkanych w internecie porównuje niniejszy zapach do dostępnego kiedyś w Avon zapachy Little White Dress- ja niestety nie mogę dokonać takiego porównania, ponieważ białej sukienki nigdy nie miałam okazji powąchać. Skupię się więc na moich wrażeniach zapachowych związanych z LBD Pink Edition.
Szklana buteleczka Little Black Dress Pink Edition zapakowana jest w urocze, różowe pudełko z wizerunkiem damy w letniej sukience. Pudełko jest gustowne i eleganckie, podobnie zresztą jak flakonik, który kształtem nawiązuje do całej serii perfum Little Black Dress, zaś kolorystyką właśnie do tego, że jest to jego różowa edycja. Flakonik prezentuje się szykownie, a z drugiej strony jest delikatny i niewymuszony. Atomizer działa bez zarzutu, nie zacina się i wypuszcza odpowiednią ilość wody perfumowanej.
Jeśli chodzi o sam zapach, moja opinia na jego temat jest całkiem dobra. Nie jest to mocarna esencja podkreślająca charakter, ale nie jest również infantylnym słodziakiem. To delikatna kompozycja, zdecydowanie kwiatowa, a zarazem ultrakobieca. Zapach jest świeży, ale nie myliłabym tej świeżości z zapachem proszku do prania czy płynu do płukania. To raczej świeże kwiaty, z owocową domieszką cytrusów gdzieś daleko w tle. Jedyny minus, jaki zauważyłam, to mocno alkoholowe otwarcie, jednak zapach alkoholu znika po 1-2 minutach i od tej pory można raczyć się zapachem LBD Pink Edition. Zapach absolutnie nie przypomina mi klasycznej czarnej sukienki, która jest silnym i charakternym wieczorowym zapachem.
Projekcja jest delikatna, raczej bliskoskórna. Trwałość zapachu oceniam na przyzwoitą, wyczuwam go ok. 3-4 godzin na skórze, natomiast o wiele dłużej na ubraniu. Nie mają ogona i nie powalają otoczenia na kolana, ale ich delikatna elegancja jest wyczuwalna przez nosy osób, które znajdują się blisko mnie. Należy uważać, żeby z nim nie przesadzić. Dwa psiknięcia w okolicy uszu i na oba nadgarski zdecydowanie wystarczy, a przy większej ilości może być lekko duszący przez pierwszą godzinę od aplikacji.
Little Black Dress Pink Edition to z pewnością zapach godny polecenia, odpowiedni na dzień, w zasadzie na każdą okazję. Jego kwiatowość skłania, by używać go w okresie wiosenno-letnim, to ja poznałam go właśnie teraz- na jesieni i bardzo mi odpowiada również na tę porę roku. Polecam serdecznie, za tak nieduże pieniądze grzechem jest go nie wypróbować. Z pewnością znajdzie wiele zwolenniczek wśród pań, które chcą odpocząć od mocniejszych zapachów.