Bell Love In The City, Brow Wax Wosk do stylizacji brwi

Używałam już wielu mydełek, więc jestem dość wybredna. To nie zrobiło na mnie jakiegoś większego wrażenia. Niestety delikatnie bieli brwi, po nałożeniu zostawiając na nich nalot. Sama konsystencja masełka jest moim zdaniem na plus, bo łatwo się je nakłada. Opakowanie jest dość małe, ale samo mydełko jest wydajne. Mimo wszystko nie kupię go ponownie.

Wosk: + zamknięty jest w małym plastikowym opakowaniu, + nie posiada zapachu, - jest twardy jak kamień i na sucho nie da się go nabrać na szczoteczkę, - producent z tyłu dał słabo zauważalną podpowiedź w języku angielskim, aby go aktywować wodą, jeśli to konieczne, - nawet po zmoczeniu wodą dość ciężko nabiera się na szczoteczkę, - da się nim ładnie wyczesać i ułożyć brwi, jednak jest to krótkotrwały efekt, ponieważ produkt nie zastyga i włoski ciągle są plastyczne, - trzeba uważać, aby nie nałożyć go w zbyt dużej ilości, bo tworzy biały nalot i grudki, - zostawia włoski świecące i lepkie, - ciągle go czuć na brwiach, + kosztował 10,99. * Podsumowując: dla mnie to kompletny niewypał i żałuję, że zakupiłam ten produkt. Myślałam, że będzie hit, a jest kit.

Ten produkt był istną nowością w jednej z kolekcji dedykowanej do sieci Biedronka od marki Bell. Zazwyczaj w tych kolekcjach były błyszczyki, lakiery do paznokci, pudry, czy korektory, a w serii Love In The City pobawiła się ciekawostka - wosk do brwi. Woski, mydełka, oraz inne produkty do brwi biją ogromną popularność. Wcześniej nie używałam wosku do brwi czy mydełka , dlatego zdecydowałam się na ten zakup. Opakowanie nie zachwyca. Jest tanie, nie zbyt ładne i wykonane z niskiego jakości plastiku. Byłam pewna, że będzie to produkt gotowy od razu do użycia. A tu zonk. Z tyłu opakowania pisze, w języku angielskim, że "do aktywowania produktu niezbędna jest woda" C: Dodam, że produkt nie posiada zapachu. Woda nic nie daje. Produkt bez wody i z nią, ciężko się nabiera i aplikuje na włoski. Ciężko, bo ciężko , ale wystylizowanie nim brwi jest możliwe, jednakże nie utrwala on włosków na długo. Produkt nie zastyga a ułożone brwi wracają do pierwotnego stanu. Można też szybko przesadzić z ilością, a to powoduje nie estetyczny "tłusty" i biały nalot oraz grudki. Włosy są nieestetycznie oblepione tym kosmetykiem. Po za nie zbyt ładnym wyglądem, czuć dyskomfort, bo dosłownie brwi się od niego robią ciężkie.

Nikt nie pytał, nikt nie potrzebował, ale jednak powstał. Wosk do brwi od Bell wylądował w Biedronce i od razu ,,podbił internety". Głównie za sprawą tego, że osoby które go testowały nie doczytały, że jeśli to potrzebne to należy aktywować wosk wodą. No i oczywiście beznadziejna trwałość produktu przyczyniła się do jego ,,złej sławy". Pomimo wielu negatywnych opinii postanowiłam przetestować go na swoich brwiach. Moje brwi są raczej normalne, jedynie przody są toporne na stylizację, ale pozostała część układa się bardzo gładko, nie używam kredek, cieni tylko nakładam brązową hennę i tyle. Pracę z produktem zaczęłam od dokładnego dokładnego rozczesania brwi, następnie delikatnie spsikałam wosk wodą, nałożyłam na szczoteczkę i na brwi. Już po pierwszym użyciu zauważyłam, że pozostają grudki, ale udało mi się je wyczesać. Na początku byłam zadowolona z efektu, ponieważ włoski były ładnie rozczesane, trochę za bardzo były błyszczące, ale było to całkiem naturalne. Później dokończyłam makijaż, patrzę w lusterko a moje brwi..... po prostu oklapły, wróciły do swojego normalnego, naturalnego kształtu, straciły na objętości jaką uzyskałam po rozczesaniu wosku. Myślałam, że to może kwestia pielęgnacji, czy innych kosmetyków, więc próbowałam pracować z nim jeszcze kilka razy, kilka dnia, ale nie... To wina tylko i wyłącznie wosku. Liczyłam, że w końcu trafiłam na coś, co zostanie ze mną na dłużej, ale teraz mam ochotę wywalić produkt do kosza. Omijać szerokim łukiem!!!!

Myślę że Bell źle opisało ten produkt, bo nie jest to wosk, a typowe mydełko do użycia z wodą. Ja sama miałam chęć po wysypie mydełek wypróbować taki produkt, i w biedronce nadarzyła się ku temu okazja - małe opakowanie, idealne na to aby spróbować czy taka opcja utrwalania brwi nam odpowiada. Opakowanie jest słodkie i walentynkowe, przezroczyste z różowymi wzorami, otwierane na klik. Moje brwi utrwalam w taki sposób - szczoteczkę do brwi zwilżam, ale niezbyt mocno. Rozcieram szczoteczką wodę na powierzchni, aby zwilżyć produkt i nabrać go, potrzeba do tego wprawy, 2-3 użycia żeby to ogarnąć. I nakładam na brwi ruchem do góry. Nie jest to jakieś super utrwalające mydełko, ale fajnie, delikatnie i nie nachalnie utrwala włoski na długo. Nie ma tu efektu kleju, tylko naturalny efekt. Nie wiem o jakim osadzie pisze ktoś niżej, ale chyba z uwagi na to że użył produkt bez wody. Tutaj odejmuję jedną gwiazdkę Bell za zły opis produktu.

Spodziewałam się naprawdę czegoś fajnego. Mam bardzo niesforne brwi, twarde włoski. Przez młodzieńcze eksperymenty ciut wyskubane. Ale myślałam,że nabiorą choć trochę objętości po wyczesaniu. Kosmetyczka miała ze mną problem, bo jej mydełko ( nieznanej mi firmy) nie dało rady ich ujarzmić. Ale pomyślałam, że jeśli Bell ma tak świetne recenzje w necie to musi dać radę. Skusiła mnie bardzo cena i łatwa dostępność. Po zakupie od razu wypróbowałam. Trzeba zaznaczyć,że nie ma szczoteczki w zestawie. ( Ja miałam zakupioną dużo wcześniej więc to nie problem). Na początku nie wiedziałam jak się za to zabrać,na opakowaniu nie było wzmianki o sposobie użycia. Musiałam sobie pomóc netem i filmikami. Spryskujemy wosk mgiełką ( u mnie nawilżająca z garnier'a) i nabieramy produkt szczoteczką. Następnie wyczesujemy brwi. I jakie wnioski? Marne... Nie poradził sobie z włoskami w miejscu gdzie zaczyna się brew, tam mam najbardziej niesforne i rosną w każdą stronę.Druga sprawa, podczas rozprowadzania niekiedy powstają maleńkie grudki i wygląda to nieestetycznie. Ogólnie mówiąc efekt jest ładny po wyczesaniu całej brwi ale krótkotrwały. Może na ładnych, dużych brwiach lepiej się sprawdzi. Wiem, że z moich brwi cudów nie będzie ale kosmetyki jak ten powinien choć trochę poprawić ich wygląd. Szału nie ma ale zużyje do końca. Drugi raz bym nie kupiła.

Wosk wchodzi w skład nowej walentynkowej kolekcji Bell. Kosztował ok. 12 zł, ale i tak nie warto. Zgodnie z zaleceniami producenta należy aktywować go woda. Niestety pozostawia na brwiach osad i nawet jeśli poczatkowo je ujarzmia to już po chwili z powrotem żyją swoim życiem. Bardzo ciężko nabrać też odpowiednią ilość. Szkoda, bo liczyłam na świetny, a przynajmniej poprawny efekt. Niemniej o tej porze pewnie ciężko będzie go dorwać w biedrze, więc mniej osób się natknie na ten bubel.