Ślicznie pachnie i nieźle chroni w chłodne dni, ale po kilkunastu dniach bardzo mnie wystraszył... Na aż taki hi-tech moje ciało najwyraźniej nie jest gotowe
Opiniowany dezodorant otrzymałam wraz z innymi kosmetykami, jako nagrodę towarzyszącą wyróżnieniu mnie tytułem Recenzentki Miesiąca Maja 2022 – za co serdecznie dziękuję Twórcom Portalu Wizaz.pl.
Bardzo się ucieszyłam i zaciekawiłam, ponieważ sama bym raczej dezodorantu w kremie sobie nie kupiła. Wbrew pozorom, i temu że jestem zarówno wierną fanką, jak i działaczką Portalu, dość często testującą kosmetyki i publikującą o nich opinie, lubię produkty doskonałej jakości, ale jak najbardziej oczywiste w obsłudze, a już nie znoszę wręcz wielogodzinnych urodowych rytuałów. Kosmetyk ma natychmiast robić dobrze skórze, cerze lub włosom i charakteryzować się w miarę prostą formą.
Byłam zaciekawiona, choć nieufna, tym bardziej że dezodorant miał pachnieć m.in. ogórkiem, której to woni za bardzo nie lubię, natomiast z ciemnego, okrągłego pudełeczka, kojarzącego mi się z dawnymi słoiczkami musztardy, ale z bardziej estetyczną etykietą, wydobył się śliczny, subtelny aromat słodkawego melona i kwiatów – bez wyczuwalnej warzywnej woni. Delikatny, ale trwały na skórze nawet w intensywne dni.
Funkcjonalność pudełeczka w trakcie używania już mi się tak nie podobała, ponieważ nie ma dużej średnicy, a konsystencja dezodorantu to nie całkiem krem, a zwarta, zbita pasta, więc jego wydobywanie wiązało się każdorazowo z wbijaniem się produktu pod paznokcie. Nie maluję ich i opiłowuję krótko, ale bardzo dbam o ich czystość (i między innymi dlatego ani ich nie maluję, ani nie zlecam przytraczania hybryd), i ten efekt aż mnie raził. Przydałoby się spłaszczenie pudełeczka w celu łatwiejszego dostępu do dezodorantu.
Na skórę nakładał się za to wygodnie, dość bezkonfiktowo wmasowując. Nie plamił też i nie odbarwiał ubrań, i kiedy go używałam, całkiem dobrze mnie chronił, choć nie wytrzymywał bardzo pracowitych, aktywnych, gorących dni, przy czym – mimo że pokryta nim skóra wówczas pod wieczór nieprzyjemnie lepiła się, w zakresie zapachu – wciąż pozostawałam bezpieczna.
Po jakichś kilkunastu dniach stosowania stało się jednak coś znacznie poważniejszego niż lepki dyskomfort w trakcie upałów. Dezodorant w kremie BodyBoom informuje (nie Producent, tylko dezodorant osobiście) w treści napisów na pudełeczku, że jest naturalny i uczyni mi detoksykację po uprzednio stosowanych innych dezodorantach, co powinnam cierpliwie przeczekać.
O-o... Wcale nie aż tak znowu błogie życie nauczyło mnie, że wszelkie gwarantowane dla mojego dobra innowacje zazwyczaj stanowią zapowiedź czegoś wprost przeciwnego.
Jak wspomniałam – klasę produktu oceniam według prostego kryterium - od razu działa, jak należy, a nie że mam cierpliwie przeczekać jakowąś tajemniczą i narastającą grozę, o której informuje mnie w pierwszej osobie liczby pojedynczej – kosmetyk.
Swoją drogą ten monolog od dezodorantu to całkiem - uroczy patent, jednak na szczęście nie spożywam żadnych ingerujących w świadomość smakołyków. Potrafię sobie wyobrazić jak straszną fazę mogłaby wówczas wywołać próba nawiązania kontaktu z użytkownikiem przez produkt nieożywiony.
I być może właśnie padłam ofiarą jakowegoś procesu odzwyczajania się ciała od innych dezodorantów, a przyzwyczajania do tego, ale niedobrze to przebiegło – skórę pod pachami pokryły mi spore zgrubienia i krosty – bardzo bolesne przy każdym ruchu rąk, które – wraz z bólem – ustąpiły dopiero po kilku, przepełnionych strachem, dniach od powrotu do dawnego aptecznego dezodorantu. To nie wszystko. Przez kolejnych kilka dni jedna z pach i jej okolice były niebiesko-sine, co z kolei bardzo wystraszyło Bliskiego mi Człowieka; bardziej niż mnie - już będącą na etapie radości z ustąpienia silnego bólu i z zanikania zgrubień.
Już do specyfiku nie wrócę i do jego używania nie nakłaniam, choć mając na uwadze, że moja skóra okazała się być wrażliwa i czasem źle reaguje na wiele popularnych i powszechnie lubianych kosmetyków, nie wystawiam mu mniej, niż dwie gwiazdki.
Głupio mi całkiem dojechać byt, który się ze mną komunikuje.
Zalety:
- skład naturalny – w 99%;
- łatwo się wmasowuje;
- nie plami, nie odbarwia ubrań;
- wydajność – bardzo dobra – choć używałam dezodorantu przez kilkanaście dni (musiałam go odstawić, gdyż moja skóra wyjątkowo źle na niego reagowała, i bałam się ewentualnych stanów zapalnych), ze słoiczka bardzo niewiele ubyło;
- zapach – piękny – słodkawo-miodowy melona i kwiatów – subtelny, ale trwały na skórze;
- estetyka opakowania – ładna etykieta z nowoczesną grafiką na ciemnym, plastikowym słoiczku – niezbyt funkcjonalnym (wada opisana poniżej)
Wady:
- wada indywidualna i być może tylko subiektywna (stąd dwie gwiazdki, a nie jedna w ocenie), uniemożliwiająca mi stosowanie kosmetyku – po kilkunastu dniach używania, "zapchała mi się" skóra – utworzyły się bardzo bolesne, zwłaszcza przy ruchu rąk, zgrubienia i krosty, czemu towarzyszyło też niebieskawe zasinienie skóry, które ustąpiły dopiero po kilku dniach od powrotu do dawnego aptecznego dezodorantu – nie ryzykowałam dalszego używania;
- w gorące, bardzo aktywne dni skóra się bardzo lepi - choć przez cały czas nie czuć woni potu, a przyjemny zapach dezodorantu;
- konsystencja – twarda, zwarta – przypominająca pastę, a nie krem, co utrudnia wydobycie z pudełeczka, choć dezodorant wmasowuje się w skórę dobrze;
- funkcjonalność opakowania – wąskiego plastikowego cylinderka, z którego trudno jest wydobyć dezodorant palcem (masa wbija się pod paznokieć – brrr);
- cena – nie aż taka niska za nieduże (75 g) pudełeczko dezodorantu, który (pomijając zły wpływ na moją skórę) niby chroni w gorące, aktywne dni, ale lepi się wówczas na skórze (choć nie mam problemu z nadmiernym poceniem się) – natomiast wydał mi się wydajny
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie