Ech, napaliłam się na tego arbuza, a tu takie rozczarowanie. Jeśli ktoś czasem czyta moje recenzje to pewnie zauważył, że kosmetyki o zapachu arbuza są moim częstym wyborem. Palmolive sporo mi naobiecywało, a wyszło... mocno przeciętnie. Szkoda, że producent nie oferuje mniejszych butelek na wypróbowanie, bo tak, to trochę męczyłam się z zużyciem całego opakowania. To nie jest arbuz, jakiego szukam w kosmetykach.
No właśnie, zapach to czynnik mocno subiektywny, ale dla mnie ten żel nie przypomina prawdziwego, soczystego i mocno orzeźwiającego zapachu arbuza. Za pierwszym czy drugim użyciem jeszcze jest ok, ale im później, tym coraz sztuczniejszy staje się ten zapach. Nie jest najgorszy, miałam naprawdę gorsze odwzorowania arbuzowego zapachu, ale jest taki mehhh... Syntetyczny, bardziej jak arbuzowy, kolorowy napój w kartonie lub guma balonowa. O tyle dobrze, że zapach nie utrzymuje się na ciele, a tak to te kilka minut pod prysznicem nawet mi tak bardzo nie przeszkadzało.
Druga rzecz to konsystencja. Spodziewałam się fajnego, w miarę gęstego żelu o kremowej formule. Skusiła mnie wzmianka o zawartości mleczka nawilżającego i tak właśnie moja wyobraźnia stworzyła sobie obraz tego żelu w głowie. Żel jest natomiast rzadki i wodnisty. Owszem - ma białą, nieprzejrzystą postać, ale konsystencja przypomina bardziej rozwodnione mleczko, a nie kremowy żel o jakim marzyłam. Przez tę rzadkość łatwo ucieka z dłoni i ciała, co sprawia, że żel jest mało wydajny pomimo dużego opakowania.
No właśnie, opakowanie. To duża plastikowa butla z zamknięciem na klik. Spore rozmiary, ale wygodnie się i otwiera, i łatwo butelką manewrować pod prysznicem. Natomiast wspomniana wcześniej wodnista postać żelu sprawia, że ciężko mi było nalewać odpowiednią porcję żelu, musiałam się tego nauczyć. Na początku delikatnie przechylałam, a tu znienacka wydobywał się spory chlust i zjeżdżał po dłoni z prędkością światła. Jakoś tak wydaje mi się, że formuła żelu i opakowanie zupełnie do siebie nie pasują.
Żel pieni się całkiem dobrze. Na początku niewiele, ale im bardziej masujemy ciało, tym większa pianka się pojawia. Co do działania to w sumie jest w porządku - dobrze myje, odświeża, nie przesusza skóry. Po umyciu czuję się świeżo i przyjemnie, skóra jest gładka w dotyku. No ale gdzie to moje "nawilżające mleczko"?! Nie czuję w tym żelu żadnej różnicy względem innych drogeryjnych żeli - ot, przyzwoicie myje, pachnie, pieni się, tyle. Taki trochę żel jakich wiele: do zużycia i zapomnienia. Nie mogę powiedzieć, żeby to był bardzo słaby produkt, no bo nie jest, ale jest totalnie zwykły i niczym nie przyciąga. Nie liczyłam na niesamowite właściwości, ale właśnie na super zapach i kremową, otulającą konsystencję. I właśnie tych dwóch rzeczy niestety nie dostałam.
Można spróbować, ale jak dla mnie to... nie trzeba :) Przeciętny żel, który myje, nie wysusza, jest tani i duży, ale na tym kończą się jak dla mnie jego zalety. Czuję rozczarowanie, bo miał to być dla mnie wakacyjny żel dodający energii, a wyszło tak sobie.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie