Avon Black Suede Secret EDT 

Uwielbiam Black Suede Touch, uważam, że to najlepsza męska kompozycja w Avonie. Gdy mąż dostał w prezencie wersję Secret, ucieszył się nie tylko on, ale i ja, bo myślałam, że będzie to podobny zapach. Nic bardziej mylnego. Zacznę od flakonu - typowy dla linii Black Suede prostokąt, w lubianym przeze mnie odcieniu butelkowej, tajemniczej zieleni. Wygląda ok, jest też wygodny i funkcjonalny. Niestety sama kompozycja nie przypadła mi do gustu. Ten zapach jest dla mnie taki ordynarny, prosty, krzykliwy, aż śmieszne, że ktoś postanowił nazwać go sekret. Silnie zaakcentowany akord zamszu, skóry, dla mnie aż za bardzo, przytłacza pozostałe składniki. Do tego tonka w dużej ilości, którą lubię, ale nie aż w takich ilościach. Oba te składniki totalnie zakrzyczały czerwone jabłko, którego nijak nie mogę się doszukać. Nie podoba mi się ten zapach, po prostu. Taki stereotypowy zapach dla chłopa, ma być mocno, głośno i po chłopsku :P Mąż z kolei z zapachem tym chyba się polubił :D Używa ich chętnie i w ilościach całkiem sporych. Pryska się nimi hojnie, nie patrząc na moje apele :D Trwałość niezła jak na EDT, ale na ubraniach. Ciała nie trzyma się jakoś szczególnie, ale ubrania spryskane nim pachną (i męczą mnie :P) dość długo. Oceniam na 3 - ja zdecydowanie wolę inne propozycje tej marki.