Lirene Dermoprogram Power of Plants, Odmładzająca maska do twarzy `Rose` 

Maseczkę nabyłam w Rossmannie, aktualnie już jej chyba nie ma, była na ostatniej wyprzedaży. Ja nabyłam ją w lekko promocyjnej cenie ok. 10 zł. Jako plus mogę zaliczyć mocno różany zapach, zamykając oczy miałam wrażenie jakbym wąchała bukiet róż, no prawie, była lekka nuta sztuczności, ale to już jakby się czepić. Skład jest całkiem niezły. Zaraz za wodą mamy wodę różaną o działaniu nawilżającym i łagodzącym, glicerynę, dalej ekstrakt z karamboli, z owoców dzikiej róży, olej słonecznikowy i ekstrakt z granatu. Przy końcu substancje konserwujące i zapachowe. Pierwszy minus jaki mi się rzucił w oczy to płachta, która co prawda jest biodegradowalna, lecz kompletnie nie trzyma się twarzy. Dodatkowo jest za mała, wycięcia na oczy również za wąskie. Tak niedopasowaną nałożyłam i postanowiłam się położyć, bo nie dało się z nią zrobić nic innego. Po ok. 15 min ściągnęłam, resztę esencji wklepałam w skórę i po jakimś czasie znowu sprawdziłam efekt. Twarz była lepka, nawet bardzo, lepiła się jakbym miała klej na twarzy, w moim przypadku esensja się nie wchłonęła i postanowiłam ją zmyć. Twarz była odświeżona i ładna, gdyby stosować regularnie pewnie zaobserwowałoby się więcej efektów. Producent zapewniał o widocznym efekcie wygładzenia i natychmiastową regenerację. Jeśli chodzi o regenerację to u mnie było coś odwrotnego, twarz była lekko zaczerwieniona, ale na szczęście po kilkunastu minutach przeszło.