Jeśli pamięć mnie nie myli maskę kupiłam w drogerii Hebe poniżej kwoty 10zł, nawet na opakowaniu mam naklejkę '-50% od ceny standardowej'. Wersja malinowa to jedna z kilku owocowych masek w płachcie, które zainteresowały mnie z asortymentu marki L'Biotica a ta skusiła mnie podwójnie, ponieważ ma nawilżać, wygładzać i rozświetlać, co w przypadku mojej suchej skóry jest bardzo wskazane.
Maska ma bardzo miły w dotyku, miękki materiał wykonany z bawełny. Jest bardzo cieniutki, dzięki czemu bardzo dobrze przylega do skóry i nie odkleja się po bokach twarzy, nawet po 20 minutach domowego zabiegu. Otwory na twarz w moim przypadku trafione, całkiem pasują, tylko lekko usta musiałam po swojemu dopasować, ale i tak wyszło bardzo dobrze. Mam dość pospolity kształt twarzy - owalny, oczy rozstawione nie za szeroko i nie za wąsko, także dobrze się w nią wpasowałam:) Materiał oprócz tego, że jest zamknięty w szczelnej saszetce, to dodatkowo zapakowano go w kartonik, na którym ujęto wyraźny sposób użycia, działanie, datę ważności i skład.
Maseczkę należy trzymać na twarzy 15-20 minut i ja oczywiście trzymałam ją maksymalny czas, dałam się ponieść relaksowi i uczuciu przyjemnego chłodku na twarzy. Maseczkę nałożyłam na oczyszczoną i stonizowaną twarz i przez cały czas trwania zabiegu nie miałam odczucia, że zbyt szybko wysycha. Miewałam już maski, które musiałam zdjąć wcześniej, bo skóra wypijała całą esencję (lub w jakiś magiczny sposób wyparowywały z materiału, nie wiem). Tu przetrzymałam maskę 20 minut i po tym czasie czułam, że skóra jest przyjemnie odświeżona, napięta i nawilżona. Nie dało się nie poczuć gładkości skóry oraz rozświetlenia, bo to ostatnie chyba najbardziej mnie do niej przekonuje. Skóra miała taki zdrowy blask i widziałam jak pięknie odbijała światło. Oprócz tego komfort skóry był zachowany przez cały dzień - zero ściągnięcia, suchości skóry czy tym bardziej odstających skórek - ach mogłaby zawsze tak wyglądać :)
Z innych, przyjemnych rzeczy warto wspomnieć, że maseczka ładnie pachnie. W świeżym zapachu, nieco charakterystycznym dla masek na tkaninie przebija się nuta maliny, może nie takiej bezpośrednio zerwanej z krzaka, ale przyjemnej, kosmetycznej i wcale nie sztucznej. Serum, którym materiał był nasiąknięty wystarczyło mi jeszcze na jedną aplikację następnego dnia. Materiał oczywiście wyrzuciłam po pierwszym użyciu, ale resztę wykorzystałam wylewając płyn z saszetki na czyste dłonie i wklepałam w skórę przed kremem. Nie zanotowałam mocnego uczucia lepkości skóry, ponieważ jak tylko serum się wchłonęło nałożyłam na cerę krem. Obie formuły bardzo dobrze się ze sobą zgrały i posłużyły jako świetna baza pod makijaż. Nic się nie zrolowało a podkład, korektor i puder wyglądały świeżo przez wiele godzin.
Cóż mam jeszcze rzec - maska u mnie sprawdziła się bardzo dobrze, zrobiła to, czego oczekiwałam i z pewnością do niej wrócę, może nawet przed jakimś ważnym wyjściem? :) Nie podrażniła, nie uczuliła a nawet zrobiła na odwrót - skóra miała się po niej lepiej niż zwykle. Polecam ją szczególnie do cery suchej, poszarzałej, pozbawionej blasku, zmęczonej, młodym Mamom, które zrywają nocki dla swoich Maluchów, a także normalnej, może nawet mieszanej. Warto sprawdzić na sobie, polecam :-)
Zalety:
- nawilża i odżywia skórę
- w ciągu dnia nie czuję ściągnięcia a komfort skóry jest zachowany
- chłodzi i odświeża skórę
- przepięknie rozświetla i nadaje skórze zdrowy blask
- skóra jest gładka i przyjemna w dotyku
- ładnie pachnie
- materiał jest miękki i dobrze dopasowuje się do twarzy
- ilość koncentratu jest spora a nawet wystarcza na kolejne użycie następnego dnia (przed kremem)
- cena w porządku
- nie uczula, nie podrażnia
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie