Anwen Here Comes the Shine, Nabłyszczający primer do włosów średnioporowatych 

Primer ma cudowny kwaśny zapach podobny do tego w Nothing Sili oraz ładne opakowanie z którego strasznie ciężko go wycisnąć ponieważ ma stałą konsystencję. Nawet po rozpuszczeniu w dloniach mam problem z aplikacją. Produkt stosowałam na suche włosy na około 20 minut prezd myciem. Niestety zamiast wygładzenia i blasku mam na włosach jeszcze większy puch niż zazwyczaj. Zdecydowanie nie kupię go ponownie.

Na moich włosach średnioporowatych, potrzebujących dociążenia sprawdził się. Moje włosy nigdy nie były tak gładkie, bez odstających włosków, dociążone. W połączeniu z emulgowaniem zgodnie z zaleceniem producenta kosmetyk działa cuda. W moim przypadku trzymałam go na włosach ok 30 min. Zapach bardzo ładny. Co do wydajności to starcza on na parę razy. Po nałożeniu niewielkiej ilości na dłonie i roztarciu w rękach „maść” robi się śliska i dobrze wciera we włosy. Zdecydowanie zakupie ponownie.

Primer do włosów od Anwen kupiłam po raz drugi i… już ostatni. Pierwszym wyborem był primer do włosów wysokoporowatych. Okazał się być mocno średni, w związku z czym stwierdziłam, że pewnie nie jest dla moich włosów. Fakt efekty działania były widoczne ale były one identyczne jakbym po prostu naolejowała sobie włosy. Sięgnęłam po ten dla włosów średnioporowatych, czyli w teorii idealny dla moich włosów (przy wyborze kosmetyków raczej nie sugeruję się rekomendacją producenta odnośnie porowatości włosów). Jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się że produkty nawet identycznie pachną. Skład faktycznie się różni (Primer dla włosów średnioporowatych ma lżejszą formułę), jednak ja totalnie nie widzę między nimi różnicy. I tu klapa i tu klapa. Mogli chociaż zapach zmienić :) Chyba jednak wolę standardowe olejowanie włosów niż ten primer. Tym bardziej że kosztuje około 35 zł/100 ml…