Nie jestem fanką balsamów. Niespecjalnie ich potrzebuję i nie przepadam za sama aplikacją. No bo jak już się smarować to dokładnie, miejsce w miejsce....a mi się rzadko chce:P
Przychodzi jednak taki czas - zimowy - kiedy trzeba się z balsamami przeprosić i ze dwa razy w tygodniu się maznąć.
Do tej pory moim ulubionym było masło Logony z granatem i sezamem. Ale, jak to masło, pomimo wspaniałych właściwości, wchłaniało się baaardzo powoli.
Ten balsam dostałam do zakupów u mojej Lushowej Pani:)
Otwieram i.......
ka bum!!!!!
Róża w każdej możliwej postać. Ale nie jakaś tam róża plastikowa. To jest róża dzika, rosnąca na polach, ta bułgarska, ta z ogrodu, polska....no każda, ale prawdziwa.
ZAPACH:
Zapach jest mocny, bardzo długo trwający na ciele, pidżama przesiąknie nim jak nic. I nie daje odczucia, że pachniemy chemicznie: latem sprawdzi się wspaniale, jako balsam nadający ciału zapach. Obejdziemy się bez mgiełek.
KONSYSTENCJA i WCHŁANIANIE:
Budyń cudyń. Lekka, nietępa, szybko się rozprowadza. Kolor też budyniowo - waniliowy. Wchłania się dosyć szybko i to jest piękne. Nie lubię lewitować nad łóżkiem.
DZIAŁANIE:
Balsam wygładza skórę, odżywia, natłuszcza, ale lekko. W moim odczuciu poprawia koloryt. Moja skóra zrobiła się elastyczna i dłużej wytrzymuje bez używania mazidełek, choć i tak rzadko je stosuję. Mam też odczucie, że skóra się zagęściła, wypełniła. Moja jest z natury wiotka,a teraz wydaje się być gęstsza.
Oprócz tego balsam bardzo dobrze zmiękcza - skóra na łokciach już nie jest taka .....dinozaurowata:)
SKŁAD:
Oczywiście prawie w 100% naturalny:
wyciąg z cyprysa, olejek migdałowy, olej z orzechów brazylijskich, woda wiosenna, gliceryna, masło shea, wyciąg waniliowy, masło kupasu, olej arganowy, masło kakaowe, sok z owoców Goji, absolut róży, geraniol itp - same dobrodziejstwa.
Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to dwa parabeny na końcu składu. Pozostałe składniki są naturalne. Jednak mogę to wybaczyć bo skład jest krótki i bardzo dobry.
Jedynym poważnym minusem jest cena: opakowanie wielkości szklanki kosztuje ponad 80zł. Dla kogoś, kto stosuje balsam codziennie i to w dużych ilościach nie będzie to kosmetyk ani tani ani wydajny.
Osoby z bardzo suchą skórą, skórą atopową raczej nie powinny liczyć na cudowne odżywienie. Dla takich osób ten balsam się sprawdzi jako podtrzymanie efektów leczenia, choć nie zaszkodzi spróbować.
W ogólności mogę polecić ten balsam osobom bez jakichś ogromnych problemów ze skórą. Skład, zapach i działanie powinny przypaść do gustu wszystkim Paniom nie traktującym balsamowanie ciała jako cowieczornego rytuału.
Kolejny dobry produkt Lusha:)
Używam tego produktu od: ponad miesiąc
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego