Przez ostatnich parę miesięcy zachwycałam się pudrem MAC Prep + Prime. Szczerze mówiąc znalazłam kosmetyk idealny dla mnie i poprzeczka dla następnego produktu ustawiła się naprawdę wysoko. Chciałam jednak spróbować coś tańszego, a nóż okazałoby się równie dobre? Tylko dlaczego wybrałam puder 3S, a nie HD? Nie wiem, co mną kierowało - przecież to zupełnie inne właściwości niż w przypadku Prep + Prime.
Puder 3S (Sport, Stage, Studio) z założenia ma matować skórę na wiele godzin, w wielu sytuacjach, nawet podczas uprawiania sportu, na scenie i długich sesji studyjnych. Dostępny jest w wersji transparentnej i pięciu kolorach. Sam okrągły wkład (5g) kosztuje 43zł, a opakowanie do niego 16-18zł. Dostępne w trzech wariantach - klasyczne puderniczki z lusterkiem w wersji matowej i błyszczącej lub magnetyczna kasetka. Sama zdecydowałam się na wersję transparentną, a opakowania nie dokupiłam do dziś i raczej już nie kupię, gdyż wczoraj zobaczyłam w pudrze delikatne denko na środku.
Pierwszą więc cechą, która mi przychodzi na myśl - bardzo słaba wydajność. Denko po dwóch miesiącach, czyli starczy pewnie w sumie na trzy lub cztery. Kiepsko. Zaczynając jednak od samego początku - jak na odcień transparentny przystało, koloru nie daje, nie bieli skóry, nie widać go pod tym względem na skórze. Nie podoba mi się natomiast jego konsystencja - niby drobno zmielony, nie pylący się, ale dość twardy i suchy, wręcz kredowy. Nakładam go prawie zawsze dużym, puchatym pędzlem Hakuro H55, ruchem \'wklepującym\'. Po aplikacji twarz jest zupełnie matowa. Płasko matowa. Kompletnie zjada efekt rozświetlających podkładów o naturalnym wykończeniu. Obowiązkowo do niego konturowanie i róż, a najlepiej i rozświetlacz, w innym wypadku łatwo o nienaturalny efekt pudernicy.
Ogromnym plusem może być natomiast dla niektórych fakt, że matowa skóra trzyma się naprawdę długo. Warto zaznaczyć, że moja skóra jest normalna, ale moje doświadczenia z pudrem 3S na siłowni dowodzą, że naprawdę daje rade w wielu sytuacjach. Chyba faktycznie w jakiś sposób absorbuje sebum, bo o ile pot z czoła mi dosłownie cieknie, to sama skóra nie specjalnie w danym momencie się przetłuszcza. Za mało to jednak, aby na dłużej się z nim zaprzyjaźnić. Pod względem przedłużenia trwałości makijażu również odczuwam niedosyt - zarówno podkłady ścierają się nieco szybciej, a także bronzer czy róż trzyma się słabiej niż w przypadku mojego ulubieńca. Nie tylko słabiej, ale po prostu słabo - zauważyłam to przy paru swoich podkładach o różnym stopniu trwałości. Czym jeszcze mi podpadł ? Nie zgrywa się z korektorami - często powoduje ich większe zbieranie się. Ma również nieładną tendencję do podkreślania niedoskonałości skóry - trzeba bardzo z nim uważać przy aplikacji w miejscach z rozszerzonymi porami czy wągrami - potrafi je niestety bardziej uwidocznić.
Podsumowując - jestem na nie, nie rozumiem pozytywnych opinii o nim. Jako matujący na długi czas - owszem, sprawdzi się. Jako wielozadaniowy - niestety porażka. Mało trwały, za bardzo widoczny, zabrakło mi też wygładzenia skóry. Jak na cenę wkładu z kasetką i wydajność to jakoś marna. Odradzam, jeśli rozważałyście zakup, a sama już planuję wyprawę po sprawdzony Prep + Prime.
Używam tego produktu od: 2 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego