O tym kosmetyku dowiedziałam się od znajomej makijażystki, która podczas jednego ze spotkań umalowała mnie nim. Przyznam, że po powrocie do domu, odkładałam ile się dało wieczorny demakijaż. Spodobał mi się na tyle, że postanowiłam odżałować te 170 zł i go kupić. Po trzech dniach od złożenia zamówienia, mogłam rozpocząć własną przygodę z proto-col, obecnie mogę o nim powiedzieć że:
- świetnie rozświetla skórę, która wygląda promiennie i zdrowo,
- bardzo dobrze kryje, a u mnie jest co kryć niestety,
- nie zmienia koloru po jakimś czasie,
- nie ma efektu maski,
- nie podkreśla suchych skórek,
- powoduje makijaż w stylu "no make up",
- dobrze współgra z brązerami, różami,
- bardzo ładna puderniczka.
minusy, niestety są:
- nie wytrzymuje całego dnia, podczas wieczornego makijażu na waciku widać doskonale że część się gdzieś "ulotniła", poza tym, u mnie widać gołym okiem że pod koniec dnia skóra już nie jest tak dobrze zakamuflowana (dla porównania - Vichy dermablend trzyma się u mnie cały dzień),
- nie matuje, nie mam z tym wielkiego problemu, ale dziewczyny z tłustą cerą mogą być zawiedzione,
- dostępność - tylko internet, kiedy nie ma możliwość sprawdzenia na żywo koloru może być duże rozczarowanie.
Pomimo minusów, puder wart jest, aby się z nim poznać. To co niewątpliwie działa na plus to jego skład - wolny od chemii i zbędnych dodatków. Uważam, że to najlepszy puder/podkład mineralny jaki miałam, a było ich sporo - Smashbox, EDM, Clinique, Bare Minerals, MAC. Mój kolor to dover - ładny średnio jasny beż, który będzie pasował do większości cer.
Nakładam go metodą "wciskania" flatem albo kabuki Hakuro.
Co do wydajności, jest porównywalny z innymi, po 1,5 miesiąca używania została go połowa.
Używam tego produktu od: ponad miesiąc
Ilość zużytych opakowań: jedno