przecudowny, choć calkiem inny niż sadzilam. niezwykle nastrojowy!
Znając Black Orchid, perfumy seksowne, prawie mroczne, przy tym władcze, wyraziste, zdecydowane, spodziewalam się tym razem czegoś z mocą i to niekoniecznie tylko uwodzenia. I rzeczywiście, otwarcie Velvet to silne nawiązanie do BO, ale potem wszystko się zmienia. Velvet Orchid to równie piękna, ale ta łagodniejsza z sióstr, nie tyle seksowna co zmysłowa, nie tyle mroczna co raczej tajemnicza, momentami nieśmiała, nie tak narzucająca się, ale równie "jakaś". Bardzo zdecydowana, ale nie brawurowa, wyrazista, lecz nie ostra. To zapach niezwykle ciepły, miękki, gęsty, aksamitny, jego fenomen polega na tym, że choć ogromnie bogaty w składniki, nie traci na swego rodzaju "lekkości" odbioru i klasy. Jest niespotykanie harmonijny, dopracowany, klimatyczny, nieco słodki, ale żaden to lukier. Otula, chwilami wrecz ogrzewa, wprawia w swego rodzaju błogość podszytą zmysłowością, ale to nie jest nic ekstatycznego, jak przy BO. Pomimo wszystko jest to zapach raczej łagodny, choc na pewno nie swieżak czy uchodzący za uniwersalny "slodziak", typu Si, a nawet SI Intense. Nic z tych rzeczy, to zupełnie inna klasa kompozycji, dużo bardziej oryginalna, nietuzinkowa, nieoklepana. Polecam serdecznie, choc testy w perfumerii typu wąchanie korka lub bloterka nie wchodzą w grę. Początek zapachu nie mowi nic o tym, co tak naprawdę nas czeka, bo otwarcie to szybkie nawiazanie do kultowej starszej siostry, ale mlodsza, choc ma to samo "nazwisko" i sporo wspolnych cech, ogółem jest zuuuuupełnie innym typem, ale swoją osobowość odsłania po chwili :)
Używam tego produktu od: kilku tygodni
Ilość zużytych opakowań: 1 w trakcie