Mam obsesję na punkcie gładkiej skóry. Jedne kobiety za punkt obsesji wybierają włosy, inne opaleniznę, jeszcze inne paznokcie. Ja wybrałam skórę bez skazy.
Przy rogowaceniu okołomieszkowym, wrastających włoskach i alergii od czasu do czasu utrzymanie naprawdę gładkiej skóry jest ogromnym wyzwaniem. Wypróbowałam chyba wszystkie dostępne pilingi na rynku, łącznie z rękawicami, myjkami, gąbkami i innymi badziewniami, które można co najwyżej w wychodku na gwoździu zawiesić.
Dwa lata temu fundnęłam sobie na spróbunek zestaw dwóch pilingów Collistar o pojemności 150ml każdy. Jakiś czas stały dla ozdoby w łazience i służyły do wąchania. A potem spróbowałam i przepadłam.
Jestem przyzwyczajona do mocnych zdzieraków. Do naprawdę mocnych. I o dziwo mimo skrajnie suchej skóry nie robią mi one żadnej krzywdy. W pewnym momencie życia zdzierałam skórę gruboziarnistą solą bez żadnych dodatków, więc piling Collistar mnie nie przeraził. A nawet bym powiedziała, że zdziwił odrobinę, bo jak to możliwe, żeby tak drobna sól tak dobrze zdzierała i tak wygładzała?!
Co nieco o pilingu:
Do wyboru jest kilka propozycji. Są mieszaknki solno-cukrowe oraz solne (samych cukrowych chyba nie ma albo ja takowego nie miałam, więc nie wiem) o różnych wariantach zapachowych i podobnym działaniu. Ja najbardziej upodobałam sobie drenujący i przeciwstarzeniowy. W skład każdego wchodzą najprawdziwsze olejki pielęgnacyjne oraz eteryczne, które każdemu pilingowi nadają unikatowy, zniewalający zapach. Zmieni on każdą łazienkę w prawdziwe SPA. Podstawowa gramatura to 700g. Można go również upolować w pojemności 150 ml oraz 300 ml (widywałam takowe na ebayu). Cena na pierwszy rzut oka jest zawrotna, ale gdy spojrzeć na jego wagę i działanie przestaje być wygórowana. Poza tym, od czego są internety. Tam wszystko można znaleźć taniej.
Działanie:
Jest to najbardziej wygładzający piling z jakim zetknął mnie los. Nie straszne mu rogowacenie, wypryski, czy wrastające włoski. W połączeniu z przemyślaną pielęgnacją u mnie pozbywa się wszystkich problemów do zera. Sprawia, że skóra jest gładka, zdrowa i błyszcząca. Czasem stosuję go na sucho a czasem na mokro. Na mokrą skórę jest nieco delikatniejszy w działaniu, na suchą polecam go używać jedynie weterankom, wprawionym w boju z mocnymi pilingami. Używam go zawsze po dokładnym oczyszczeniu skóry. Warto zwrócić uwagę, iż jest to olejowy piling, więc nie ma żadnych właściwości myjących. Dlatego lepiej stosować go po oczyszczeniu a nie przed, nie tracimy wtedy nawilżającego filmu. O filmie mowa. Wspomniałam, że piling genialnie nawilża? Prawie mogłabym odpuścić sobie balsam, gdyby nie to, że jego używanie jest zakodowane we mnie na amen. Jego właściwości nawilżająco-natłuszczające są niesamowite jak na zwykły piling. Zapewnia o wiele lepsze uczucie ulgi niż niejeden olejek. Regularne stosowanie pomaga zachować jędrną i gładką skórę. Po ponad dwóch latach użytkowania zauważyłam, że skóra na biuście i ramionach zrobiła się bardziej zwarta. Oczywiście nie jest to zasługa jedynie pilingu a również odpowiedniego balsamu. Co jeszcze wyróżnia ten produkt spośród innych? Zapach. Wiadomo, że ładnie pachnący kosmetyk umila jego stosowanie. Tutaj producent przeszedł samego siebie. Collistar pachnie nieziemsko! Drenujący piling pachniał kamforowo-korzennie. Uwielbiałam ten zapach ale ten drugi... Bomba cytrusowa. I to nie taka sztuczna jak aromat kostki do wc, nie. To najprawdziwsze pomarańcze. Zmiksowane i polane jeszcze większą ilością pomarańczy. No i jak tu go nie kochać?
Wydajność jest kwestią indywidualną, bo zależy od ilości zużywanego produktu. Stosuję go tam, gdzie skóra najbardziej tego potrzebuje (ramiona, dekolt, biust, łydki). Z resztą ciała jakoś radzi sobie rękawica. U mnie największe opakowanie ostaje się do 6 miesięcy. Za jakiś miesiąc dobiję do dna. Z niecierpliwością czekam, by wypróbować wiśniową wersję.
Podsumowanie:
Jest drogi, owszem. Niektórzy patrzą na kupno drogich kosmetyków jak na takie snobistyczne ciągotki. Szkoda tylko, że nie pomyślą, że po prostu takie są skuteczniejsze. A Collistar bije wszystkie inne zdzieraki na głowę. Próbowałam nawet pilingów typu diy, bo przecież Collistar to trochę soli i oleju. Ciekawe, że samoróbka nawet w połowie nie działa tak cudownie. Zatem to nie tylko trochę soli i oleju. Co w nim takiego magicznego - nie wnikam, grunt, że działa.
Jestem mu wierna od dwóch lat. I będę mu wierna dopóki będzie w sprzedaży. Zajmuje bardzo specjalne miejsce w mojej łazience i w moim sercu. Jest to produkt genialny. Z całą pewnością zasługuje na miano KWC.
Zalety:
- działanie
- zapach
- właściwości
- konsystencja
- nie rozpuszcza się do zera w kontakcie z wodą
- wydajność
- opakowanie
- skład
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie