Missha Time Revolution, The First Treatment Essence Rewitalizująca esencja do twarzy

Esencja była swego czasu hitem na social mediach, wszyscy ją zachwalali. Miała zmniejszać rozszerzone pory, likwidować zaskórniki otwarte, robić glow, wybielać skórę i działać przeciwstarzeniowo. Po zużyciu całej butelki i braku efektów zastanawiam się ile z tych osób miało deal z yesstyle... Sam kosmetyk jest zapakowany w bardzo ładną i solidną szklaną butelkę z tandentnym plastikowym korkiem na wysoki połysk. Z butelki bardzo łatwo nalać na dłoń odpowiednią porcję i potem ją nanieść na skórę twarzy. Konsystencja jest w sam raz, rzadka ale nie za rzadka (ciężko to inaczej opisać). Tuż po samej aplikacji czuć lekkie zmatowienie i lekkie ściągnięcie, trochę jak po hydrolatach do cery tłustej typu neroli. Może to być spoko opcja latem lub przy przetłuszczającej się cerze. No i tutaj kończą się zalety tego produktu. Zużyłam cała ogromną butelkę esencji, jednak w tym czasie w ogóle nie zauważyłam poprawy w kolorycie skóry, zmniejszeniu porów ani tym bardziej działania anti-aging. Mam mieszaną skórę, która lubi się przetłuszczać i odwadniać, bywa szara, a ja ja jestem systematyczna w stosowaniu kosmetyków - więc ta esencja trafiła na idealny grunt do testów. I jak widać poniosła porażkę na całej linii. Czyli podsumowując nie widziałam ani poprawy doraźnej, tuż po zastosowaniu esencji ani poprawy długofalowej po zużyciu całej butelki. Dużo lepsze efekty można uzyskać zwykłym hydrolatem o lekko kwaśnym ph, do tego za 1/10 ceny Misshy. Esencję zużyłam do końca tylko dlatego, że była droga i szkoda mi było ją wylać. Zbędny gadżet. *gdyby ktoś się zastanawiał, miałam oryginalny produkt, nie jakąś podróbkę z ebaya

Marka Missha jest jedną z topowych koreańskich Marek wypuszczonych na rynek Europejski stad moje zainteresowanie tym produktem. Jest to kosmetyk który przypomina wodę. Miał łagodzić, pomagać z przebarwieniami i być dodatkowym elementem pielęgnacji, jednak się nie sprawdził. Wchłania się w twarz, skóra jest rozświetlona i na tym efekt się kończy. Jest w szklanym przezroczystym opakowaniu. Nie ma żadnego zapachu. Za taką cenę nie jest wart ani grosza. Plusy: - solidne, ładne opakowanie - rozświetlenie po zaaplikowaniu - delikatna konsystencja jak woda - szybkie wchłanianie - nie zapycha Minusy: - nic nie robi - cena - nie pomaga ani nie przeszkadza - długi czas użytkowania

Esencja jest dosc rzadka i wodnista jak na esencje. Preferuje delikatnie gęstsze esencje. Łatwiejsze sa w aplikacji, we wklepywaniu w twarz. Przez wodnista konsystencje mam wrażenie ze produkt nie wiele działa z moja cera. Skora po tej esencji nie jest ściągnięta ani napięta. Jest ukojona i nawilzona, ale na prawdę nie potrafię wskazać innych zalet i skutecznych działań tej esencji. Wierze mocno, ze przygotowuje ona moja cerę na serum i krem. Nasz związek opiera sie tylko na tej wierze.

Pierwsza myśl : "smaruję twarz wodą za 160 zł, chyba na głowę upadłam", nie byłam zbyt regularna w stosowaniu bo w nią nie wierzyłam i stała sobie na półeczce... ale później moje nastawienie się zmieniło i zaczęłam dostrzegać jej działanie.

Przy cerze suchej trudno znaleźć coś co naprawdę nawilży skórę, szczególnie jeśli jest to tak wodnista konsystencja jak Esencja. Ten produkt jako jeden z niewielu przynosi ulgę przy mojej ściągniętej i suchej skórze. Bardzo dobrze nawilża i jest idealnym pierwszym krokiem w pielęgnacji po oczyszczeniu skóry.

Testowałam różne toniki azjatyckie - Klairs, Kikumasamune (najlepszy!), Hada Labo - każdy z nich robił różnicę w nawilżeniu, po nocy skóra była jędrna i rozświetlona. Ten nie robi kompletnie nic, może tylko daje lekki poślizg pod serum z Vit C. - ale taki sam poślizg uczyni też woda. Wyrzucanie pieniędzy w błoto.

Jakiś czas temu postanowiłam dodać do swojej godzinnej pielegnacji esencje. Jako pierwsza poszła pod lupę właśnie marki missha. Mam cerę trądzikowa , sporo przebarwień i nowych niespodzianek. Ten produkt pomaga w walce z nimi , łagodzi stany zapalne, przyspiesza gojenie i nawilża skórę.

To pierwsza esencja, z którą miałam styczność, i jestem z niej bardzo zadowolona. Trafiłam na nią kiedy moja skóra (mieszaną, problematyczna) była skrajnie odwodniona i przesuszona, z coraz wyraźniej rysującymi się zmarszczkami mimicznymi. Od pierwszego użycia koiła i uspokajała, blyslawicznie poprawiajac stan cery.

Uwielbiam ten moment pielęgnacji gdy nakładam esencję na twarz. Mam wrażenie, ze skóra wręcz ją pije. I to widać - jest leciutko napięta, świeża, i gotowa na serum, z którego dodatkowo esencja wyciska maksimum. Produkt jest dość drogi, ale wydajny. Butelka 150 ml wystarczyła mi na kilka miesięcy stosowania (głównie wieczorem). Nakładam ją na czyste dłonie, a następnie od razu na twarz, szyję i dekolt.

Tym razem już zakupiłam kolejna buteleczkę w nowej wersji. Skład jest podobny, zwiększono % ilość ekstraktu z sfermentowanych drożdży. Nie widzę różnicy w działaniu. Lubie ten produkt, co jakiś czas do niego wracam. Szczególnie jak moja skóra potrzebuje jeszcze "czegoś" dla nawilżenia. To mały szczegół w pielęgnacji a dużo zmienia, Tonik/hydrolat, esensja, serum, krem. To idealny zestaw w momencie gdy czujemy zmniejszenie nawilżenia skóry. Dobrze sobie radzi z podrażnieniami skóry.

Esencja doskonale nawilża i odżywia. Zupełnie nie zapycha , szybko goi wszelkie ranki. Pozostawia skórę jędrną i gładką. Jest mega wydajna. Nie zawiera parabenów, sztucznych barwników i zapachów, alkoholu, silikonu, olejów mineralnych.

Zużyłam całą butelkę i poza delikatnym nawilżeniem skóry nic specjalnego nie zauważyłam. Mam skórę suchą i skłonną do wyprysków z pozatykanymi porami. Wcale nie wpłynęła na zmniejszenie porów, nie rozjaśniła i generalnie nic nie zrobiła. Konsystencja jak woda. Tak, nawilża ("nawadnia"), ale bez szału. Kupiłam teraz inną koreańską esencję z kwasem hialuronowym i widzę ogromną różnicę w nawilżeniu. Przez pierwsze kilka miesięcy, kiedy używałam misshy 2x dziennie po 1/2 warstwy faktycznie była bardzo wydajna-myślę, że przy takim użytkowaniu mogłabym starczyć nawet na rok, ale kiedy zimą moja skóra zrobiła się jeszcze suchsza, zaczęłam nakładać ją nawet 3/4 razy dziennie po kilka warstw, co drastycznie zmniejszyło wydajność-ostatecznie całą butelkę zużyłam w ok. pół roku. Poziom nawilżenia jaki ta esencja daje to mniej więcej taki zwykły nawilżający tonik, dla mnie nawilża podobnie jak płyn micelarny z biodermy w różowym opakowaniu. Opakowanie ładne, szklane, luksusowe, ale kompletnie nie praktyczne przy podróżowaniu. Nic złego nie zrobiła, nie pogorszyła stanu skóry, ale na pewno nie kupię ponownie. Jeśli jednak ktoś chce ją kupić to polecam w drogeriach internetowych-ja kupiłam na iherb, za ok. 100zł, dużo taniej jest też na yesstyle i ebay.

Pierwszy raz znalazłam o niej informacje w " Sekretach Urody Koreanek". Kosmetyk który pojawia się zawsze we wszelkich rankingach jako hit. W Korei to numer jeden, jeśli chodzi o tego typu produkty. Konkuruje z podobną esencją SK-II, z tymże ta druga jest ponad dwukrotnie droższa. Skład jest fenomenalny, a działanie na skórę widoczne już od pierwszego użycia, doskonale nawilża i odżywia , zupełnie nie zapycha , szybciutko goi wszelkie ranki, pięknie rozświetla i delikatnie napina, pozostawia skórę jędrną i gładką. Kluczowym jej składnikiem jest wyciąg ze fermentowanych drożdży, stanowiącym źródło witaminy B3 - to rzadki składnik kosmetyków dostępnych na naszym rynku, a działanie ma jak najbardziej dobroczynne; nawilża, działa przeciwutleniająco, pomaga w leczeniu trądziku czy szorstkości skóry. Zastanawiałam się nad jej wydajnością bo u mnie znika bardzo szybko , ale czytając poprzednie opinie muszę zmienić sposób aplikacji gdyż metoda z nasączaniem wacika ekonomiczna zdecydowanie nie jest. Cena jest spora zwłaszcza gdy do rytuału dorzucisz jeszcze serum i krem ale przecież liczymy na efekt podejmowanych działań -więc akceptowalna , moja została zdobyta z kuponem rabatowym na 20% w Pigmencie. Myślę że kto raz spróbuje pokocha na zawsze.

Jako że cała ta azjatycka pielęgnacja nie przypadła do gustu mojej mieszanej cerze (po prostu nie widziałam rezultatów), długo wachalam się przed zamówieniem recenzowanej esencji. Jednak pozytywne opinie na jej temat kusily tak bardzo, że ostatecznie zaopatrzylam się we własną flache :) Samo opakowanie sprawia wrażenie luksusowego kosmetyku. Ciężka, szklana butla zamknięta w eleganckim, srebrnym pudełku... To robi wrazenie:) Sama esencja ma konsystencję wody. Nalewam odrobinę na dłoń i przed zaaplikowaniem serum czy olejku, a po tonizacji racze skórę porcja specyfiku. Rezultaty zaczęłam dostrzegać po tygodniu regularnego stosowania. Cera jest jakby napięta, rozjasniona, gladsza, nawilżona, a pory mniej widoczne. Esencja nie zapchala mojej cery, która niestety ma ku temu skłonności. Mimo iż jest to produkt drogi, to wart swojej ceny biorąc pod uwagę działanie oraz fakt, że jest mega wydajny. Podejrzewam, że starczy mi na jakiś rok użytkowania (o ile nie dłużej). No i to solidne, szklane opakowanie... Pięknie prezentuje się w łazience wśród innych mazidel. Tak dostojnie ;P Choć już w podróż trzeba byłoby esencję przelać do czegoś lzejszego, bo trochę waży. Podsumowujac: świetny produkt, który pięknie poprawia stan cery. Wart kwoty, którą trzeba na niego wydać.

Nie dziwi mnie wysoka ocena produktu na wizazu. Zdecydowanie przychylam się do pochlebnych opinii o tym produkcie. Esencja ma wodnistą konsystencję, dzięki czemu jest niesamowicie wydajna. Myślę, że pierwsze efekty zauważyłam po trzech tygodniach stosowania. Moja mieszana skóra zaczęła się mniej świecić i wyglądać zdrowiej. To był efekt, którego oczekiwałam, a którego nie udało mi się osiągnąć przy użyciu innych kosmetyków. Konkurencją jest serum Lancome, którejednak jest bardzo drogie.

Słyszałam masę pozytywów o tym preparacie, ale sama długo nie mogłam się przekonać do zakupu. No bo po co komu esencja? Tonik, krem - ok, ale coś pomiędzy? Po tygodniu się zakochałam i miłość trwa nadal. Nie wiem jak to robi, ale super nawilża, suche skórki robią niewidoczne. Sprawia, że skóra jest błyszcząca, rozświetlona, wygląda zdrowo, podkład lepiej leży. A przy tym poprawia stan skóry i nie zapycha. Bez niego już nie wyobrażam sobie ani jednego dnia!

Uwielbiam tę esencję, bo sama w sobie nawilża, sprawia, że cera jest miękka, ładna i promienna, ale też każdy nałożony na nią krem działa jeszcze lepiej, zwłaszcza gdy jest to krem nawilżający. Do tego esencja jest szalenie wydajna, bo wystarcza jedna duża kropla na całą twarz. Nie czuć drożdży. Na pewno ją kupię jeszcze nie raz, bo jest świetna.

Zafascynowana koreańską pielęgnacją, czytając pochlebne opinie na temat tego produktu zakupiłam na promocji w Kontigo. Opakowanie duże, piękne,ale trzeba uważać ponieważ jest szklane. Stosowałam rano i wieczorem, najpierw nakładałam na dłonie kilka kropel i wklepywałam w skórę, po jakimś czasie zmieniłam aplikację na to co zaleca producent czyli nakładanie na wacik i przetarcie twarzy. Używam miesiąc systematycznie i niestety efektów brak... Skóra jaka była taka i jest,zero poprawy... Szkoda,bo miałam duże nadzieje co do niego. Na pewno nie robi nic złego na skórze, nie podrażnia. Esencja jest bardzo wydajna , przez miesiąc ubyło jej naprawdę niewiele. Zużyje do końca ,ponieważ nie kosztowała mało,ale na pewno nie kupie jej ponownie...