Ampułki kupiłam już chwilę temu w drogerii internetowej, ale musiały poczekać na swoją kolej. Przyznam, że jakoś rzadko kupuję takie "parodniowe" kuracje, bo chyba jeszcze po żadnej z nich nie widziałam rewolucyjnych rezultatów. Na co dzień wolę serum o większej pojemności, bo dłuższy czas użytkowania pozwala mi na lepsze obserwacje i zazwyczaj bardziej widoczne efekty (lub ich brak ;)). Niestety te ampułki podzielają trochę tę opinię. Są fajne, ale bardziej jak gadżet, nie były dla mnie czymś co by odmieniło moją dotychczasową pielęgnację.
Produkt zamknięty jest w kartonowym pudełeczku, w który mieści się siedem szklanych ampułek. Do zestawu dołączony jest "otwieracz" czyli plastikowa nakładka na górną część ampułki, która pozwala nam sprawnie, jednym ruchem oderwać główkę bez ryzyka skaleczenia. Faktycznie to pomocny gadżet i nigdy nie miałam problemu, aby szybko i bezpiecznie otworzyć pojedynczą ampułkę.
Każda ampułka wypełniona jest wodnistym płynem w kolorze bladopomarańczowym. Serum tak naprawdę nie jest dużo; mi wystarczyło tak na styk żeby nałożyć na skórę twarzy, szyi i odrobinę na dekolt. Dobrze je wklepać, bo gdy zaczynamy je rozsmarowywać, to w niektórych miejscach potrafi robić smugi, tak jakby konsystencja zmieniała się w leciutki krem. Serum doskonale się wchłania, może aż za dobrze, bo praktycznie po chwili całość znikała i nie zostawała nawet najmniejsza warstewka na skórze. Była ona matowa, ale gładka w dotyku. Serum nie zostawiało widocznego koloru pomimo swojej lekko pomarańczowej barwy, jedynie lekko wyrównywało koloryt.
Serum bardzo delikatnie pachnie, cytrusowo-kwiatowo. Jest to bardziej perfumowany zapach, raczej nie przypomina naturalnych aromatów. Jest w porządku, bo jest to słaby zapach. Gdyby był bardziej intensywny, pewnie by mi zaczął przeszkadzać.
Liczyłam na mocne działanie rozświetlające, ale tego niestety się nie doczekałam. Ampułki ogólnie nie działają według mnie intensywnie, widocznie, i to było chyba największe rozczarowanie jakie z nimi miałam. Minimalnie wyrównują koloryt, ale to raczej świeżo po nałożeniu ze względu na swój lekko pomarańczowy kolor. Delikatnie napinają i wygładzają, zmarszczki są odrobinę mniej widoczne, ale tylko na krótki czas. Serum w ogóle nie nawilża, czułam po nim potrzebę nałożenia kremu, bo skóra była matowa i aż ściągnięta. Liczyłam naprawdę na bombę energetyczną i nadającą promienny wygląd, bo w składzie mamy i witaminę C, i koenzym Q10, i witaminę E. Według mnie jednak ten efekt jest minimalny. Ampułki w miarę dobrze się sprawdzają pod solidnie nawilżającym kremem, bo dają mocniejszy efekt napinający i wygładzający, więc skóra potem dobrze wygląda pod makijażem.
Za tę cenę jednak nie jest to dla mnie atrakcyjny produkt. Robi tyle co wiele innych kosmetyków, a obiecuje dużo więcej. Miała to być kuracja rozświetlająca, ale po zużyciu wszystkich ampułek nie zauważyłam zmiany w kondycji skóry. Jedyne efekty to te jakie ampułki dawały bezpośrednio po nałożeniu. Nie jest to kosmetyk do powtórzenia, raczej szybko o nim zapomnę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie