Nars Audacious Lipstick szminka do ust

Przepiękna, ekskluzywna szminka. Produkt zdecydowanie wysoko połkowy. Szminkę dostałam w prezencie na urodziny i cieszę się bo pewnie sama na nią bym nie wpadła. Szminka jest bardzo dobrze napigmentowana, dzięki czemu już jedno pociągnięcie aplikatorem zapewnia pełne krycie i intensywny piękny kolor. Produkt jest bardzo wydajny, pewnie z tego względu, że niewiele produktu potrzeba żeby pomalować całe usta dokładnie. Trwałość jest znakomita, kolor utrzymuje się przez wiele godzin, nawet podczas jedzenia i picia. Jest bardzo duży wybór kolorów, każda znajdzie coś dla siebie. Mimo pigmentacji i długotrwałości szminka nie wysusza ust, usta stają się pięknie podkreślone. Opakowanie produktu wygląda bardzo elegancko i estetycznie. Mimo wysokiej ceny myślę, że produkt jest bardzo dobry jakościowo i mogę polecić.

Szminka Audacious od Nars jest najlepsza szminka jakiej uzywalam do tej pory. Posiadam kolor Raquel, najjasniejszy nudziak (na moich ustach to bardzo ciepla brzoskwinia, ale nalozona na jasna chlodna konturowke wyrownuje sie do noszalnego koloru). Szminka ma konkretna pigmentacje, latwo sunie po ustach, jest przyjemnie kremowa i trwala. Co bardzo wazne formula nie wysusza ust i "zjada sie" rownomiernie. Jestem rowniez fanka opakowania tego produktu - jest metalowe, napisy sie nie scieraja, dobrze chroni szminke. Ta formula ma jeszcze jedna zalete - dobrze znosi rozne warunki pogodowe i nie lamie sie (co np. zdarza mi sie w szminkach MAC). Porownujac ze szminkami Pat McGrath, MAC, By Terry, Charlotte Tilbury, YSL - NARS Audacious wypada w moim odczuciu najlepiej. Niestety, szminki te, ktore pojawily sie na rynku w 2017 roku, sa juz zdaje sie wycofywane (nie ma ich w Sephorze). Sa dalej do kupienia w roznych miejscach w internecie, ale w okrojonej gamie kolorystycznej. Pierwotna gama kolorystyczna, 40 odcieni, byla super.

Recenzowaną szminkę posiadam w swych kosmetycznych zasobach już kilka lat. Stosuję raczej w okresie wiosenno-letnim, gdyż odcień na jaki się zdecydowałam o nazwie Natalie , wpasowuje się jak dla mnie w ten cieplejszy okres roku właśnie. Natalie to taki nieco świetlisty koralowo- różowy kolor z cieplejszymi tonami o półmatowym wykończeniu. Kremowa, bogata konsystencja mazidla sunie po ustach niczym masełko. Bardzo przyjemnie rozprowadza się ją na wargach. Delikatnie zastyga do satynowego półmatu, choć ja i tak wzmacniam owy efekt za sprawą chusteczki ,odciskajac na nią nadmiar pomadki z ust po czym delikatnie przypudrowuje je ,dzięki czemu mam pewność, że szminka na ustach przetrwa naprawdę sporo przeciwności losu ;) Długo ( potraktowana według instrukcji powyżej;)) utrzymuje się na moich ustach, bardzo ładnie się na nich prezentując. Tak dziewczęco i wakacyjnie. Natalie to nie do końca mój ulubiony kolor , gdyż na co dzień wolę borda, czerwnienie bądź nudziaki, aczkolwiek jak juz wspomniałam wcześniej zarezerwowałam go sobie na wakacyjne wojaże, co by odejść nieco od mej szminkowej rutyny na rzecz czegoś bardziej optymistycznego;) Pomadka nie podkreśla suchych skórek moich warg i w miarę równomiernie z nich schodzi. Czarne, matowe opakowanie zamykane "na klik" prezentuje się elegancko, a na dodatek jest lekkie więc nadaje się idealnie na wrzucenie do wakacyjnej kosmetyczki. Ogólnie jestem zadowolona z zakupu, choć nie sięgnęłabym po niego ponownie, gdy obecny mi się skonczy . Z racji tego ,że rzadko po recenzowaną sięgam, ta starczy mi jeszcze na jakiś czas. Chętnie natomiast zdecydowałabym się na inne jej odcienie, gdyby nie była limitowanką:)

Posiadam odcień Lea, jest to piękny ceglany, rudo-brązowy kolor, trochę kojarzy mi się z latami 90-tymi. Szminka jest bardzo przyjemna, kremowa, daje matowe wykończenie, ale nie przesusza ust. Utrzymuje się jak typowa pomadka kremowa, więc nie wytrzyma całego wieczoru oraz jedzenia, ale dokłada się bardzo dobrze. Nie podkreśla suchych skórek, wygląda po prostu pięknie! Dodatkowym ogromnym plusem jest opakowanie, wykonanie jest porządne, zamyka się na magnes i wygląda zjawiskowo, bardzo mi się podoba jego design.