Lirene Dermoprogram No Dark Circles, Rozświetlający korektor pod oczy 

Kupiłam produkt na przecenie za 10zł i jestem zadowolona. Chociaż moich cieni nie jest w stanie zakryć żaden korektor, bo mam bardzo ciemne, zawsze na korektor i tak dokładam odrobinę kamuflażu miejscami. Mam skórę bardzo wymagającą, jest ultra cienka i delikatna, do tego sucha, więc wymaga silnego nawilżenia i natłuszczenia, więc o wysychających, mocno maskujących korektorach nie ma mowy, pielęgnacja przede wszystkim. Korektor Lirene ma umiarkowane krycie, raczej to rozświetlacz dla mniejszych, mało wymagających cieni. Ma jednak bardzo dobry kolor i formułę, świetnie nawilża, nie przesusza, nie zbiera się w zagłębieniach skóry, nic się z nim nie dzieje w ciągu dnia, wygląda świeżo. Mało jest produktów, które nie wysuszają mi skóry pod oczami, ten jest zupełnie nieinwazyjny. Jedyne do czego się przyczepię, to beznadziejne opakowanie i dozownik. Korektor wylewa się przez dużą dziurę, jest gąbeczka, ale produktu wydobywa się za dużo i tak trzeba używać go palcami. Tubka jest za twarda, więc ciężko nacisnąć ją delikatnie i z wyczuciem, co zawsze kończy się wylaną zbyt dużą ilością produktu, zatyczka też jest usmarowana. Ogólnie korektor jest wydajny i na długo starcza.

Korektor kupiłam na wyprzedaży. Ma on fajna gabeczke, poprzez która wydobywa się płyn. Na początku byłam zadowolona. Dobrze krył i maskowal cienie pod oczami. Wróciłam do niego po wakacjach i niestety coś się jakby z nim stało. Po nalozeniu zaczął się ścierac jakby wałkować nie twarzy. Musiałam zmyć makijaż i wykonać go już od nowa Przez co muszę go wyrzucić chociaż nie zużyłam całego produktu .

Bardzo źle mi się on sprawdził. Rozświetlający pod oczy? Raczej sypnij sobie brokatem pod oko i sio na kiczowatą dyskotekę. Sam korektor ma słabe krycie, prawie zerowe. Nie pamiętam już dlaczego go kupiłam, a mało nie kosztował, bo z 30 złotych. Myślałam, patrzeć na opakowanie, że jest on coś takiego jak anti age od Maybelline. Niestety zawiodłam się. Nie wygląda ładnie na twarzy i efekt ostateczny mi się nie podobał.

Produkt nie spełnił moich oczekiwań. Niema również, w mojej ocenie, właściwości deklarowanych przez producenta. Produkt ma optymalną podkładową konsystencję. Po nałożeniu jest bardzo widoczny, pozostaje w zagłębieniach skóry. Nie powoduje rozświetlenia, każdy defekt, mam wrażenie jest bardziej uwypuklony. Kolorystykę ma słabą- korektor nie dostosowuje się do koloru skóry. Właściwości poprawiających wygląd skóry po użyciu również nie ma. Nie polecam.

Produkt w brzydkim brzoskwiniowym kolorze, z mega kawałkami brokatu, wylewający się z opakowania, bez właściwości kryjących, brzmi jak najgorszy korektor pod oczy? Oto i on. Zgarnia 1 miejsce. Bezkonkurencyjny oryginał. Coś podobnego ciężko znaleźć nawet na bazarku u sprzedawcy zza wschodniej granicy.

Uważam, że jest dobry, ale na dyskotekę, na nocną imprezę, na wieczór/noc sylwestrową :( Ten brokat ładnie by się dopasował do takich okoliczności. A na codzień? Nie, absolutnie się nie sprawdza. Te duże brokatowe elementy skutecznie go eliminują, obsypują się na twarz. Z tubki chluszcze korektorem, jak z dobrego prysznica, bardzo trzeba uważać, by się nie pobrudzić. Myślałam, że po zdjęciu gąbeczki sytuacja się poprawi, ale jest tak samo. Strumień korektora nadal jest mocny... Nie kryje cieni, bo niewielka warstwa to mało, a nałożenie większej ilości powoduje właśnie ten dyskotekowo-sylwestrowy efekt. Cena jak za 10 ml jest spora, a nie chcąc wyrzucać pieniędzy, zmieszałam korektor od Lirene z duuużą ilością innego korektora pod oczy. Stosuję mimo to na wyjścia wieczorne, bo brokat jednak jest widoczny. Mniej niż w oryginalnej tubce, ale jednak :( Na pewno nie kupię ponownie.

Skuszona niską promocyjną ceną - kupiłam. Miałam wiele podejść do niego. Nie ukrywam, że cienie pod oczami mi dokuczają - a po zarwanej nocce to mogłabym do tych worków schować niezłe zakupy! Ale do rzeczy - kupiłam, pełna wiary i nadziei, że to lirene - że zdziała cuda - że zawalczy z moimi cieniami - że rozświetli... WSZYSTKO TO prysnęło po pierwszym użyciu... przyjemny aplikator owszem ma formę gąbeczki, ładnie się rozprowadza, ale jak przyciśnie się za mocno ( jak ja to zrobiłam) to nie wiadomo gdzie taką ilość rozprowadzić... Co do jakości i konsystencji - ma wiele do życzenia. Cóż, określając ten produkt korektorem to za dużo, bo krycie ma gorsze niż przeciętne, a z nawet najmniejszym cieniem sobie nie radzi, a na dodatek wchodzi w wszelkie zagłębienia czy lekkie zmarszczki i je mocno uwydatnia. NO i to rozświetlenie - jak wiele osób zauważyło - ma w sobie brokat. Efekt nie jest naturalny. Jak dla mnie nie sprawdził się totalnie, a od renomy firmy Lirene liczyłam na lepszą jakość.

Na szczęście nie mam problemu z cieniami pod oczami. Od tego korektora oczekiwałam subtelnego rozświetlenia i efektu zdrowej, wypoczętej skóry. Niestety No Dark Circles nie opalizuje, więc i nie daje optycznego rozświetlenia. Za to ma w sobie sporo taniego, dyskotekowego brokatu. Gdyby go nie było, to ten korektor byłby nawet całkiem przyjemnym produktem. Zalety: +delikatna konsystencja, +przyjemny, dyskretny zapach, +jasny kolor, +nie ciemnieje, +wtapia się w skórę, +wygląda naturalnie, +nie wchodzi w zmarszczki, +wygodny sposób aplikacji, przy pomocy gąbeczki, którą można ściągnąć i uprać. Wady: -posiada brokat, -nie rozświetla, -nie czuję nawilżenia, a wręcz podejrzewam, że trochę przesusza skórę, -jako korektor ma słabe krycie, -opakowanie - należy uważać przy aplikacji, zbyt mocne naciśnięcie powoduje, że wydobywa się za dużo produktu.

Po pierwsze produkt z pewnoscia nie jest na cienie, nie daje sobie z nimi rady. Korektor jest bardzo delikatny, slabo kryje, nadaje się dla dziewcząt o ładnej cerze. Jest mimo wszystko fajnym gadzetem, lubie jego gąbeczkę i ten sposb aplikacji, jest o wiele fajniejszy niż pędzelek. Drobinki brokatu mi osobiście nie przeszkadzają. Korektor jest fajnym kompletem do wykonania makijazu ale tylko na mlodej , zdrowej cerze

Zachęcona promocją i zmuszona perspektywą wykonania jutro dobrego zdjęcia do paszportu ruszyłam na poszukiwanie korektora pod oczy. Skończyło się na testach w sklepie (w formularzu zaznaczam "próbka", bo nie ma bardziej zbliżonej opcji, a muszę którąś wybrać). Po naniesieniu na skórę okazuje się, że produkt jest odrobinę zbyt różowy, pozostawia po sobie delikatna warstwę, która niczego nie ukrywa, za to olśniewa złotymi drobinkami brokatu... Plus za to, że w przeciągu tych 3 godz. jakie go nosiłam, zanim przyszłam do domu i zrobiłam demakijaż nie zebrał się pod dolną powieką . Główny minus - nie spełnia podstawowej funkcji i olśniewa złotym, średniociosanym brokatem. Lirene, why? It's not '90 anymore...

Kolor uniwersalny,naturalny. Precyzyjna gąbeczka dzięki której wydobędziemy właściwą ilość korektora i rozprowadzimy go na skórze. U mnie nie było "fontanny", o której napisały poprzedniczki. Całość korektora rozprowadzam gąbeczką, nie ma potrzeby używania palców. Jeśli jest taka potrzeba to logiczne, bo taką informację dostajemy również na opakowaniu produktu. Wystarczy przeczytać zanim się kupi, a potem narzeka. Krycie średnie. Trochę za dużo rozświetlających drobinek. Akurat kupiłam na promocji 55% taniej więc nie uważam za zły zakup.

Ostatnio prawie wszystkie kosmetyki od Lirene to dla mnie rozczarowanie. Z tym jest podobnie. Jakoś marka ta zeszła na psy, wyprzedziły ją AA czy nawet Bielenda, eh. Korektor kryje średnio, na pewno nie przykryje cieni w 100%, ale do codziennego makijażu jest dla mnie bardzo w porządku. Delikatnie rozświetla, cienie kryje do naturalnego efektu, a nie efektu maski idealnej. Niewart swojej ceny, tym bardziej, że ma sporo wad. Na promocji może jednak kupię go ponownie.

Skusiła mnie atrakcyjna obietnica tego produktu: "Ukryję twoje cienie pod oczami!" I głupia nabrałam się, choć mam od zadania ukrywania cieni sprawdzonych specjalistów. No ale wiadomo, jak to jest, gdy nas zaćmi, bo chcemy, po prostu chcemy wypróbować coś nowego! Na początek OSTRZEŻENIE: ten produkt chlapie. Chlapie sporą strugą, a bynajmniej na taki (podstępnie) nie wygląda. Wyciskając go po raz pierwszy, spodziewałam się, że jak zwykle w takich opakowaniach, po chwili wyciskania właściwa ilość korektora pojawi się na gąbce - a tu plask, jakby gołąb narobił na umywalkę. Ostrożnie z aplikacją, bo można się ochlapać. Na początek plusy (szybciej omówić, bo ich mało): ładne (ale niepraktyczne..) opakowanie. Nie włazi w zmarszczki, nie roluje się. Nie uczula, nie wysusza skóry pod oczami. Jasny odcień. A teraz do rzeczy. Konsystencja zdecydowanie zbyt wodnista, by mogła cokolwiek kryć. Mam wyraźne cienie pod oczami i nie ma szans, żeby ten korektor cokolwiek z nimi zrobił. Rozświetlenie? Może, ale nie jest zbyt wyraźne, optycznie nie odbija za bardzo światła. Jest to produkt, którego mogę użyć tylko pod kryjący korektor / kamuflaż - ale od tego mam stosowany na co dzień rozświetlający Catrice w pędzelku, który dużo ładniej rozświetla. Ten nawet pod spód nie będzie więc jakimś super korektorem. Druga sprawa - brokatowe drobinki. Położony solo świeci nimi na tle nie zakrytych cieni, marny widok. Nie chcę wyglądać marnie! Kupuję korektor, żeby wyglądać lepiej. Tego używam przykrywając kamuflażem Catrice w płynie i wtedy drobiny już nie świecą, no ale nie o to chodzi, by korektor kryć korektorem, bo jest brzydki. Może uwidoczni się z czasem jakieś jego obiecywane działanie pielęgnacyjne - bo jednak bardziej nazwałabym to zabarwionym kremem pod oczy, niż korektorem. Na razie jednak za krótko go używam, żeby zauważyć ewentualne pozytywne zmiany, jeśli tak będzie, zrobię edycję recenzji. Może następne Recenzentki mają jakieś spostrzeżenia w tej kwestii i się wypowiedzą. Daję marne 2 gwiazdki za marne kilka zalet i odradzam.

Po przetestowaniu testerów kilku korektorów w drogerii uznałam, że kolor i lekka konsystencja tego produktu najbardziej będzie mi odpowiadać. I rzeczywiście. Jest bardzo lekki, wręcz nawilżający, nie podkreśla suchych skórek ani zmarszczek, ładnie się wtapia w skórę. Dodatkowo ma fajny kolor dla jasnych, ale ciepłych cer i dużą pojemność przy niskiej cenie. Niestety to są tylko dodatki. Liczy się przecież efekt. A ten jest tu hmm...wątpliwy. Gąbeczka jedynie przeszkadza, nie da się nią całkowicie zaaplikować i rozetrzeć produktu. I tak trzeba poprawić palcem lub aplikatorem. Z racji lejącej konsystencji chluszcze z opakowania i wylewa się brudząc całą zakrętkę, ciężko go równomiernie zaaplikować. Krycie bardzo średnie, ładnie rozświetla okolice oczu, lekko je rozjaśnia i odświeża ale o kryciu cieni nie ma mowy. W ciągu dnia blednie i wieczorem wszystko spod niego przebija. Nazwałabym go lekkim korektorem dla nastolatek. I tu zatrzymajmy się na chwilę. W czasach wczesnych lat dwutysięcznych brokat królował na twarzach młodych dziewczyn. Usta, powieki, policzki, włosy, ubrania- wszystko musiało błyszczeć. Od tamtej pory jednak w makijażu i modzie nastąpił przełom. Nikt już nie używa brokatu. Jeśli ktoś wykonuje np makijaż sceniczny lub sylwestrowy, używa drobno zmielonych pyłków. Korektor Lirene natomiast magicznie cofnął się do dawnych lat i z nostalgią przypomniał mi brokaty używane nie tylko wówczas na naszych twarzach, ale też na lekcjach plastyki. Wielkie, niejednorodne okruchy, metaliczne złote opiłki osypujące się na policzki, widoczne nawet w pochmurny dzień. Brawo Pani Eris. W dobie strobingu właśnie o taki efekt nam chodzi. Jestem maniaczką rozświetlania, hobbystycznie kolekcjonuję kosmetyki wszelkiej maści do tego celu. Naprawdę, celowo błyszczę bardziej niż przeciętna kobieta na ulicy. Ale tutaj nie jestem w stanie tego w żaden sposób łyknąć. Przepraszam. Nie wróżę temu produktowi długiego żywotu na sklepowych półkach.

Zalety: +ma ładny odcień + idealnie stapia się ze skórą + nieźle kryje cienie pod oczami + dobrze się rozprowadza Wady: - ten brokat jest koszmarny, osypuje się na twarz - konsystencja jest bardzo płynna, co w połączeniu z opakowaniem powoduje, że bardzo dużo się go wylewa i się pobrudziłam kilka razy. - jest uciążliwy w używaniu

O matko jedyna, nie tego się spodziewałam. Nie lubię Lirene, produkty są kiepskie, skład nieciekawy...no, ale wyczytałam na blogach, że niby dobrze kryje, rozświetla... Hmmmm... Kolor korektora jest brzoskwiniowy, mało twarzowy, dawno nie widziałam takiego odcienia, na pewno nie jest żółty. Nie jest widoczny pod oczami bo praktycznie w ogóle nie kryje. Nie daje rady z prześwitującymi żyłkami czy cieniami. Jak gwiazdy na niebie świeci ...uwaga, brokat! Nie, nie są to perłowe drobinki rozświetlające tylko notmalnie złoty brokat. Na dodatek zsypuje się na twarz. Nie sądziłam, że takie rozwiązania jeszcze są stosowane w kosmetykach :| Opakowanie niby ciekawe, ale gąbeczka się nie sprawdza. Nie wklepuje produktu, tylko nim "ciapie". Zdecydowanie lepiej użyć beauty blendera czy palca. Konsystencja produktu lejąca. Uwaga, bo pryska i wylewa się z opakowania. Jedym słowem klapa. Te 25 złoty lepiej zainwestować w Rimmel Match Perfection...jest o niebo lepszy i bez gwiazd ;-)

Produkt raczej średni, w połączeniu z innym korektorem daje bardzo fajny efent i ładne delikatne rozświetlenie, nie do końca przykrywa cienie, dlatego trzeba użyć jeszcze innego produktu. Ładnie wygląda na skórze, nawet po przupudrowaniu, nie roluje się, nie wchodzi w zmarszczki.

Korektor nie jest niezbędnym produktem w mojej kosmetyczce, ale lubię go używać, ponieważ moja twarz dostaje dodatkowego blasku i odświeżenia :) + cena + świetny aplikator w formie gąbeczki + gąbeczkę można zdjąć i umyć, WIELKI PLUS! :) + ma niezłe krycie + kremowa konsystencja + nie roluje się, nie wchodzi w zmarszczki + nie wysusza