Lierac Arkeskin+, Hormonal Skin Aging Correction Cream Krem korygujący objawy starzenia hormonalnego

Nie będę ukrywać, że bardzo lubię markę Lierac. Niezwykła przyjemność stosowania i skuteczność - to potwierdza także ten krem. Zamknięty jest w szklanym, solidnym słoiczku, który prezentuje się bardzo elegancko. Krem ma bardzo treściową konsystencję, co sprawa, że jest bardzo wydajny. Do tego ma bardzo przyjemny zapach. Nie nachalny. W sam raz. Przede wszystkim lubię ten krem, bo intensywnie odżywia moja skórę. Regeneruje, nawilża, otuli, chroni. Przy regularnym stosowaniu spłyca zmarszczki, redukuje przebarwienia i w widoczny sposób wygładza skórę. Polecam.

Dość miło to stwierdzić, ale chyba jestem na ten krem zbyt młoda;) Kupiłam, bo oczekiwałam solidnego odżywienia. Niestety w tej roli się nie sprawdził. Konsystencja gęsta, wręcz tępa. Nie przesadnie tłusta, ale jedna pozostawiająca warstwę i sprawiająca nieco trudności z rozprowadzeniem. Sprawia wrażenie, że to właśnie ta warstwa ma chronić skórę przed nadmiernym przesuszaniem. Nie odczułam niestety zbyt wielkiego odżywienia. Mam podejrzenie, że skóra bardzo such może się bardziej polubić z tym kremem, ale normalna/mieszane ze skłonnością do odwodnień (jak moja) raczej nie.

Patrząc na nazwę, nie do końca jest to krem dostosowany do moich potrzeb. Jednak sprawdziłam go, ponieważ tak się złożyło, że trafił w moje ręce mimo że nie powinien. Nie od dziś wiadomo, że niektóre opisy kosmetyków oraz ich podział według wieku można sobie spokojnie darować, czasem lepiej przeczytać skład. Ten krem okazał się dla mnie strzałem w 10. Ma idealną konsystencję, bardzo treściwą i zbitą jak na markę Lierac, a jednocześnie świetnie się rozprowadza i stapia ze skórą. Miałam wrażenie że buzia była otulona tym kremem. Potężna dawka nawilżenia i odżywienia. Skóra była jakby napompowana od środka. Krem ze względu na treściwą konsystencję stosowałam tylko na noc, więc nie potrafię powiedzieć jak się sprawdza pod makijaż. Efekty jakie zauważyłam to zdecydowana poprawa jakości skóry, która stało się bardzo nawilżona, lepiej napięta i wypoczęta. Nie mam wielkich problemów ze zmarszczaki ani bruzdami więc nie do końca mogę się rzetelnie w tym temacie wypowiedzieć. Jednak moim zadaniem krem nadaje się świetnie również dla osób które zaczynają mieć pierwsze objawy starzenia, problem z suchą skórą która wiadomo uwydatnia jeszcze bardziej zmarszczki. Jeśli ktoś lubi gęste i treściwe kremu, powienien się nim zainteresować. Opakowanie to słoiczek zakręcany na nakrętkę. Bardzo poręczny, ponieważ łatwo wyciągnąć dokładnie taką ilość jaką potrzebujemy, no i możemy zużyć wszystko aż do samego dna. Krem jest bardzo wydajny. Chociaż muszę przyznać że zaczęłam po używać w momencie, kiedy zaczynało się robić ciepło, więc w największe upały z niego rezygnowałam. Jego zużycie zajeło mi prawie 4 miesiące, ale nie był używany codziennie właśnie przez pogodę.

Nie wiem o co chodzi z Lieraciem. Jest to już mój drugi krem z tej firmy i kolejny raz się zawiodłam. Nie jest tak tragiczny i do niczego jak Hydragenist, ale nie robi nic. Nie jestem wprawdzie adresatką tego kremu, ale producent obiecuje m.in. redukcję przebarwień, z którymi mam problem i super odżywienie, a żadna z tych deklaracji nie jest spełniona. Jedyne co zgadza się z opisem to konsystencja, faktycznie jest silnie skoncentrowany, ale dla mnie aż za bardzo. Ciężko się go rozprowadza i jest jakby tępy? Nie wiem jak to określić, trochę przypomina krem Nivea czy Bambino. W dodatku zapach też na minus. Nie należy do nieprzyjemnych, jest typowo kosmetyczny, ale tak duszący, że nie mogę wytrzymać. Nie wart ani jednej złotówki, wolę już oliwkową Ziaję za 4pln