Agent Provocateur Pure Aphrodisiaque EDP 

Mocno owocowe, troche taka owocowa pulpa, ale z pewnym charakterem, moze wlasnie przez ten rum w skladzie ;-)). Niespecjalnie seksowne, niespecjalnie ladne. Noszalne, owszem - ale to tyle. Potestowalam i zapomnialam. Howgh.

Naczytałam się o tym zapachu na Fragrantice i jak pojawił się w Tk Maxx, postanowiłam zaryzykować i wziąć w ciemno, bo był w korzystnej cenie. Niestety nie trafiły kompletnie do mnie te dziwne perfumy. Czuć tu mega sztuczną słodycz. Podziękowałam za takie afrodyzjaki. Cóż, trzeba zużyć do końca i zapomnieć. Używam tylko do pracy, bo prywatnie wolę coś ładniejszego mieć na sobie. Perfumy słodkie, takie jakby rumowo-miodowe, męczące. Myślę, że spodobałyby się wielbicielkom Lady Million albo złotego Antonio Banderasa. A to właśnie te nuty, których ja osobiście nie trawię. Trwałość Pure Aphrodisiaque określam jako średnią. Butelka kiczowata, plastikowa, odblaskowa różowa.

Wydaje mi się, że jest tutaj pomylone zdjęcie - zapach Pure Aphrodisiaque ma butelkę różową, złoty jest zwykły afrodyzjak ;) Miałam oba i ten złoty właśnie zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu, natomiast będę oceniać Pure, tak jak nazwa wskazuje ;) Zapach ten był dla mnie lekkim rozczarowaniem. Cała kompozycja jest bardzo dziewczęca i to tak w kierunku bardziej zapachu dla nastolatki. Brak w niej głębokich, szyprowych nut, jak w typowych flagowych AP, to delikatny zapaszek, który bardzo szybko znika... Trwałość powiedziałabym zerowa, co jest dużym zaskoczeniem, biorąc po uwagę inne zapachy marki. Ja czułam tu głównie białe kwiaty, jakaś lilia zmieszana z gruszką... Nic specjalnego. Nie kupię ponownie - są inne, lepsze zapachy AP :) Zapach na wiosenny dzień w pracy - nic nachalnego. Fragnantica: Nutami głowy są Gruszka, Rum i Mandarynka; nutami serca są Orchidea, Tuberoza, Jaśmin i Gardenia; nutami bazy są Piżmo, Bursztyn i Nuty drzewne.

Nazwa zobowiązuje, spodziewałam się, że zostanę choć minimalnie zaskoczona, a tu taka żenująca i mega wtórna wtopa...Zapach słodki, przypominający Frugo, zbliżony do tysięcy innych pachnideł tworzonych na to samo banalne kopyto (nawet w Avonie możemy znaleźć kilka bliźniaczych aromatów). Owoce, kwiatki i cukier opakowane w całun mainstreamowego trywializmu - tak podsumowałabym te perfumy. Nie wyczuwam żadnego rumu (ale autor zapachu zdecydowanie powinien sobie golnąć ze wstydu), przeważa tutaj płaska mandarynka jak w Mirindzie, gdzieś z tyłu pobrzmiewa przytłumiony syntetyczny jaśmin rodem z płynu do płukania tkanin. Na pewno czuć jeszcze jakieś blade owoce przeciśnięte przez plastikową praskę, ale totalnie zdominowane przez tą ogólną Fantę. Aktualnie takie trendy są bardzo modne ( co druga dziewczyna pachnie jakąś słodką mieszanką, która przyprawia o wirowanie żołądka), więc jeśli kurczowo trzymacie się "zapachowej mody", to pewnie A.P będzie dobrym wyborem. Jeśli szukacie zapachowych wyzwań i oryginalności, od razu dajcie sobie spokój z tym nudnym badziewiem, bo czekają was łzy, rozczarowanie i ból zębów. Dodam, że projekcja jest marna, po kilku godzinach wyparowuje jak kamfora. Jeśli chodzi o flakon, to podejrzanie przypomina uchwyt na serwetki...

Naprawdę zapach godny polecenia. Po psiknięciu mamy słodycz, lecz po chwili przechodzi ona w powiew świeżości. Bardzo przyjemny szczególnie w okolicach wiosny. Zapach jest radosny, wyraźnie wyczuwalne są owoce, a nieco później nuty drzewne. Piżmo sprawia, że zapach nie jest tani i płaski. Całkiem przyjemne ciepło - rześkie połączenie. Trwałość - około pół dnia.